poniedziałek, 7 lutego 2022

Rozdział 38.

Minął miesiąc mojego pisarskiego urlopu i dzięki temu zrobiłam całkiem niezłe zapasy rozdziałów, przynajmniej tutaj. Inne teksty czekają prawdopodobnie do momentu, aż skończę Kaze no Yakata. W tym tempie nie zajmie mi to wiele czasu. Czas zacząć odkrywać karty!

 

Zaginął patrol Siódmego Oddziału. Nikt nie wiedział, gdzie przepadli ani kiedy. Kontakt z nimi urwał się niedługo po wyruszeniu do Rukongai, ale nic nie wskazywało na to, że zginęli. To tylko podejrzenia. Równie dobrze mogli zdezerterować albo opóźnić powrót do Seireitei z jakiegoś powodu. Nikt nie znał prawdy.

Kapitan Komamura wysłał swojego zastępcę wraz z kilkoma ludźmi, by to sprawdzić. Iba jednak nie przyniósł wieści o podwładnych, po których ślad zaginął. Wydawało się, jakby zaginieni shinigami nigdy do Rukongai nie trafili, a brzmiało to naprawdę dziwnie.

Potem pojawiły się plotki. Tak na początku reagowano na historie o zbrojnych bandach niepokojących zwykłe dusze. Nikt z shinigamich ich nie spotkał, słyszeli jedynie różne historie, które niejednokrotnie przeczyły samym sobie.

Sprawę powierzono Jedenastce i Dwunastce, by ostatecznie stwierdzić, z jakim zagrożeniem przyjdzie im się zmierzyć. Jednak aparatura rozstawiona przez podwładnych Kurotsuchiego nie dała odpowiedzi. Ludzie Zarakiego dniami i nocami patrolowali Rukongai, ale również na nic nie trafili. W obliczu realnej groźby wojny domowej shinigami czuli się niepewnie z tą świadomością.

Dowódcy nie byli zachwyceni, kiedy dostali wezwanie na pilne zebranie do Pierwszego Oddziału. Z drugiej strony to mogło oznaczać, że na coś w końcu wpadli. Zebrali się wszyscy bez zbędnej opieszałości, oderwani od swoich aktualnych zajęć. Nikt nie ukrywał gniewu i frustracji, a puste miejsce vice-kapitana za pochmurnym Hisagim nie umknęło niczyjej uwadze. To była wciąż kwestia, której nie potrafili zaakceptować.

– Kapitanie Kurotsuchi, nalegałeś na to zebranie – odezwał się Yamamoto, nie przedłużając niepotrzebnie ciszy. – Wyjaśnij jego cel.

– Ktoś sabotuje nasze odczyty – wyjawił Mayuri, nie ukrywając wściekłości. – Od aresztowania Shiroyamy, a może nawet dłużej ktoś regularnie włamuje się do mojego Oddziału i niszczy dowody.

Po kapitanach przeszedł szmer niepokoju.

– Namierzyłeś winnego, kapitanie Kurotsuchi? – zapytał Ukitake.

– Jeszcze nie. Gdyby nie to, że zamknęliśmy ją w Wieży Żalu, byłbym przekonany, że to Shiroyama. Wszystko by się zgadzało.

– Corrie nie jest zdrajcą – warknął rozeźlony samą sugestią Hisagi.

– Tylko ty tak twierdzisz…

– Spokój! – zagrzmiał Yamamoto, ucinając kłótnię. Spojrzał surowo na Mayuriego. – Które dane dokładnie zginęły?

– Większość odczytów z ruchu przeciwnika z Rukongai od czasu śmierci Shiibashiego. Te pierwsze dane zostały skrupulatnie usunięte z systemu, zaś nowe ktoś sfałszował. Kalibracja urządzeń trochę potrwa, przez ten czas przeciwnik będzie robił, co chce.

– Powinniśmy również znaleźć winnego – odezwała się Kaya. – Inaczej nadal może chronić wroga.

– Trudno uwierzyć, że ktoś mógłby działać przeciwko Seireitei – stwierdził ze smutkiem Ukitake. – Jaki miałby w tym cel?

Nim ktokolwiek się odezwał, usłyszeli nerwowe kroki i do sali wkroczył jeden z wartowników.

– Proszę o wybaczenie wtargnięcia, ale pod Bramą Błękitnego Nurtu kilkanaście minut temu został znaleziony Piąty Oficer, Yumichika Ayasegawa-sama. Jego rany są dość poważne. Nim stracił przytomność, powiedział: „Przybyli po nią” – poinformował zebranych.

– Przybyli po nią? – powtórzył Kyoraku. – Kto taki?

– Niestety to jedyne, co powiedział Piąty Oficer Ayasegawa. Został już przetransportowany do Czwartego Oddziału.

– Wrócił sam? – zapytał Kenpachi.

– O nikim innym nic mi nie wiadomo.

 

***

 

Wschodnie Rukongai było dość spokojne i Yumichika miał pewność, że znowu niczego nie znajdą. Zaczynał wierzyć, że ten zaginiony patrol to naprawdę dezerterzy, więc powinni tę sprawę oddać Dwójce. To w końcu kapitan Sui-Feng miała trzymać nad tym pieczę. Wątpił zresztą, że nawet gdyby na nich trafili, byliby warci ich czasu. W Seireitei Yumichika czułby się bardziej przydatny.

Pięciu z jego ludzi właśnie dotarło na miejsce spotkania. Brakowało tylko jednej osoby.

– Gdzie Inarazaki? – zapytał zniecierpliwiony Ayasegawa.

– Pewnie znowu zgubił drogę – odparł Ohaba, szczerząc się złośliwie.

– A może znalazł sobie lepszą rozrywkę w pobliskiej wiosce – zaśmiał się Ikeda.

W innym wypadku Yumichika pewnie olałby sprawę, a Inarazakiego po jego powrocie oddał pod miecz Ikkaku, by ten nauczył młodego shinigami karności, ale w obecnej sytuacji byłoby to głupie.

– Znajdźcie go – rozkazał. – Osobiście się z nim policzę.

Shinigami rozpierzchli się wykonać polecenie, zaś Yumichika mruknął pod nosem kilka gróźb pod adresem chłopaka. Zaraz też spróbował go wyczuć, może rzeczywiście błąkał się gdzieś w pobliżu, nie potrafiąc znaleźć punktu spotkania.

Zaniepokoił się, kiedy zniknęła obecność Ohaby. Nie wyczuł żadnego przeciwnika, żadnej walki, która mogłaby to wyjaśnić. Chwilę później zniknęło kolejne reiatsu i następne. Yumichika już wiedział, że zostali zaatakowani przez coś, czego nadal nie mógł wyczuć. Z mieczem w dłoni ruszył do Ikedy, choć nie zdążył go ostrzec.

Ciało mężczyzny leżało pod drzewem w kałuży krwi z roztrzaskanej głowy. Gdyby przyjrzeć się lepiej, byłoby widać bardziej makabryczne szczegóły zbrodni. Yumichika skupił się bardziej na otoczeniu, mając nadzieję, że tak blisko wyczuje chociaż ulotny ślad przeciwnika.

Chyba tylko to go ocaliło przed pierwszym ciosem, który byłby śmiertelny, gdyby się nie uchylił. Tak został odrzucony w krzaki. Miecz wyleciał mu z ręki przy uderzeniu, a na jego ciało spadło obce reiatsu pozbawiające możliwości ruchu. Chciał, ale gdy tylko podniósł się na rękach, coś rzuciło nim o najbliższe drzewo.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkukrotnie, przez co Yumichika nie był nawet w stanie określić, co próbuje go zabić.

– Dość! – padł rozkaz. – Ten nam się przyda.

Ayasegawa uniósł głowę, skupiając spojrzenie na sylwetce, która stanęła nad nim równie niespodziewanie. Zmrużył oczy, by odzyskać ostrość widzenia.

– Znam cię – wyszeptał obolały, rozpoznając mężczyznę.

– Ja ciebie też, shinigami – oznajmił napastnik. – Nie zabiję cię. Przekażesz wiadomość Seireitei.

Yumichika chciał wstać i protestować, ale nie miał siły. Mógł tylko patrzeć nienawistnie na mężczyznę, który potwierdzał ich najgorsze obawy.

– Powiesz im, że popełnili poważny błąd.

 

***

 

Yumichika odzyskał przytomność niedługo po tym, jak zajęto się jego ranami. Nie były aż tak poważne, jak się początkowo wydawało. Ktokolwiek je zadał, chciał wywołać pewien efekt, ale zależało mu, by Yumichika przetrwał i przekazał wiadomość.

Gdy tylko otrzymali pozwolenie Unohany, do sali Ayasegawy weszli Kenpachi i Sui-Feng. Od raportu Piątego Oficera miała zależeć pilność następnego zebrania dowódców, którzy nie oddalali się od Jedynki, posyłając do Oddziałów swoich zastępców.

– Nieźle cię urządzili – mruknął Kenpachi.

Yumichika odwrócił spojrzenie, zaciskając zęby ze wściekłości. Dawno nikt go tak nie poharatał, do tego z taką łatwością. Chyba nikt z nich nie docenił dotąd siły przeciwnika, a to źle wróżyło shinigamim.

– Mów – zażądała Sui-Feng.

– To był Dwór Wiatru – oznajmił Yumichika. – Dowodził nimi nowy Pierwszy Generał, Kazui Fukuraichi. Nikt inny nie przeżył. Wiedzą, że Corrie-chan ma zostać stracona i żądają jej uwolnienia. Inaczej to oznacza wojnę.

Sui-Feng zmarszczyła brwi.

– Skąd wiedzieli tak szybko? – zapytała. – Od aresztowania Shiroyamy minął zaledwie tydzień.

– Nie wiem, nic więcej nie powiedział – odparł Ayasegawa. – Przyszli po nią.

– Są silni? – zapytał Kenpachi.

– Tak, kapitanie. Używają dziwnych technik, lecz są w tym silni.

– Wyjaśnij.

Yumichika przekazał im wszystkie szczegóły, które pamiętał, choć nie było tego dużo. Zaraki miał ochotę wyruszyć już teraz na poszukiwanie silnych przeciwników, powstrzymała go jednak Yachiru, przypominając, że najpierw muszą przekazać wieści pozostałym dowódcom. Ci nie byli zbyt szczęśliwi, słysząc wieści.

– Znowu Shiroyama – warknął Kurochi. – Czy nie mieli jej zostawić w spokoju?

– Obawiam się, że aresztowanie Corrien stało się po prostu pretekstem – odparła spokojnie Kaya. – Najwyraźniej Ato Kazemichi zobaczył idealną okazję, by zacząć wojnę.

– Więc czemu jeszcze nie zaatakował? – zapytał trzeźwo Hitsugaya. – Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób związani ze sprawą Corrien. Wykorzystanie naszych słabości byłoby bardziej racjonalne niż próba wymuszenia na nas jej uwolnienia. Do czego jest mu potrzebna?

– Rada 46 i tak nie ugnie się tym żądaniom – odparł Komamura. – Nie możemy dać się szantażować wrogowi.

– A co jeśli on chce tylko ochronić Corrie? – zapytał Hisagi.

– Czy ciebie całkiem pogięło?! – wrzasnął Kurochi. – Kazemichi to wróg. Zamierzasz okazywać mu sympatię z powodu tej dziewuchy?

– Corrien to tylko pretekst – odezwał się Byakuya. – Ato Kazemichi nie jest tak naiwny, by sądzić, że jednogłośnie zgodzimy się na jego warunki. Uderzy, gdy będziemy najbardziej skłóceni. Nie powinniśmy łączyć sprawy Corrien z nadchodzącą wojną.

– A Jednostki Terenowe? – zagaił Kyoraku. – Może czas się z nimi skontaktować?

– Co ma to do rzeczy? – zapytał Toshiro. – Ich ekspedycje nigdy nie wspominały o Dworze Wiatru.

– Bo nie miały wspominać – odparł Byakuya.

– Co to ma znaczyć?

– Cisza! – zagrzmiał Yamamoto. – Kapitanie Kuchiki, skontaktujesz się z Jednostkami Terenowymi. Mają wracać i przedstawić pełny raport. Kapitanie Kurotsuchi, z pomocą kapitan Sui-Feng znajdziecie osobę bądź osoby odpowiedzialne za sabotaż i donoszenie wrogom o naszych działaniach. Kapitanie Kenpachi, kapitanie Komamura, zajmiecie się patrolowaniem Rukongai. Chcę wiedzieć, jak daleko wróg wszedł na nasze terytorium. Kapitanie Hisagi, kapitanie Ukitake, zaczniecie przygotowania do obrony Seireitei. Bramy mają pozostać zamknięte. Nie wolno również przepuszczać nikogo bez wyraźnego powodu. Reszta ma czekać w gotowości na dalsze rozkazy.

 

***

 

Jednostki Terenowe zostały wymordowane. Wieść ta rozeszła się bardzo szybko po Oddziałach, choć teoretycznie jedynie dowódcy mieli o tym wiedzieć. A jednak nie można było tego ukryć, skoro w Rukongai co rusz dochodziło do walki z Dworem Wiatru. Nikt już nie ograniczał wygnańców, którzy zamierzali odzyskać to, co niegdyś stracili.

– Ta wojna trwa od pięciuset lat – przyznała Kaya, gdy Rangiku ją o to zapytała.

Stowarzyszenie Kobiet Shinigami pomimo sytuacji postanowiło się spotkać, choć tym razem nie było sake, śmiechu i plotek. Rozmowę zdominowała obecna sytuacja.

– Nie znam nazwiska osoby, która wymyśliła Jednostki Terenowe – kontynuowała Kamikuza – ale gdy tylko w Seireitei zorientowano się, że Wygnane Rody nie zginęły, ale zaczynają odbudowywać swoją potęgę, postanowiono działać. Jednostki miały utrzymać wpływy Dworu Wiatru z daleka od Seireitei. Kazano nam dochować tajemnicy i o faktycznym celu misji nie wspominać nikomu spoza Jednostek.

– Więc wiedziałaś od początku, kim jest Corrie? – zapytała poważnie Setsuko.

– Juushiro-san powiedział mi o niej i o tym, jak niespodziewanie znalazła się w Seireitei. Powiedział mi wtedy, że to dziecko, które zaledwie zaczęło żyć. Zrozumiałam to dopiero, gdy ją spotkałam, choć jeszcze długo miałam wątpliwości, czy to jej prawdziwa natura czy gra. Nie chciałam jednak wydawać wyroków na podstawie dawnych historii.

– Jak Kurochi – prychnęła Setsuko.

Kaya uśmiechnęła się smutno. Był to jednak dość nietrwały gest.

– Shiroyamowie zostali wygnani za wywołanie wojny – powiedziała. – Jednostki Terenowe miały nie dopuścić do powtórki. Nie dziwię się Kurochiemu, że podejrzewał Corrien o szpiegostwo, ale też nigdy nie spróbował jej poznać. Może gdyby nie był tak uprzedzony, dostrzegłby, że Corrien nie jest dla nas zagrożeniem.

– A jej oszczędziłby tych wszystkich awantur – dodała Rangiku. – Zresztą Kirze też. Każdy inny na jego miejscu już dawno przyłożyłby swojemu dowódcy za wtykanie nosa w ich prywatne sprawy.

Rangiku zmarkotniała. Martwiła się o przyjaciela, który od czasu wydania wyroku na Corrie zupełnie się od wszystkich odciął i nie chciał z nikim rozmawiać.

– Jak on się w ogóle czuje? – zapytała milcząca dotąd Rukia.

– Trudno powiedzieć – odparła Rangiku. – Jak ostatnio u niego byłam, spławił mnie. Shuuheia trochę nie chcę na niego napuszczać, bo sam czuje się paskudnie. Boję się, że zrobi coś głupiego, żeby ratować Corrie.

– Nie on jeden – westchnęła Rukia. – Mam wrażenie, że połowa dowództwa szykuje bunt z tego powodu.

– Znowu dojdzie do wojny z powodu Shiroyamy – stwierdziła ponuro Setsuko.

– To nie jest wina Corrie – prychnęła Rangiku. – A to ona najbardziej na tym cierpi. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co może czuć zamknięta w Wieży Żalu.

2 komentarze:

  1. A no tak, bo przecież Byakuś zabił Shizumo i jego młodszy brat przejął władzę. Ale tak mi się wydawało, że skurczybyk coś knuje.
    Yumi...Trzymaj się.
    Ale jak kur... przybyli. Że teraz dla odmiany ten młodszy z braci jednak zmienił zdanie i się o nią upomina. No on se chyba w kuli leci. Ty zresztą też.
    Wiedziałam, że trzeba było sukinkota zabić od razu. Zaczynam żałować, że tego nie zrobiłam chociaż w swojej wersji lol No dobra, w sumie próbują ją niby ocalić. Przynajmniej od śmierci, ale... Coś im nie ufam.
    Hm. Ciężka sytuacja, ale zobaczymy, co Tyś tam zaplanowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, dzieje się. Aresztowanie Corrie okazuje się bardzo wygodnym pretekstem do czynienia szkód przez Dwór wiatru, chociaż mogłabym przysiąc, że i bez tego znaleźliby pretekst, żeby najechać na Soul Society.
    Gotei13 nie zamierzają przystać na żądania wroga, co mnie absolutnie nie dziwi, chociaż wyjątkowo nie wydaje mi się aż tak głupim posunięciem, bo jak już się przekonaliśmy, Dworowi nie można ufać.
    Przy okazji wychodzi dlaczego Kurochi od początku był tak wrogo nastawiony do Corrie. Cóż, wciąż nie przepadam za typem, ale chociaż jego motywacje stały się wreszcie jasne.
    Wciąż zagadką jest tożsamość donosiciela i kto wie... może przy okazji sabotażysty.
    Nie zwalniasz tempa, tajemnic też póki co raczej nie ubywa, więc jak zawsze czekam w napięciu na to co tam jeszcze przygotowałaś.
    Miałam się zjawić wcześniej, ale trochę spraw mi się wysypało na głowę. Tyle dobrego przyszło mi teraz z kwarantanny, że mogę wreszcie nadrobić zaległości.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń

Laurie January