Minął miesiąc mojego pisarskiego urlopu i dzięki temu zrobiłam całkiem niezłe zapasy rozdziałów, przynajmniej tutaj. Inne teksty czekają prawdopodobnie do momentu, aż skończę Kaze no Yakata. W tym tempie nie zajmie mi to wiele czasu. Czas zacząć odkrywać karty!
Zaginął patrol Siódmego Oddziału. Nikt nie wiedział, gdzie
przepadli ani kiedy. Kontakt z nimi urwał się niedługo po wyruszeniu do Rukongai,
ale nic nie wskazywało na to, że zginęli. To tylko podejrzenia. Równie dobrze
mogli zdezerterować albo opóźnić powrót do Seireitei z jakiegoś powodu. Nikt nie
znał prawdy.
Kapitan Komamura wysłał swojego zastępcę wraz z kilkoma ludźmi,
by to sprawdzić. Iba jednak nie przyniósł wieści o podwładnych, po których ślad
zaginął. Wydawało się, jakby zaginieni shinigami nigdy do Rukongai nie trafili,
a brzmiało to naprawdę dziwnie.
Potem pojawiły się plotki. Tak na początku reagowano na
historie o zbrojnych bandach niepokojących zwykłe dusze. Nikt z shinigamich ich
nie spotkał, słyszeli jedynie różne historie, które niejednokrotnie przeczyły
samym sobie.
Sprawę powierzono Jedenastce i Dwunastce, by ostatecznie
stwierdzić, z jakim zagrożeniem przyjdzie im się zmierzyć. Jednak aparatura
rozstawiona przez podwładnych Kurotsuchiego nie dała odpowiedzi. Ludzie
Zarakiego dniami i nocami patrolowali Rukongai, ale również na nic nie trafili.
W obliczu realnej groźby wojny domowej shinigami czuli się niepewnie z tą świadomością.
Dowódcy nie byli zachwyceni, kiedy dostali wezwanie na pilne
zebranie do Pierwszego Oddziału. Z drugiej strony to mogło oznaczać, że na coś
w końcu wpadli. Zebrali się wszyscy bez zbędnej opieszałości, oderwani od
swoich aktualnych zajęć. Nikt nie ukrywał gniewu i frustracji, a puste miejsce
vice-kapitana za pochmurnym Hisagim nie umknęło niczyjej uwadze. To była wciąż
kwestia, której nie potrafili zaakceptować.
– Kapitanie Kurotsuchi, nalegałeś na to zebranie – odezwał się
Yamamoto, nie przedłużając niepotrzebnie ciszy. – Wyjaśnij jego cel.
– Ktoś sabotuje nasze odczyty – wyjawił Mayuri, nie
ukrywając wściekłości. – Od aresztowania Shiroyamy, a może nawet dłużej ktoś
regularnie włamuje się do mojego Oddziału i niszczy dowody.
Po kapitanach przeszedł szmer niepokoju.
– Namierzyłeś winnego, kapitanie Kurotsuchi? – zapytał Ukitake.
– Jeszcze nie. Gdyby nie to, że zamknęliśmy ją w Wieży Żalu,
byłbym przekonany, że to Shiroyama. Wszystko by się zgadzało.
– Corrie nie jest zdrajcą – warknął rozeźlony samą sugestią
Hisagi.
– Tylko ty tak twierdzisz…
– Spokój! – zagrzmiał Yamamoto, ucinając kłótnię. Spojrzał
surowo na Mayuriego. – Które dane dokładnie zginęły?
– Większość odczytów z ruchu przeciwnika z Rukongai od czasu
śmierci Shiibashiego. Te pierwsze dane zostały skrupulatnie usunięte z systemu,
zaś nowe ktoś sfałszował. Kalibracja urządzeń trochę potrwa, przez ten czas
przeciwnik będzie robił, co chce.
– Powinniśmy również znaleźć winnego – odezwała się Kaya. –
Inaczej nadal może chronić wroga.
– Trudno uwierzyć, że ktoś mógłby działać przeciwko
Seireitei – stwierdził ze smutkiem Ukitake. – Jaki miałby w tym cel?
Nim ktokolwiek się odezwał, usłyszeli nerwowe kroki i do
sali wkroczył jeden z wartowników.
– Proszę o wybaczenie wtargnięcia, ale pod Bramą Błękitnego
Nurtu kilkanaście minut temu został znaleziony Piąty Oficer, Yumichika Ayasegawa-sama.
Jego rany są dość poważne. Nim stracił przytomność, powiedział: „Przybyli po
nią” – poinformował zebranych.
– Przybyli po nią? – powtórzył Kyoraku. – Kto taki?
– Niestety to jedyne, co powiedział Piąty Oficer Ayasegawa.
Został już przetransportowany do Czwartego Oddziału.
– Wrócił sam? – zapytał Kenpachi.
– O nikim innym nic mi nie wiadomo.
***
Wschodnie Rukongai było dość spokojne i Yumichika miał
pewność, że znowu niczego nie znajdą. Zaczynał wierzyć, że ten zaginiony patrol
to naprawdę dezerterzy, więc powinni tę sprawę oddać Dwójce. To w końcu kapitan
Sui-Feng miała trzymać nad tym pieczę. Wątpił zresztą, że nawet gdyby na nich
trafili, byliby warci ich czasu. W Seireitei Yumichika czułby się bardziej
przydatny.
Pięciu z jego ludzi właśnie dotarło na miejsce spotkania.
Brakowało tylko jednej osoby.
– Gdzie Inarazaki? – zapytał zniecierpliwiony Ayasegawa.
– Pewnie znowu zgubił drogę – odparł Ohaba, szczerząc się
złośliwie.
– A może znalazł sobie lepszą rozrywkę w pobliskiej wiosce –
zaśmiał się Ikeda.
W innym wypadku Yumichika pewnie olałby sprawę, a
Inarazakiego po jego powrocie oddał pod miecz Ikkaku, by ten nauczył młodego
shinigami karności, ale w obecnej sytuacji byłoby to głupie.
– Znajdźcie go – rozkazał. – Osobiście się z nim policzę.
Shinigami rozpierzchli się wykonać polecenie, zaś Yumichika
mruknął pod nosem kilka gróźb pod adresem chłopaka. Zaraz też spróbował go
wyczuć, może rzeczywiście błąkał się gdzieś w pobliżu, nie potrafiąc znaleźć punktu
spotkania.
Zaniepokoił się, kiedy zniknęła obecność Ohaby. Nie wyczuł
żadnego przeciwnika, żadnej walki, która mogłaby to wyjaśnić. Chwilę później
zniknęło kolejne reiatsu i następne. Yumichika już wiedział, że zostali
zaatakowani przez coś, czego nadal nie mógł wyczuć. Z mieczem w dłoni ruszył do
Ikedy, choć nie zdążył go ostrzec.
Ciało mężczyzny leżało pod drzewem w kałuży krwi z roztrzaskanej
głowy. Gdyby przyjrzeć się lepiej, byłoby widać bardziej makabryczne szczegóły
zbrodni. Yumichika skupił się bardziej na otoczeniu, mając nadzieję, że tak
blisko wyczuje chociaż ulotny ślad przeciwnika.
Chyba tylko to go ocaliło przed pierwszym ciosem, który
byłby śmiertelny, gdyby się nie uchylił. Tak został odrzucony w krzaki. Miecz
wyleciał mu z ręki przy uderzeniu, a na jego ciało spadło obce reiatsu pozbawiające
możliwości ruchu. Chciał, ale gdy tylko podniósł się na rękach, coś rzuciło nim
o najbliższe drzewo.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkukrotnie, przez co
Yumichika nie był nawet w stanie określić, co próbuje go zabić.
– Dość! – padł rozkaz. – Ten nam się przyda.
Ayasegawa uniósł głowę, skupiając spojrzenie na sylwetce,
która stanęła nad nim równie niespodziewanie. Zmrużył oczy, by odzyskać ostrość
widzenia.
– Znam cię – wyszeptał obolały, rozpoznając mężczyznę.
– Ja ciebie też, shinigami – oznajmił napastnik. – Nie zabiję
cię. Przekażesz wiadomość Seireitei.
Yumichika chciał wstać i protestować, ale nie miał siły.
Mógł tylko patrzeć nienawistnie na mężczyznę, który potwierdzał ich najgorsze
obawy.
– Powiesz im, że popełnili poważny błąd.
***
Yumichika odzyskał przytomność niedługo po tym, jak zajęto
się jego ranami. Nie były aż tak poważne, jak się początkowo wydawało.
Ktokolwiek je zadał, chciał wywołać pewien efekt, ale zależało mu, by Yumichika
przetrwał i przekazał wiadomość.
Gdy tylko otrzymali pozwolenie Unohany, do sali Ayasegawy
weszli Kenpachi i Sui-Feng. Od raportu Piątego Oficera miała zależeć pilność
następnego zebrania dowódców, którzy nie oddalali się od Jedynki, posyłając do
Oddziałów swoich zastępców.
– Nieźle cię urządzili – mruknął Kenpachi.
Yumichika odwrócił spojrzenie, zaciskając zęby ze
wściekłości. Dawno nikt go tak nie poharatał, do tego z taką łatwością. Chyba
nikt z nich nie docenił dotąd siły przeciwnika, a to źle wróżyło shinigamim.
– Mów – zażądała Sui-Feng.
– To był Dwór Wiatru – oznajmił Yumichika. – Dowodził nimi
nowy Pierwszy Generał, Kazui Fukuraichi. Nikt inny nie przeżył. Wiedzą, że
Corrie-chan ma zostać stracona i żądają jej uwolnienia. Inaczej to oznacza
wojnę.
Sui-Feng zmarszczyła brwi.
– Skąd wiedzieli tak szybko? – zapytała. – Od aresztowania
Shiroyamy minął zaledwie tydzień.
– Nie wiem, nic więcej nie powiedział – odparł Ayasegawa. –
Przyszli po nią.
– Są silni? – zapytał Kenpachi.
– Tak, kapitanie. Używają dziwnych technik, lecz są w tym
silni.
– Wyjaśnij.
Yumichika przekazał im wszystkie szczegóły, które pamiętał,
choć nie było tego dużo. Zaraki miał ochotę wyruszyć już teraz na poszukiwanie
silnych przeciwników, powstrzymała go jednak Yachiru, przypominając, że najpierw
muszą przekazać wieści pozostałym dowódcom. Ci nie byli zbyt szczęśliwi,
słysząc wieści.
– Znowu Shiroyama – warknął Kurochi. – Czy nie mieli jej
zostawić w spokoju?
– Obawiam się, że aresztowanie Corrien stało się po prostu
pretekstem – odparła spokojnie Kaya. – Najwyraźniej Ato Kazemichi zobaczył
idealną okazję, by zacząć wojnę.
– Więc czemu jeszcze nie zaatakował? – zapytał trzeźwo
Hitsugaya. – Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób związani ze sprawą Corrien.
Wykorzystanie naszych słabości byłoby bardziej racjonalne niż próba wymuszenia
na nas jej uwolnienia. Do czego jest mu potrzebna?
– Rada 46 i tak nie ugnie się tym żądaniom – odparł Komamura.
– Nie możemy dać się szantażować wrogowi.
– A co jeśli on chce tylko ochronić Corrie? – zapytał Hisagi.
– Czy ciebie całkiem pogięło?! – wrzasnął Kurochi. –
Kazemichi to wróg. Zamierzasz okazywać mu sympatię z powodu tej dziewuchy?
– Corrien to tylko pretekst – odezwał się Byakuya. – Ato Kazemichi
nie jest tak naiwny, by sądzić, że jednogłośnie zgodzimy się na jego warunki.
Uderzy, gdy będziemy najbardziej skłóceni. Nie powinniśmy łączyć sprawy Corrien
z nadchodzącą wojną.
– A Jednostki Terenowe? – zagaił Kyoraku. – Może czas się z
nimi skontaktować?
– Co ma to do rzeczy? – zapytał Toshiro. – Ich ekspedycje
nigdy nie wspominały o Dworze Wiatru.
– Bo nie miały wspominać – odparł Byakuya.
– Co to ma znaczyć?
– Cisza! – zagrzmiał Yamamoto. – Kapitanie Kuchiki,
skontaktujesz się z Jednostkami Terenowymi. Mają wracać i przedstawić pełny
raport. Kapitanie Kurotsuchi, z pomocą kapitan Sui-Feng znajdziecie osobę bądź
osoby odpowiedzialne za sabotaż i donoszenie wrogom o naszych działaniach.
Kapitanie Kenpachi, kapitanie Komamura, zajmiecie się patrolowaniem Rukongai.
Chcę wiedzieć, jak daleko wróg wszedł na nasze terytorium. Kapitanie Hisagi,
kapitanie Ukitake, zaczniecie przygotowania do obrony Seireitei. Bramy mają
pozostać zamknięte. Nie wolno również przepuszczać nikogo bez wyraźnego powodu.
Reszta ma czekać w gotowości na dalsze rozkazy.
***
Jednostki Terenowe zostały wymordowane. Wieść ta rozeszła
się bardzo szybko po Oddziałach, choć teoretycznie jedynie dowódcy mieli o tym
wiedzieć. A jednak nie można było tego ukryć, skoro w Rukongai co rusz
dochodziło do walki z Dworem Wiatru. Nikt już nie ograniczał wygnańców, którzy
zamierzali odzyskać to, co niegdyś stracili.
– Ta wojna trwa od pięciuset lat – przyznała Kaya, gdy
Rangiku ją o to zapytała.
Stowarzyszenie Kobiet Shinigami pomimo sytuacji postanowiło
się spotkać, choć tym razem nie było sake, śmiechu i plotek. Rozmowę zdominowała
obecna sytuacja.
– Nie znam nazwiska osoby, która wymyśliła Jednostki
Terenowe – kontynuowała Kamikuza – ale gdy tylko w Seireitei zorientowano się,
że Wygnane Rody nie zginęły, ale zaczynają odbudowywać swoją potęgę,
postanowiono działać. Jednostki miały utrzymać wpływy Dworu Wiatru z daleka od
Seireitei. Kazano nam dochować tajemnicy i o faktycznym celu misji nie wspominać
nikomu spoza Jednostek.
– Więc wiedziałaś od początku, kim jest Corrie? – zapytała poważnie
Setsuko.
– Juushiro-san powiedział mi o niej i o tym, jak niespodziewanie
znalazła się w Seireitei. Powiedział mi wtedy, że to dziecko, które zaledwie
zaczęło żyć. Zrozumiałam to dopiero, gdy ją spotkałam, choć jeszcze długo
miałam wątpliwości, czy to jej prawdziwa natura czy gra. Nie chciałam jednak
wydawać wyroków na podstawie dawnych historii.
– Jak Kurochi – prychnęła Setsuko.
Kaya uśmiechnęła się smutno. Był to jednak dość nietrwały
gest.
– Shiroyamowie zostali wygnani za wywołanie wojny – powiedziała.
– Jednostki Terenowe miały nie dopuścić do powtórki. Nie dziwię się Kurochiemu,
że podejrzewał Corrien o szpiegostwo, ale też nigdy nie spróbował jej poznać.
Może gdyby nie był tak uprzedzony, dostrzegłby, że Corrien nie jest dla nas
zagrożeniem.
– A jej oszczędziłby tych wszystkich awantur – dodała Rangiku.
– Zresztą Kirze też. Każdy inny na jego miejscu już dawno przyłożyłby swojemu
dowódcy za wtykanie nosa w ich prywatne sprawy.
Rangiku zmarkotniała. Martwiła się o przyjaciela, który od
czasu wydania wyroku na Corrie zupełnie się od wszystkich odciął i nie chciał z
nikim rozmawiać.
– Jak on się w ogóle czuje? – zapytała milcząca dotąd Rukia.
– Trudno powiedzieć – odparła Rangiku. – Jak ostatnio u
niego byłam, spławił mnie. Shuuheia trochę nie chcę na niego napuszczać, bo sam
czuje się paskudnie. Boję się, że zrobi coś głupiego, żeby ratować Corrie.
– Nie on jeden – westchnęła Rukia. – Mam wrażenie, że połowa
dowództwa szykuje bunt z tego powodu.
– Znowu dojdzie do wojny z powodu Shiroyamy – stwierdziła ponuro
Setsuko.
– To nie jest wina Corrie – prychnęła Rangiku. – A to ona
najbardziej na tym cierpi. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co może czuć
zamknięta w Wieży Żalu.
A no tak, bo przecież Byakuś zabił Shizumo i jego młodszy brat przejął władzę. Ale tak mi się wydawało, że skurczybyk coś knuje.
OdpowiedzUsuńYumi...Trzymaj się.
Ale jak kur... przybyli. Że teraz dla odmiany ten młodszy z braci jednak zmienił zdanie i się o nią upomina. No on se chyba w kuli leci. Ty zresztą też.
Wiedziałam, że trzeba było sukinkota zabić od razu. Zaczynam żałować, że tego nie zrobiłam chociaż w swojej wersji lol No dobra, w sumie próbują ją niby ocalić. Przynajmniej od śmierci, ale... Coś im nie ufam.
Hm. Ciężka sytuacja, ale zobaczymy, co Tyś tam zaplanowała.
Oj, dzieje się. Aresztowanie Corrie okazuje się bardzo wygodnym pretekstem do czynienia szkód przez Dwór wiatru, chociaż mogłabym przysiąc, że i bez tego znaleźliby pretekst, żeby najechać na Soul Society.
OdpowiedzUsuńGotei13 nie zamierzają przystać na żądania wroga, co mnie absolutnie nie dziwi, chociaż wyjątkowo nie wydaje mi się aż tak głupim posunięciem, bo jak już się przekonaliśmy, Dworowi nie można ufać.
Przy okazji wychodzi dlaczego Kurochi od początku był tak wrogo nastawiony do Corrie. Cóż, wciąż nie przepadam za typem, ale chociaż jego motywacje stały się wreszcie jasne.
Wciąż zagadką jest tożsamość donosiciela i kto wie... może przy okazji sabotażysty.
Nie zwalniasz tempa, tajemnic też póki co raczej nie ubywa, więc jak zawsze czekam w napięciu na to co tam jeszcze przygotowałaś.
Miałam się zjawić wcześniej, ale trochę spraw mi się wysypało na głowę. Tyle dobrego przyszło mi teraz z kwarantanny, że mogę wreszcie nadrobić zaległości.
Pozdrawiam gorąco!