Kira nie spał, kiedy Corrie się
obudziła. Obserwował ją z lekkim uśmiechem, jakby dawno się nie widzieli. Było
to nieco zaskakujące, bo zwykle to ona tak leżała, chłonąc jego widok, nim
upomniał się o nich dzień, a ona musiała wykraść się z Trzeciego Oddziału. Teraz
jednak nie było już takiej potrzeby.
– Dzień dobry, vice-kapitan
Shiroyama – odezwał się szeptem.
– Będziesz to ciągle powtarzał?
– Muszę się przyzwyczaić –
odparł.
– Głupi jesteś, Izuru, i tyle.
Podniosła się ku jego niezadowoleniu
i podeszła do okna, za którym wszystko pokrywała mlecznobiała mgła. Uśmiechnęła
się łobuzersko. Z podłogi podniosła shitagi należące do Kiry – było na nią
odrobinę za duże – i założyła na siebie.
– Dokąd się wybierasz? – Usłyszała.
– Przewietrzyć się.
– Zgłupiałaś?
– E tam, Hisagi-san śpi wśród
wzgórz Rangiku-san.
Kira roześmiał się, słysząc to „poetyckie”
określenie w jej ustach. Corrie nie czekała na niego, ale poszła do salonu i
rozsunęła drzwi na werandę. Od razu owiało ją chłodne powietrze poranka, lecząc
kaca po wczorajszej imprezie i zbyt krótkiej nocy.
Rozpierała ją radość. Od dawna
się tak nie czuła. Wolna, niczym nieskrępowana. Awans oznaczał również przydzielone
jej mieszkanie na terenie baraków Dziewiątego Oddziału. W końcu miała kąt dla
siebie, dla nich obojga, gdzie nie musieli się nikim przejmować.
Pełna szczęścia zaczęła tańczyć
po ogrodzie, który łączył jej mieszkanie z pustym o tej porze biurze i
kapitańskim lokum. Nie przejmowała się tym jednak, wesoło wywijając w rytmie,
który tylko ona słyszała.
Kira obserwował ją w samej
hakamie i lekko uśmiechnięty, ale stał w progu mieszkania. Nigdy nie był tak
swobodny jak ona, ograniczały go wpojone dawno zasady, które Shiroyama z
łatwością łamała.
– No chodź tu – pogoniła go.
– Jest zimno. Przeziębisz się.
– Nieprawda. Chodź.
Pokręcił przecząco głową.
– Jak stoisz jak kołek, to nic
dziwnego, że ci zimno.
Podeszła do niego i pociągnęła na
mokrą trawę. W końcu się poddał i ganiał za nią po całym ogrodzie ze śmiechem.
Zarażała go tą radością. Przestał się w ogóle przejmować tym, że nie wypada czy
mogli obudzić połowę Oddziału.
– Nieładnie tak biegać w negliżu
po cudzym ogrodzie. – Usłyszeli.
Na werandzie kapitańskiego biura
stał Hisagi, uśmiechając się rozbawiony widokiem, który zastał po powrocie z baraków
Oddziału Dziesiątego. Kira zrobił się czerwony, a Corrie roześmiała się.
Rzeczywiście wyglądali dość niecodziennie i prywatnie, nie powinni się tak
pokazywać publicznie.
– Kapitan Hitsugaya wyrzucił cię
z Dziesiątki? – zapytała Shiroyama.
– Nie bądź złośliwa, Corrie. Za
pół godziny chcę cię widzieć w biurze. Mamy robotę.
– No wiesz co, kapitanie – jęknęła.
– Pretensje nie do mnie.
– Zaraz przyjdę.
Pociągnęła Kirę do środka swojego
mieszkania, które jeszcze kilka miesięcy temu należało do Hisagiego. Ten uśmiechnął
się pod nosem i wrócił do biura, żeby zaparzyć herbaty.
Na śniadanie nie było już czasu.
Corrie umyła się szybko, związała włosy różową wstążką, która wpadła jej w ręce
jako pierwsza, i pożegnała się z Kirą. Też niedługo zaczynał swoją służbę. Do
obiadu, a może nawet do wieczora się nie zobaczą, wykonując swoje obowiązki.
Dopiero wtedy na nowo będą jedynie Corrie i Izuru.
Hisagi opierał się o parapet z
raportem w jednej i herbatą w drugiej ręce. Wskazał przyjaciółce kubek
parującego napoju pogrążony w lekturze.
– Co się stało? – zapytała.
– Dwunastka dała sygnał o nietypowej
obecności na rubieżach Rukongai. Energia, którą złapały skanery, raczej nie
należy do Pustych, więc to my musimy się tym zająć.
Corrie skrzywiła się lekko.
Oficjalnie miała zostać vice-kapitanem dopiero za trzy tygodnie, na razie
przygotowywała się do swoich nowych obowiązków. Mieszkała tu zaledwie od
wczoraj, kiedy Hisagi przedstawił ją Oddziałowi. Kojarzyła wielu z nich, ale
dotąd była tu gościem. Teraz miała dowodzić tymi ludźmi, choć jeszcze niewiele
o nich wiedziała.
Hisagi rozumiał jej dylemat.
Niegdyś sam był nieco zagubiony, gdy dostał taką odpowiedzialność. Najchętniej nie
wysyłałby jej jeszcze w teren, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia.
Dziewiątka miała zbyt ważną rolę, by pozwolić sobie na takie uchybienia.
– Spokojnie. Pomogę ci –
zapewnił. – Z czasem będziesz sama wiedziała, co robić.
– Raczej nie widzą mnie jeszcze
jako ich vice-kapitana.
– Wybacz, ale nie mamy innego
wyjścia.
Pokrótce wyjaśnił jej, o co
chodzi, po czym Corrie wzięła kilku ludzi i ruszyła w teren sprawdzić, jak wygląda
to na miejscu. Same odczyty jeszcze zbyt wiele nie wyjaśniały, a mogło chodzić
o bezpieczeństwo Soul Society.
Byli gotowi na starcie z potencjalnym
zagrożeniem, lecz gdy dotarli na miejsce, nikogo nie zastali. Niezbyt gęsty las
nie zachęcał do przebywania w nim zbyt długo, do tego minęło południe i po mgle
nie pozostał żaden ślad. Corrie wiedziała, że jej ludzie chętnie by coś zjedli,
zresztą sama nie miała jeszcze dziś nic w ustach, ale najpierw musiała upewnić
się, że nie grozi im tu niebezpieczeństwo. Narażenie patrolu byłoby szczytem
niekompetencji ze strony świeżo mianowanej vice-kapitan.
– Znaleźliście coś? – zapytała,
gdy shinigami skończyli się rozglądać po najbliższej okolicy.
– Nie, vice-kapitan. Czysto.
– W porządku. Zrobimy przerwę i
potem przeczeszemy okolicę raz jeszcze – zarządziła.
Nikt się nie sprzeciwił, ale też
nie zaproponowali, by usiadła razem z nimi. Dostrzegła ten dystans, który
shinigami próbowali utworzyć pomiędzy sobą a nią, ale teraz nie był najlepszy
czas, żeby się tym zajmować. Nadal w pobliżu mógł znajdować się nieokreślony
wróg, z pewnością wykorzysta wszystkie możliwości, jakie tylko zobaczy.
– Pani vice-kapitan nie je? –
zapytał jeden z shinigamich.
– Za chwilę. Chciałam się upewnić,
że na pewno jesteśmy bezpieczni.
– Nie ufa nam pani?
Uśmiechnęła się lekko.
– Ufam, lecz przezorności nigdy
za wiele. I jeszcze jedno, nie musicie zwracać się do mnie tak formalnie. Po
imieniu wystarczy.
Przyglądali jej się w milczeniu,
ale nikt nie odpowiedział. Corrie uznała, że na razie nic więcej nie może z tym
zrobić i sama też usiadła do jedzenia.
Niedługo później ponownie
przeszukali okolicę, mając nadzieję rozwiązać zagadkę alarmu.
– Corrie-san, proszę spojrzeć!
Shiroyama zbliżyła się do dwóch
shinigamich, którzy kucali na trawie. Od razu dostrzegła, co zwróciło ich
uwagę.
– Czyli ktoś tu był przed nami – uznała.
– Mogą mieć nawet kilka godzin.
– Arrancar? – podsunął jasnowłosy
shinigami.
– Wątpliwe, Dwunastka nie robiłaby
takiego rabanu z tego powodu.
– Zauważyliby otwartą Gargantę.
Poza tym wątpię, żeby jacyś Arrancarzy byliby na tyle głupi, by w obecnej
sytuacji zjawiać się w Soul Society.
Corrie przyglądała się śladom z
pochmurną miną, ale postanowiła nie ciągnąć na razie tego tematu.
– Podzielimy się na dwie grupy.
Przy odrobinie szczęścia dowiemy się, skąd i dokąd udali się nasi niespodziewani
goście – uznała.
Rozdzieliła shinigamich i wraz z
trójką podwładnych poszła za obcymi. Ten kierunek nie mówił nic konkretnego, do
tego z raportu wynikało, że reiatsu zostało zauważone tylko na tym terenie.
Czyżby doszło do walki, skoro ujawnili swoją obecność? Nic na to nie
wskazywało. Do tego obawiała się, czy nie wejdą zaraz w pułapkę.
Ślady kończyły się nagle na
rozległej polanie. Nic nie wskazywało na obozowisko bądź kontynuację po kilku
metrach.
– Shunpo? – zasugerował jeden z
mężczyzn.
– Dlaczego akurat teraz? –
odparła Corrie. – To trochę dziwne, bo nie wygląda, żeby byli ścigani.
Nikt nie umiał odpowiedzieć na to
pytanie, więc wrócili po swoich śladach. Zresztą niedługo okazało się, że drugi
oddział znalazł się w dokładnie tym samym położeniu.
– Wracamy do Seireitei –
postanowiła Corrie.
– Jest już późno. Nie lepiej
zanocować w Rukongai?
– Nie. Nie będziemy ryzykować, poza
tym coś tu nie gra i lepiej od razu poinformować o tym kapitana. Wracamy.
W Seireitei zjawili się w środku
nocy. Corrie posłała patrol na spoczynek, a sama weszła do biura. Ku jej
zaskoczeniu Hisagi wypełniał właśnie raporty.
– Pracujesz o tej porze? –
zapytała.
– Już wróciliście?
– Wolałam nie nocować w pobliżu
potencjalnego zagrożenia, choć nie przyjęło się to z entuzjazmem. – Uśmiechnęła
się krzywo. – Znaleźliśmy jedynie ślady stóp. Prawdopodobnie sandały, ale
wątpię, żeby należały do shinigami. Pojawiają się niespodziewanie i tak samo
znikają.
– Rozumiem. Idź odpocząć. Jutro
zdasz szczegółowy raport, a potem wyślemy ludzi do obserwacji tego miejsca. Nie
zaszkodzi się przygotować i mieć oko na okolicę.
– Rubieże Rukongai podlegają
Jednostkom Terenowym, prawda? – zapytała. – Nie będziemy wchodzić sobie w drogę?
– Cokolwiek to jest, Jednostki
tego nie zauważyły, a to grozi bezpośrednio Seireitei, więc to nasza robota,
Corrie.
– Mam nadzieję, że to fałszywy
alarm – odparła.
– Ja też. Idź odpocząć.
– Ty też nie siedź zbyt długo.
Shuuhei nie miał zbyt dobrych
przeczuć już rano, gdy wysyłał przyjaciółkę z patrolem. Teraz tylko upewnił
się, że dzieje się coś złego. Nie podobało mu się, że akurat w momencie, gdy
oboje przejmują nowe obowiązki, ale wątpił, żeby narzekanie coś zmieniło.
Musieli się z tym zmierzyć i koniec. Gorzej, że przeczuwał jeszcze konflikt w
Oddziale. Wiedział, że wiele osób będzie niezadowolonych z jego decyzji, ale
ufał, że Corrie przekona ich do siebie. Nie stanie się to może od razu, ale krok
po kroku zrozumieją, że wybrał dla nich najlepszą vice-kapitan z możliwych.
Rano przekazał wieści
Kapitanowi-Dowódcy, choć nie mógł pochwalić się zbyt spektakularnymi wynikami.
Posłał też jeden z pododdziałów do obserwacji tego miejsca przez całą dobę, nie
chcąc niczego przeoczyć. Jednak życzył sobie spokoju jeszcze przez jakiś czas.
Gdy wrócił do Oddziału, dostrzegł
kilku shinigamich naprzeciw Corrie. Czuł ich wzburzenie, zaś Shiroyama stała w
pełni spokojna.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Nie życzymy sobie tej kobiety z
Czwórki w naszym Oddziale – odparł jeden z młodszych oficerów, Akihito Matsuhi.
– Kapitanie, to miejsce należy się Kyoyi-sanowi. Nie pańskiej przyjaciółce.
– Tłumaczyłem wam już, że to
akurat ma najmniejsze znaczenie – odparł spokojnie.
Chciał coś jeszcze powiedzieć,
ale przerwała mu Corrie:
– Mylisz się w jednym,
Matsuhi-san. Nie należę już do Czwartego Oddziału, ale odpowiadam za Dziewiątkę
jako jej vice-kapitan.
– I myślisz, że to zaakceptujemy?
Poza tym skąd znasz moje nazwisko? Nie przedstawiałem ci się.
– Przejrzałam akta personalne członków
Oddziału – wyjaśniła. – Z pewnością nie pamiętam jeszcze wszystkich, ale mam
nadzieję zmienić to za jakiś czas. Co byłby ze mnie za vice-kapitan, gdybym nie
znała członków mojego Oddziału?
– Ty nie bądź taka mądra.
– Dość – zagrzmiał Hisagi. –
Dajcie jej chociaż szansę, a teraz wracajcie do obowiązków. Corrie, za mną.
Zaprowadził ją do biura, milcząc.
Naprawdę miał nadzieję, że ten awans nie będzie aż tak problematyczny. W
pierwszej chwili rzeczywiście myślał o Trzecim Oficerze, który wspierał go po
śmierci kapitana Shiibashiego, ale w tym czasie dostrzegł, że to dla niego za
dużo. Tak naprawdę nie chciał nikogo obcego, z kim musiałby nauczyć się
współpracować. W tej chwili byłoby to najgorsze rozwiązanie, więc przystał na
propozycję Kiry. W końcu przez siedem lat tkwienia w Czwartym Oddziale Corrie
nabrała doświadczenia i stażu, a nie mogli udawać, że nie jest jedną z najzdolniejszych
absolwentek Akademii Shino od wielu lat. Zresztą przeciwko tej nominacji byli
tylko Kurochi i Kurotsuchi, reszta uznała, że jest dobrym kandydatem na to stanowisko.
– Naprawdę zaczęłaś uczyć się ich
imion? – zapytał, opierając się o kapitańskie biurko ze skrzyżowanymi rękoma.
– Nie chcę być ignorantką. Wiem,
że suche fakty z dokumentów nie pokazują w pełni rzeczywistości, ale od czegoś
trzeba zacząć. Dałam sobie czas do oficjalnej nominacji. Może nie wszyscy mnie
polubią, ale choć trochę poznają. Chcę, żeby mi ufali.
– To dość zaskakujące, skoro
byłaś nieprzekonana do przyjęcia awansu.
– Ale go przyjęłam i jednocześnie
przeniosłam się tutaj. Tego nie da się ukryć. Wiesz, po tym jak przenieśli mnie
do Czwartego, bardzo długo walczyłam, żeby pozostać członkiem Szóstego Oddziału.
To było głupie – przyznała. – Walczyłam o coś, co nie istniało. Kapitan Kuchiki
nie był już moim dowódcą, a ja miałam już inne obowiązki, których nie chciałam
zaakceptować. A przecież Czwarty dba o zdrowie i życie pozostałych Oddziałów.
Za moje głupie zachowanie mógł zapłacić ktoś inny. Nie chcę znowu popełnić tego
błędu. Może nie będzie łatwo, może nie uda mi się od razu, ale chcę być vice-kapitanem
Dziewiątego Oddziału. Ich vice-kapitanem.
Hisagi westchnął. Cóż, chyba
akurat tego się nie spodziewał. Corrie doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej
sytuacji i zamierzała to zmienić w dość dojrzały sposób. Chyba do tej pory nie
dostrzegł, jak bardzo się zmieniła przez ostatnie lata.
– A sądziłem, że masz być moim
vice-kapitanem – mruknął.
– I jestem. Ufasz mi przecież.
Teraz czas, żebym została również vice-kapitanem twojego Oddziału. Nie stanie
się to od razu, ale muszę próbować. Inaczej nic się nie zmieni.
– Mam nadzieję, że obejdzie się
bez większych konfliktów. Zwłaszcza teraz.
– Mamy jakieś nowe informacje?
– Nie. To mnie martwi. Do kogo
należała ta energia? Co tam robili? Czy są dla nas zagrożeniem? Tyle pytań i
zero odpowiedzi.
– Cierpliwości. Obserwujemy ten
teren. Zorganizuję też jednostkę szybkiego reagowania, gdyby trzeba było pójść
naszym ludziom z pomocą. Choć mam nadzieję, że nie będziemy musieli sięgać po
tak radykalne środki.
– Ja też. Skocz potem do
Dwunastego Oddziału, może coś już znaleźli, a na razie weźmy się za bieżącą
robotę.
"– Dzień dobry, vice-kapitan Shiroyama – odezwał się szeptem.
OdpowiedzUsuń– Będziesz to ciągle powtarzał?
– Muszę się przyzwyczaić – odparł.
– Głupi jesteś, Izuru, i tyle."
Słodko. A Corrie po nim jeździ od rana.
"– Zgłupiałaś?
– E tam, Hisagi-san śpi wśród wzgórz Rangiku-san."
Ah no przecież. Jestem tak przyzwyczajona do mojej wersji, gdzie Hisag jest z Hotarubi, a Rangiku z Ginem, że aż się przez moment zdziwiłam.
"który łączył jej mieszkanie z pustym o tej porze biurze"
Biurem. Coś się kopsło, ale nie powinnams się czepiać. Wiem, że sama pewnie też walę gafy jak diabli.
"Podeszła do niego i pociągnęła na mokrą trawę. W końcu się poddał i ganiał za nią po całym ogrodzie ze śmiechem. Zarażała go tą radością. Przestał się w ogóle przejmować tym, że nie wypada czy mogli obudzić połowę Oddziału."
Boże, widzę ich takich nie do końca odzianych, hasających po mokrej trawie i śmiejących się jak na haju. *płacze ze śmiechu* Umierooom.
"– Dwunastka dała sygnał o nietypowej obecności na rubieżach Rukongai.
Przez te harce przeczytałam obcności na lubieżnym Rukongai XD
No ładnie. Corrie szybko się ogarnęła. Przetrwała prześladwania w Akademii to i tu sobie poradzi. Jest dużą, dzielną dziewczynką.
Miły początek, ale oczywiście to ty, więc znowu się zaczyna dziać. Dojrzała postawa Corrie względem oddziału dziewiątego robi wrażenie. Jestem pewna, że będzie dobrą vice-kapitan. Ciekawi mnie, co to za energia i co ty tam naszykowałaś naszym bohaterom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sei
To, że Corrie nie zostanie ot tak, po prostu przyjęta, było dość pewne. Ciężko jest tak po prostu zaakceptować kogoś z zewnątrz. Na to potrzeba czasu :) Scena z początku jest przeurocza, mam nadzieję, że będzie więcej takich.
OdpowiedzUsuńWidzę, że rozdział bez akcji, to rozdział stracony. W pewnym sensie to rozumiem, co za dużo spokoju, to niezdrowo.
Miło również zobaczyć Corrie jako kogoś tak zdecydowanego :) Może wahać się z decyzją, ale jak już ją podejmie, to prze do przodu i nie zatrzymuje się. To ważne. No nic, pozdrawiam i do zobaczenia pod kolejnym rozdziałem :)
Przybywam jak zwykle spóźniona... nie mam pojęcia jak to się dzieje, że wchodzę na bloga, bo wreszcie mam czas na czytanie i są dwa rozdziały, a jak kończę czytać pojawia się trzeci? W każdym razie nie narzekam, bo dzięki temu miałam więcej do przeczytania, dzięki czemu miło spędziłam czas w towarzystwie Corrie, Kiry i Hisagiego <3.
OdpowiedzUsuńHisagi i Corrie na czele dziewiątego oddziału to prawdziwy dreamteam, świetnie, że Corrie się zdecydowała na objęcie posady vice kapitana, bo z pewnością fajnie będzie się czytało o ich współpracy. Wierzę, że podwładni zaczną ją szanować, bo po tym wszyskim należy się dziewczynie ! Może będzie miała szansę udowodnić podczas misji na co ją stać, swoją drogą jestem ciekawa co tam szykujesz i któż to zamierza mącić tym razem.
No a scena początkowa z Izuru to perełka! Cudownie się czyta o tych dwóch słodziakach, liczę na więcej.
Robi się coraz ciekawiej, więc jak zawsze uzbrajam się w cierpliwość i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam gorąco!