niedziela, 12 kwietnia 2020

Rozdział 2.

Miało być za dwa tygodnie od pierwszego, ale postanowiłam sobie i Wam zrobić wielkanocny prezent. Zwłaszcza że ta Wielkanoc jest jakaś dziwna i nieprzyjemna.
***

Corrie nie wyciągnęła z Kiry, komu Hisagi miał złożyć propozycję zostania vice-kapitanem Dziewiątki. Nieważne, jakich argumentów użyła, tym razem był nieugięty. Miała być cierpliwa – tyle usłyszała.
Nadal była na niego trochę zła za ostatnie dni, ale musiała przyznać, że ulżyło jej, kiedy upewniła się, że rzeczywiście głównie chodziło o przedyskutowanie tej sprawy. Wiedziała, że nowy kapitan potrzebuje czasu i na żałobę po swoim poprzedniku, który bardzo go wspierał po wojnie z Aizenem, i na wdrożenie się w nowe obowiązki. I tak był w dobrej pozycji, bo znał swój Oddział od podszewki. Tylko ta nowa, kapitańska odpowiedzialność i białe haori z wyhaftowaną dziewiątką na plecach odróżniały go od niego samego sprzed kilku tygodni.
Miała zamiar odwiedzić Hisagiego i spróbować zdobyć interesującą ją informację u źródła, ale nie spodziewała się, że przyjaciel sam zjawi się w Czwórce.
Dostrzegła go, gdy wraz z jakimś szeregowcem wyszedł na werandę. Chłopak wskazał mu na nią, więc najwyraźniej nie przyszedł tu na konsultacje medyczne. Co jak co, ale Corrie nie miała wystarczających uprawnień, żeby zajmować się wyższymi rangą przedstawicielami Gotei.
Schowała miecz do saya i pomachała przyjacielowi z uśmiechem. Cóż, najwyraźniej sam się prosił o przesłuchanie, ale nie miała nic przeciwko temu.
– Yo.
– Cześć, Corrie. Wolne?
– Godzinę temu skończyłam dyżur, a do treningu mam trochę czasu dla siebie. Co cię sprowadza?
Hisagi podrapał się po karku i uśmiechnął niemrawo. Shiroyama wyczuła, że coś jest nie tak. Wstała i otrzepała się z trawy.
– Masz ochotę na herbatę? – zapytała, nim odpowiedział na pierwsze pytanie.
- Chętnie.
Z czymkolwiek przyszedł, czas przygotowania napoju miał dać mu chwilę na ułożenie myśli. Corrie też nie pozwoliła sobie na insynuacje, o co może chodzić. Nastawiła się na wszystko, skoro przyszedł do niej z taką miną.
Usiedli na werandzie z dala od często uczęszczanych miejsc. Tu zwykle spędzała czas z Kirą, gdy przychodził do niej do Oddziału, choć nie pozwalali sobie na zbyt wiele. Tu jednak mieli odrobinę prywatności.
– Jak to być kapitanem? – zapytała niezobowiązująco.
– Nadal wszystko jest na mojej głowie – zażartował, ale zaraz spoważniał. – Zapomniałem, że kapitan ma tyle obowiązków. Kapitan Shiibashi ze wszystkim sobie radził, nieraz wypełniał część dokumentów, którymi ja powinienem się zająć i wyglądało, jakby nic go to nie kosztowało.
– Jesteś zmęczony – stwierdziła. – Potrzebujesz vice-kapitana.
– Wiem, wszyscy mi o tym przypominają – odparł. – To jednak nie taka prosta sprawa. Wbrew pozorom nie ma za wielu kandydatów, których widziałbym jako swojego zastępcę.
– Izuru wspominał, że się zdecydowałeś, ale nie chciał powiedzieć, kogo wybrałeś – zagaiła.
– Przekonał mnie. – Uśmiechnął się. – No cóż, jak rozmawiałem o tym z Sasakibe, ostrzegał mnie, że to może być problematyczny wybór, ale Kira stwierdził, że teraz jestem kapitanem i mogę postawić na swoim. Chociaż mam wrażenie, że miał w tym jakiś interes.
– To ktoś z Trójki? – zapytała.
Na myśl przyszło jej kilku kandydatów, zarówno tych, których Izuru doceniał, a także tych, których chciałby się z Oddziału pozbyć.
Hisagi się zaśmiał.
– Nie, to nikt z Trzeciego. Chciałbym, żebyś to ty została moim vice-kapitanem.
Corrie zatkało. Nie spodziewała się takich słów. Nie, żeby była słaba, ale nie bez powodu została karnie przeniesiona do Czwórki i dotąd pozostawała bez stopnia oficerskiego. Wiedziała, że kapitan Trzeciego Oddziału będzie najgłośniej protestował przeciwko tej nominacji. Poza tym była jeszcze kwestia ich przyjaźni. Ktoś mógłby mieć też o to pretensje, bo przecież to prawie jakby wybrał ją tylko dlatego. Czy mogła się więc na to zgodzić?
– Corrie, wiem, że jest wiele przeciw, ale prawdę mówiąc, nasz Trzeci Oficer nie ma kompetencji do wyższego stanowiska. Świetnie działa w terenie, ale Dziewiątka to pierwsza linia obrony, redakcja, do nas przychodzą wszystkie papiery z pozostałych Oddziałów, nim trafią do Jedynki. Kyoya sobie z tym nie poradzi.
– Na pewno są jeszcze inni kandydaci – mruknęła.
– Są, ale nie widzę nikogo prócz ciebie na tym stanowisku. Ufam ci.
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Jesteśmy przyjaciółmi.
– Dlatego wiem, że będzie nam się dobrze pracować – odparł. – Masz prawo się nie zgodzić, zresztą dopiero dzisiaj złożę oficjalny wniosek o twoją nominację. Większość kapitanów cię poprze. Nie musisz mi odpowiadać już, ale przemyśl to.
– Zaskoczyłeś mnie – przyznała. – Do tego wciągnąłeś w to Izuru.
– Biedaczek musiał się namęczyć, żeby nie wypaplać. – Zaśmiał się. – Podobno bezlitośnie go przesłuchiwałaś.
– Hisagi – syknęła, czerwieniąc się. – Bez takich.
Shuuhei roześmiał się głośniej, za co dostał sójkę.
– Ej, tak do swojego kapitana? – rzucił.
– Jeszcze na nic się nie zgodziłam – prychnęła.
– Ale wiem, że się zgodzisz. Nie jesteś kimś, kto chciałby resztę życia spędzić w Czwórce. – Wyszczerzył się wrednie.
Prychnęła z pogardą.
– I właśnie za to cię nienawidzę – odparła.
– Bzdura.
– Idź już sobie, kapitanie Hisagi. Niedługo mam trening.
– No proszę, wyganiasz mnie. Ładnie to tak?
Po chwili oboje się śmiali. Corrie odprowadziła przyjaciela do bram Oddziału, obiecując, że pomyśli o jego propozycji. Nie chciała robić mu przykrości, ale chodziło też o pozycję Hisagiego. Był kapitanem, jego zastępca musiał dbać o wizerunek dowódcy i Oddziału, a ona miała już swoje na sumieniu. Nie mogła mu utrudniać pracy.
Prawdą było, że wiele by dała za powrót do Szóstego Oddziału jako Trzeci Oficer. Brakowało jej tego i bardzo długo nie mogła przyzwyczaić się do Czwórki. Wręcz tego odmawiała na początku, nie próbując nawet przykładać się do obowiązków. Co śmieszniejsze, to Hanatorou pokazał jej, że może wszelkie prace sprzątające i dostawcze są denerwujące, ale lecząc i niejednokrotnie ratując czyjeś życie, są bardzo istotną częścią Gotei 13. I tę część swoich obowiązków wypełniała z zaangażowaniem, choć natura jej samej i ta należąca do Yukikaze łaknęła czegoś innego. Terenu, walki, ruchu. W Czwartym dni były takie same, nieraz dyżury wypełniała nuda, której nie było czym zabić, skoro wszystko zostało posprzątane, a środki opatrunkowe i leki uzupełnione.
Powoli zaczynała się z tym godzić. Może gdyby miała w sobie więcej pokory tak, jak tego chciał kapitan Kuchiki, nie doszłoby do tej całej sytuacji. Lecz była pokorna przez tyle lat, że zostając shinigami, na zawsze pogrzebała tamtą siebie, która w milczeniu znosiła szykany i słowa krytyki. Nie było powodu, by Kurochi jej tak nienawidził, a jednak atakował za każdym razem, gdy tylko miał okazję. Broniła się jedynie, ale to on miał władzę.
Zresztą nie tylko konflikt z Kurochim mógłby przynieść kłopoty. Był jeszcze Dwór Wiatru. Może odpuścili, ale shinigami z pewnością nie zapomnieli, przez kogo powstał ten problem. Stąd, głównie stąd miała wątpliwości do przyjęcia tak ważnego przecież stanowiska. Co jeśli Dwór nie powiedział ostatniego słowa i upokorzony przez Kuchikiego Shizumo postanowi zemścić się po latach? A bycie vice-kapitanem zobowiązuje.
– Shiroyama-san, pozwól proszę.
Trochę ją wystraszyło, że sama kapitan Unohana ją woła. Nie miała wobec swojej dowódczyni jakiś szczególnych zastrzeżeń, ale też starała się nie zwracać na siebie uwagi. Chyba niczego nie przeskrobała.
Unohana zaprowadziła ją do swojego gabinetu. Corrie była tu może ze dwa razy, niedługo po przyjęciu do Oddziału i niedawno, gdy Retsu przekazywała jej informację o śmierci Shiibashiego i poprosiła, by miała oko na Hisagiego.
– Czy coś przeskrobałam, pani kapitan? – zapytała, nie chcąc trwać w tej niezręcznej ciszy.
– Martwisz się, Shiroyama-san.
– Nie, to nic takiego.
– Corrien, dobrze pamiętam dzień, kiedy kapitan Kuchiki cię tu przysłał, a robił to z ciężkim sercem, tracąc naprawdę dobrego oficera. Miałam spore wątpliwości, czy to dobry pomysł, żeby cię tu przyjąć. Mimo że tak bardzo nie chcesz tutaj być, starasz się. Tak bardzo to do ciebie nie pasuje, ale nie pozwalasz sobie odpuścić. Do tego wciąż ciężko trenujesz. Nie ma w Czwartym Oddziale wielu shinigami, którzy cały swój wolny czas poświęciliby swojemu stylowi walki.
– Do czego pani zmierza, pani kapitan?
– Wiem o nominacji kapitana Hisagiego. Wybrał mądrze, choć widzę, że ty wciąż się wahasz.
– Sama pani powiedziała, że jestem dość problematyczną jednostką.
– Młodą i temperamentną. To prawda. Nie bez powodu jednak piastowałaś stanowisko Trzeciego Oficera w Szóstym Oddziale. Może trochę zbyt szybko, ale nie widzę powodu, byś nie miała wrócić do regularnej służby.
Corrie nie była pewna, co odpowiedzieć. Najwyraźniej miała aprobatę Unohany, by przyjąć nominację, choć sama wciąż się wahała.
– Chyba nie potrafię wziąć na siebie takiej odpowiedzialności – szepnęła.
– Nikt cię do tego nie zmusi, ale pamiętaj, że taka okazja nie zdarzy się znowu zbyt szybko. Sama chyba wiesz, jak daleko chciałabyś zajść.
– Chyba muszę się z tym przespać.
– Dobrze, nie naciskam. Wróć do swoich obowiązków, Corrien.
Shiroyama ukłoniła się i wyszła. Była tym zaskoczona, do tego naprawdę nie potrafiła z czystym sumieniem odpowiedzieć, czy chce zostać vice-kapitanem w Dziewiątce. Choć może to nie była kwestia chęci a możliwości, bo wciąż uważała, że nie zasłużyła na tak wiele w życiu. Wiedziała jednak, co usłyszałaby od każdego z przyjaciół, gdyby zapytała ich o zdanie. Zresztą to powiedziała jej Yukikaze jeszcze w chwili, gdy rozmawiała o tym z Hisagim.
Nie do końca wiedziała, na czym polega cała procedura. Czy powinna zdać jakiś test albo zaprezentować umiejętności? Na pewno niełatwo będzie się przestawić do obowiązków w nowym Oddziale i na nowym stanowisku, choć jako Trzeci Oficer już wiedziała, na czym to polega. Mimo to nadal miała wątpliwości, czy powinna przyjmować ofertę Hisagiego. Czy to w porządku?
Dzień po rozmowie z Unohaną nadal nie wiedziała, co powinna zrobić. Skupiła się bardziej na obowiązkach, nie chcąc być obciążeniem dla pozostałych członków drużyny, z którą odbywała dyżur. Tylko że nie działo się kompletnie nic i nie miała ani trochę roboty. Przez to wracała myślami do propozycji awansu, a im dłużej to rozważała, tym bardziej była na nie.
– Corrie-chan, masz gości – powiedziała Isane, przystając w drzwiach z poważną miną. – Chodź ze mną.
Domyślała się, o co chodzi, a i tak była nieco zaskoczona obecnością Matsumoto i Iby w pustym dojo. Dostrzegła vice-kapitańskie opaski, które zwykle nosili na zebraniach bądź w stanie zagrożenia. Wiedziała, że byli tu oficjalnie, zresztą koperta w dłoniach Rangiku mówiła sama za siebie.
Nie wiedziała, jak powinna zareagować. W końcu byli to jej przyjaciele i nigdy nie przejmowała się ich tytułowaniem, choć w tej sytuacji chyba powinna.
– Usiądź – rzucił Iba.
Kątem oka dostrzegła, że Isane się wycofała, choć nie odeszła całkiem. Pewnie była ciekawa, jaką decyzję Corrie w końcu podjęła.
Rangiku wzięła głęboki oddech, po czym uśmiechnęła się i powiedziała:
– Niniejszym nominuję Corrien Shiroyamę, członkinię Czwartego Oddziału na stanowisko vice-kapitana Dziewiątego Oddziału. Gratuluję, Corrie-chan.
– Dziękuję – wymamrotała Shiroyama.
– Chyba nie zamierzasz jej nie przyjąć, co? – zapytał Iba.
– Skąd...
– Masz minę, jakbyśmy próbowali cię zamknąć, a nie awansować.
– Iba ma trochę racji. Sądziliśmy, że trochę bardziej się ucieszysz. Poza tym Shuuhei bardzo liczy, że zostaniesz jego vice-kapitanem.
Corrie westchnęła. Mogła się domyśleć, że Hisagi użyje wszelkich sposobów, by osiągnąć cel. Znała go i wiedziała, że walczy, gdy mu na czymś zależy. No i chyba by sobie nie darowała, gdyby pewnego dnia trafił do Czwórki z przemęczenia.
– Nie powinnam się wahać i szukać sobie wymówek – odparła. – Zostanę vice-kapitanem Dziewiątki.
– To wspaniała wiadomość.
Oficjalnie obowiązki miała przejąć dopiero za miesiąc, ale w ciągu kolejnych kilku dni musiała załatwić wszystko w sprawie przeniesienia, a potem już stanie się członkiem Dziewiątki i zacznie pracować u boku Hisagiego.
Przyjaciele pomogli się jej przenieść do nowego lokum, a Matsumoto nie odpuściła im świętowania tej nominacji. W końcu wszystko zaczęło się układać, należało śmiechem przegonić smutki i pozwolić życiu trwać.

3 komentarze:

  1. Uff, jednak przyjęła nominację. Przez chwilę sądziłam że Corrie jednak odmówi. Ale jak przeczytałam, kto przyniósł jej nominację, to udało mi się uspokoić. Rangiku zawlokłaby ją gdzie trzeba w ostateczności, tak mi się wydaje. Przecież nie pozwoliłaby przepracować się Hisagiemu, prawda? :)
    Dziękuję za rozdział i będę wyglądała kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tu weszłam, myśląc o tym, co było w KD. Mindfuck mi się robi.
    Naiwna Corrie, która myślała, że vice kapitanem będzie ktoś od Kiry.
    Corr Corr i jej rozterki. Raz by sobie życia nie utrudniała chociaż.
    "– Chyba nie zamierzasz jej nie przyjąć, co? – zapytał Iba.
    – Skąd...
    – Masz minę, jakbyśmy próbowali cię zamknąć, a nie awansować."
    Śmiechłam. Mogę to sobie wyobrazić.
    A no yaaa, porucznikowskie kwatery. Corrie ma własną chatę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj no tak myślałam =) aż miło na sercu, choć rozumiem obawy Corrie. Mimo wszystko duet Hisagiego i Corrie to jest coś, na co warto było czekać! Mam nadzieję, że udane były święta 😊
    Pozdrawiam,
    Sei

    OdpowiedzUsuń

Laurie January