Dalsze użycie shunpo nie
wchodziło w grę. Była na to zbyt wyczerpana, ledwo powłóczyła nogami i chyba
tylko siłą woli stawiała kolejne kroki. Do Seireitei miała jeszcze kawał drogi,
jednak nie była pewna, czy zgubiła pościg. Obniżenie poziomu reiatsu mogło nie
wystarczyć, by uciec tym bestiom.
Zaklęła paskudnie, wyczuwając
obecność Pustych. Jeszcze tego jej brakowało. Było ich tylko kilka, lecz w
obecnym stanie stały się barierą nie do przejścia. Obniżyła bardziej własne reiatsu
i zamierzała ominąć niebezpieczeństwo, gdy jeden z Pustych wypadł spomiędzy
drzew tuż przed nią. Zaatakował tak szybko, że nie zdołała uskoczyć. Krzyknęła
i potoczyła się po ziemi.
Wiedziała, że przyjdzie jej tu
umrzeć. Przez cholernego, słabego Pustego, z którym nie miałaby normalnie
żadnych problemów. Przecież była cholernym vice-kapitanem, a tak łatwo dała się
załatwić. Nawet nie wyciągnęła Zanpakutou. Żałosny koniec.
Otworzyła oczy, czując znajome
reiatsu. Przez chwilę widziała tylko rozmazaną plamę, domyślając się, że
shinigami przy niej klęczał. Złapała go za rękaw, sycząc z bólu.
– Leż spokojnie. – Usłyszała.
– Yumi... chika... – wymamrotała.
– Zaraz cię stąd zabierzemy.
Spokojnie.
Słyszała w jego głosie panikę. To
oznaczało tylko jedno – jej stan był poważny i natychmiast potrzebowała pomocy.
Z trudem wygrzebała zza pazuchy mosiężne pudełeczko, które przy upadku boleśnie
obiło żebra.
– Próbki dla Dwunastki – szepnęła,
nim straciła przytomność.
Yumichika z trudem wyczuł puls
przyjaciółki. Nie wiedział, co się z nią działo przez ostatnie cztery miesiące,
lecz wyglądała okropnie i tak bardzo bezbronnie na granicy życia i śmierci. To
był jeden z niewielu momentów, kiedy żałował, że nie ma przeszkolenia medycznego,
choć rany Corrie wyglądały poważnie i wątpił, by pierwsza pomoc cokolwiek tu
zdziałała.
– Co z nią? – zapytał Ikkaku, gdy
uporał się z ostatnim Pustym.
– Umrze, jeśli się nie pośpieszymy.
Madarame dopiero po chwili
zrozumiał sens słów przyjaciela, bo nigdy nie widział go tak spanikowanego.
Powstrzymał się przed warknięciem czegoś nieprzyjemnego, za to wziął ciało
Corrie na ręce i ruszył w drogę powrotną do Seireitei. Nie po to dziewczyna się
na nich natknęła, by umrzeć w tak żałosny sposób.
Do Czwartego Oddziału dosłownie
wpadli. Yumichika złapał pierwszego napotkanego shinigamiego za ramię z takim
wyrazem twarzy, że chłopak najchętniej by uciekł.
– Prowadź do kapitan Unohany –
rozkazał. – Już.
Shinigami dopiero teraz zauważył
zakrwawioną dziewczynę w ramionach Madarame i szok został zastąpiony przez
chłodny profesjonalizm medyka.
– Pani kapitan!
Unohany nie trzeba było daleko
szukać. Akurat robiła obchód w Lecznicy po powrocie ze spotkania dowódców.
Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by ocenić stan rannej i wydać dyspozycje. Po
chwili Ikkaku i Yumichika zostali sami w korytarzu pod salą operacyjną i nie bardzo
wiedzieli, co ze sobą zrobić.
Ayasegawa spojrzał na swoje
dłonie czerwone od krwi przyjaciółki. Nie było jej cztery miesiące. Co
sprawiło, że niemal umierała im na rękach? Pusty tylko dokończył dzieła, co zdarzyło
się wcześniej?
– Wszystko w porządku, Ayasegawa-san?
Yumichika uniósł wzrok na Hanatorou,
który obserwował go z niepokojem.
– Gdzie Ikkaku? – zapytał, nigdzie
nie dostrzegając przyjaciela.
– Poszedł zawiadomić kapitana
Hisagiego i vice-kapitana Kirę.
– Rozumiem.
– Wszystko w porządku? – Yamada powtórzył
pytanie. – Chciałbyś umyć ręce?
– Ona z tego wyjdzie?
Hanatorou nie odpowiedział. Nie
potrafił, bo wszystko działo się tak szybko, a skoro operację przeprowadzała
sama kapitan Unohana, sytuacja musiała być poważna. Przy tym oficerowie
Jedenastki zdawali się być jacyś zmieszani.
Do Yumichiki chyba właśnie teraz
dotarło, że w sumie on sam wygląda fatalnie w ubrudzonym ubraniu i z czerwonymi
dłońmi. Powoli zaczynał znów logicznie myśleć, choć na wiele pytań nie potrafił
sobie odpowiedzieć. A przecież nic nie wskazywało na to wszystko, to miał być
rutynowy patrol z pozbyciem się kilku grasujących po Rukongai Pustych. Jak do
tego doszło?
Kilkanaście minut później
pojawili się Kira i Hisagi. Obaj bladzi, z feerią emocji na twarzach.
Informacja była mało treściwa – Corrie wróciła i przebywała w Czwartym
Oddziale. Szczegóły trudno było uzyskać, choć gdy tylko zobaczyli Yumichikę,
niektóre odpowiedzi przyszły same.
Mimo to, gdy tylko Hisagi
dostrzegł Hanatorou kręcącego się w pobliżu, zapytał:
– Co z Corrie?
Yamada nie odpowiedział od razu.
Sam tylko się domyślał, co dzieje się za drzwiami sali operacyjnej, a okłamywać
ich nie chciał.
– Najpewniej będzie zapytać pani
kapitan, gdy już skończy operować – oznajmił cicho.
– Raczej nie jest dobrze –
odezwał się Yumichika. – Dorwał ją Pusty, którego ścigaliśmy, ale wyglądała,
jakby od wielu dni nie odpoczywała. Ledwo było czuć jej duchowy puls.
Shuuhei uderzył pięścią w
najbliższą ścianę, dając upust wściekłości. Kira spuścił tylko głowę. Nietrudno
było zrozumieć, że właśnie ważyły się losy ich przyjaciółki, podwładnej,
ukochanej. Cokolwiek działo się z nią przez ostatnie cztery miesiące, mogło
kosztować ją życie.
– Kapitanie Hisagi, to chyba nie
jest sposób, w jaki należy się tu zachowywać – odezwała się Isane, która dostrzegła
ich obecność.
Właśnie wyszła z sali, w której
Unohana zajmowała się Corrie.
– Przepraszam – bąknął.
– Vice-kapitan Kotetsu, coś już
wiadomo? – zapytał Kira.
Bał się tych słów, ale musiał
wiedzieć. Miał dość niepewności, która towarzyszyła mu przez ostatnie cztery
miesiące. Nie był pewny, jak przyjmie najgorsze, ale to i tak lepsze niż nie
wiedzieć.
– Nie wygląda to dobrze – odparła
Isane – ale jest zbyt wcześnie, by wyrokować. Kapitan Unohana dopiero zaczęła,
więc minie trochę czasu, nim będzie można powiedzieć coś pewnego. Poza tym
trochę wiary w Corrie. To silna shinigami, nie da się tak łatwo.
Kira skinął głową. Nie zaskoczyło
go, że będą musieli jeszcze poczekać. Shiroyama nie była w najlepszym stanie,
to musiało potrwać zwłaszcza, jeśli sprawy przybiorą zły obrót. Paradoksalnie
właśnie to on był spokojniejszy, Hisagi przez jakiś czas kręcił się po
korytarzu, jakby zaklinając czas, by popłynął szybciej.
Yumichika w końcu też poszedł.
Miał raport do zdania, do tego musiał doprowadzić się do porządku. Z pewnością
też da znać reszcie o powrocie Corrie, choć na świętowanie tej chwili było
jeszcze zbyt wcześnie.
Niedługo później uwagę obu
mężczyzn przykuł piekielny motyl. Wylądował na wyciągniętej dłoni Izuru, który
skrzywił się chwilę później, ale nie ruszył się z miejsca.
– Co jest? – zapytał Hisagi.
– Kapitan chce, żebym wracał do
biura.
Shuuhei miał coś powiedzieć, ale
zaraz dotarło do niego, że Kurochi z pewnością znał powód pośpiesznego wyjścia
swego zastępcy, więc posłał piekielnego motyla głównie ze złośliwości. Drań
przesadzał i Shuuhei sam miał ochotę mu przyłożyć, a teraz mógł zrobić to
legalnie, skoro zajmował tę samą pozycję.
– Wątpię, żebyśmy obaj nadawali
się teraz do pracy – odparł tylko.
Nie bardzo uśmiechało mu się
zostawianie Oddziału na barkach Kyoyi, ale i tak nie mógłby się skupić, a wiedział,
że Kira pomimo pozornego spokoju niemal umierał ze strachu o ukochaną kobietę,
której nie mógł sam w żaden sposób pomóc. I dla niego też zamierzał tu zostać,
dopóki nie usłyszą wyroku.
Budziła się kilka razy. Za każdym
był ból, ciemne plamy przed oczami i szumy. Nie była w stanie obudzić się
całkowicie, zawsze brakowało jej sił i poddawała się senności, słysząc szept
Yukikaze, że to jeszcze zbyt wcześnie, by tak szarżować i powinna odpocząć.
Kolejne przebudzenie było już
łatwiejsze. Przynajmniej nic ją nie bolało, choć to mogła być zasługa środków
przeciwbólowych. Powoli otworzyła oczy, początkowo wszystko zlewało się w jedną
kolorową masę, dopiero po chwili obraz zaczął się wyostrzać.
– Nie strasz mnie tak. –
Usłyszała cichy, znajomy głos.
Uśmiechnęła się słabo, gdy
dostrzegła zmęczoną twarz częściowo ukrytą pod jasną grzywką. Poruszyła dłonią,
wciąż nie odzyskała pełni władzy nad ciałem, jednak po chwili poczuła ciepłe palce
na swojej skórze. Wraz z dotykiem przyszło poczucie bezpieczeństwa, o którym
niemal zapomniała.
– Długo spałam? – zapytała nieco
ochrypłym głosem.
– Trzy dni. Miałaś sporo
szczęścia, że wpadłaś na Ayasegawę i Madarame.
– Potem im podziękuję. Zmęczony?
– Nic mi nie będzie – zapewnił. –
Ważne, że wróciłaś.
Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie
się obudziła. Ostatnie cztery miesiące były katorgą, a informacja, że wróciła w
takim stanie – ledwo żywa na rękach Ikkaku – przyniosła jednocześnie radość,
jak i paniczny strach, że i tak ją straci. Otarła się o śmierć. Krwotok wewnętrzny,
pęknięta tętnica – tylko cud sprawił, że nie umarła na rękach Madarame, a i tak
miała jeszcze inne poważne obrażenia. Może to jej wola życia sprawiła, że
wyszła z tego, choć jeszcze przez wiele dni nie wróci do czynnej służby.
– Przepraszam. Nie było mnie
bardzo długo.
– To już nieważne. Jesteś tutaj,
tylko to się liczy.
Pocałował ją w czoło, czując
dokuczające zmęczenie. Ostatnie trzy dni niemal każdą wolną chwilę spędzał przy
łóżku ukochanej, czekając, aż odzyska przytomność. Ulga przegoniła czujność,
choć nie miał ochoty jeszcze jej zostawiać. Chciał się nią nacieszyć.
Nim którekolwiek z nich
kontynuowało rozmowę, do sali wtargnął Kurotsuchi w towarzystwie Nemu, która jak
zwykle nie zwracała na siebie uwagi w przeciwieństwie do humorzastego
przełożonego. Kapitan Dwunastego Oddziału rzucił pudełeczko na kolana rannej.
– Co to ma być? – zapytał podniesionym
głosem. – Gdzie ci dwaj debile?
– Kapitanie Kurotsuchi, Corrie...
vice-kapitan Shiroyama jeszcze nie wydobrzała – sprzeciwił się Kira.
Oboje wiedzieli, że Corrie
czekają wyjaśnienia, ale Kurotsuchi sam w sobie zwiastował kłopoty.
– Nie z tobą rozmawiam, Kira.
Słucham. – Wlepił oskarżycielskie spojrzenie w Corrie.
– Próbki, po które zostaliśmy
posłani – odparła spokojnie.
– Próbki?! Czy ty masz mnie za
idiotę, Shiroyama?! Zaglądałaś w ogóle do środka?!
Corrie podniosła się ostrożnie do
siadu i sięgnęła po pudełeczko, za które prawie dała się zabić. Jednak to Kira
je otworzył, widząc, że sobie z tym nie radzi. W środku, owszem, były próbki,
ale wymieszane, a fiolki porozbijane. Corrie opadła na poduszki, domyślając się
przyczyny takiego stanu rzeczy.
– Wasza wyprawa nie przyniosła
żadnego efektu – orzekł Mayuri. – Gdzie ci dwaj debile?
– Zginęli – odpowiedziała cicho
Corrie.
– Idiotka. I ty jesteś vice-kapitanem?
Nawet nie potrafisz dostarczyć próbek w całości.
Corrie poczuła wściekłość,
wracając myślami do wydarzeń z czterech ostatnich miesięcy. Wiedziała, że od
kapitana Dwunastki próżno oczekiwać jakichkolwiek pozytywnych uczuć, ale teraz
jego zachowanie przelało czarę goryczy. Gdyby była w stanie, pewnie by wstała i
wcisnęła to cholerne pudełeczko w białe łapy.
– Ryzykowaliśmy życiem dla tych cholernych
próbek, a to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
Wtedy do sali weszła kapitan
Unohana. Spojrzała na zdenerwowaną pacjentkę, potem na dowódcę Dwunastki.
– Kapitanie Kurotsuchi, proszę
nie niepokoić vice-kapitan Shiroyamy. Musi odpoczywać.
Naukowiec odwzajemnił spojrzenie
Retsu, po czym odwrócił się, haori zafurkotało wściekle, i ruszył do drzwi.
– Nemu, wychodzimy.
Dziewczyna odebrała od Corrie
nieszczęsne pudełeczko i ruszyła za przełożonym, który mruczał pod nosem
kolejne obelgi pod adresem wszystkich dookoła.
– Nie powinnaś się denerwować, Corrien.
Nadal jesteś bardzo osłabiona.
– Przepraszam, dałam się wytrącić
z równowagi.
– Za to wyglądasz dużo żywotniej
niż jeszcze parę godzin temu.
Unohana zbadała Corrie i orzekła,
że wszystko idzie ku dobremu, choć jeszcze przez jakiś czas vice-kapitan
Dziewiątki mogła zapomnieć o opuszczeniu Lecznicy. Shiroyama uprosiła dawną
przełożoną, by pozwoliła Kirze zostać jeszcze przez jakiś czas, co skończyło
się tym, że oboje zasnęli. Hanatorou, który jakiś czas później miał przypomnieć
Izuru, że też powinien zadbać o siebie i trochę odpocząć, przykrył go tylko kocem,
nie mając serca odsyłać vice-kapitana do jego mieszkania. W końcu odzyskał to,
co stracił.
Hisagi nie zdążył już odwiedzić
swojej vice-kapitan poprzedniego dnia, ale Isane dość szczegółowo poinformowała
go o obecnym stanie Corrie. Rano zwołano zebranie kapitanów, więc musiał
odłożyć na bok plany. Przy tym nie miał pojęcia, o co mogło chodzić. Czyżby coś
się wydarzyło? O niczym nie słyszał.
Wyglądało na to, że nie tylko on
był zaskoczony tym nagłym wezwaniem. Kyoraku nieskrępowanie ziewał, Kenpachi w
ogóle się nie pojawił, a wiele twarzy było zaniepokojonych. Rozmowy ucichły
dopiero, gdy pojawił się Yamamoto.
– Kapitanie Kurotsuchi, wyjaw
powód tego zebrania.
– Kompletna porażka ekspedycji
Shiroyamy. Cztery miesiące czekania, a ta kretynka nic nie przyniosła. Żądam
jej zdegradowania.
– Mowy nie ma – warknął Shuuhei
zły, że w ogóle Kurotsuchi ośmielił się zawracać im głowy z powodu swojego
niezadowolenia.
– Oczywiście, że jej bronisz.
Kochanicy swojego kumpla – prychnął Mayuri. – Nic dziwnego, że Dziewiątka miała
taki opór, skoro Shiroyama dostała stanowisko po znajomości.
Shuuhei miał coś odpowiedzieć,
gdy uderzenie laską o podłogę uciszyło wszystkich.
– Kapitanie Hisagi, czy vice-kapitan
Shiroyama złożyła już swój raport z misji? – zapytał Yamamoto.
– Nie, nie widziałem się z nią
jeszcze. Z informacji przekazanych przez vice-kapitan Kotetsu wiem, że Corrie
odzyskała wczoraj przytomność, choć nadal jest bardzo słaba.
Genryuusai spojrzał na Unohanę,
która pozwoliła sobie zabrać głos:
– Stan vice-kapitan Shiroyamy
wciąż jest ciężki, ale stabilny. Odzyskanie przytomności na te kilka chwil i
tak kosztowało ją mnóstwo energii, choć myślę, że dzisiaj będzie w stanie
odpowiedzieć na pytania kapitana Hisagiego. Oczywiście w ramach rozsądku.
Shuuhei skinął głową. Nie
zamierzał męczyć przyjaciółki, która ledwo wywinęła się śmierci, a tym bardziej
podpaść kapitan Czwórki. Tego to nikt nie chciał, więc zawsze mieli to na
uwadze, nawet największe chojraki z Jedenastki.
– Ktoś ma jeszcze coś do
powiedzenia w tej sprawie?
Żaden z kapitanów się nie
odezwał. Nie było powodu, by ciągnąć zebranie, które miało na celu jedynie dyskredytowanie
Corrie. Wciąż mogła mieć cenne informacje, które mogą wiele zmienić. Do tego to
właśnie Kurotsuchi naciskał na wysłanie ekspedycji, a teraz zwala winę na
Corrie, która cudem wróciła.
Kapitanowie zaczęli się
rozchodzić do własnych spraw i obowiązków. Shuuhei zamierzał najpierw zajrzeć
do Oddziału, czy wszystko tam w porządku, a potem pójść do Corrie. Wiedział, że
Kira już się z nią widział, przesiadywał u niej, gdy tylko miał chwilę wolnego,
ale z pewnością nie rozmawiali na temat misji.
Niespodziewanie poczuł czyjąś
dłoń na ramieniu.
– Musi być ci ciężko tego
wysłuchiwać, Hisagi-kun. – Kyoraku uśmiechał się leniwie, choć było w tym
geście coś pocieszającego. – Wciąż wszyscy traktują cię jak vice-kapitana, na
którego można zwalić winę za swoje niepowodzenia.
– Mogłem się tego spodziewać – odparł
Shuuhei. – Zresztą Corrie zawsze przyciągała kłopoty, a niektórzy kapitanowie
nieszczególnie darzą ją sympatią.
– Nie żałujesz, że wybrałeś ją na
swojego zastępcę? Może z kimś innym byłoby ci łatwiej.
– Nie chcę innego vice-kapitana.
Corrie zawsze daje z siebie wszystko i chcę, żeby czuła się doceniona. Poza tym
to ja ją wybrałem i nie mogę teraz w nią zwątpić.
– To dobrze. Rolą kapitana jest
wierzyć we własne wybory i podwładnych. Trochę martwiłem się, że pozwolisz sobie
wejść na głowę, ale chyba niepotrzebnie.
– A pan, kapitanie Kyoraku, co
myśli o Corrie? – zapytał Shuuhei.
– To pracowita dziewczyna, nie
bez wad, ale należy ją doceniać. I dobrze, że ma kogoś, kto będzie ją chronił.
No nic, czas wracać, inaczej Nanao-chan będzie się denerwować.
Shuuhei nie wiedział, czy to
wszystko jego wyobraźnia, czy rzeczywiście w tonie Kyoraku usłyszał jakiś
niepokój. Czyżby kapitan Ósemki spodziewał się kolejnych kłopotów związanych z
Corrie? Wolał, żeby było to tylko przewrażliwienie, bo ta dziewczyna wystarczająco
już przeszła, a Shuuhei nie był pewny, czy da radę ją całkiem ochronić. Nie zapominał,
skąd Corrie pochodzi, a to mogło skończyć się wojną, której nikt z nich nie
pragnął. Modlił się w duszy, aby ten spokój potrwał jeszcze jakiś czas.
O, jak miło, śpiąca królewna się obudziła. A tak na serio, nadal się zastanawiam, co mogło być przyczyną tak długiej nieobecności Corrien, ale, jak zwykle, będę musiała uzbroić się w cierpliwość *idzie okopywać się w ziemiance*. Oczywiście, Mayuri musi narzekać (aż dziwota, że Kurochi nie otworzył tej swojej paskudnej mordy), poza tym powinien być sensowny sposób, żeby coś z tych próbek uratować.
OdpowiedzUsuń...właśnie dlatego jestem #teamUrahara, bo ten przynajmniej by nie zwalał winy na innych, no
Ok. Fajnie. Dowiadujemy się, jak ją znaleźli i kto.
OdpowiedzUsuńOk. Martwią się, ale Yumi mógłby umyć ręce, zamiast lampić się na krew na nich. To takie niepiękne XD
Kira i Hisag. Hisag niby kapitan, a i tak go Kotetsu zbeształa.
A Yumi dalej tam siedzi umorusany we krwi.
Co za chuj z tego Kurochiego. Kurochi sroczi.
A Hisag raczej nie ma jaj, beby mu pizgnąć.
I jeszcze tego pojeba tam brakowało. Kurochi i Kurotsuchi. Ich imiona zaczynają się podobnie i obaj są równie wkurzający.
Spotkanie kapitanów. Daj mi tam wlyźć. Poślij tam Setsu, niech ona przywali Kurowi, bo ja nie mogę. Dziwię się, że Kurochi nie dodał swoich 5 groszy, ale może lepiej, bo nie wiem, czy bym to zdzierżyła.
Jedno pytanie nasuwa mi się na myśl tak na początek. Co oni robili biednej Corrie, że aż cztery miesiące zajął jej powrót i to jeszcze w takim stale i przede wszystkim jak udało jej się wydostać tak wycieńczonej? Dziewczyna nie miała łatwo, dobrze, że w momencie ataku Hollow natknęła się na Yumichikę i Ikkaku. Kira i Hisagi zapewne nie tego się spodziewali, kiedy dotarły do nich nowiny o powrocie Corrie. Całe szczęście, że Unohanie udało się ją poskładać.
OdpowiedzUsuńWszyscy wiedzą, że Kurochi jest palantem, ale ta złośliwość wobec Kiry w takiej sytuacji jest już tak podłym zagraniem, że szkoda gadać. Kurotsuchi też nie lepszy. Corrie życiem ryzykowała, żeby dostarczyć mu te śmieszne próbki, a on... cóż wymaganie od niego docenienia czyjegoś poświęcenia jest chyba jak wymaganie od Zarakiego, że pójdzie na lekcje baletu... Ech, Hisagi też nie ma łatwo, kiedy wszyscy w około wciąż wątpią w niego i jego decyzje odnośnie obsadzenia Corrie jako vice kapitana. Corrie musi wciąż coś komuś udowadniać, a ledwo zdołała przekonać do siebie podwładnych z oddziału. Ale wygląda na to, że od tego momentu wcale łatwiej nie będzie, co?
No nic tam, idę się hibernować w oczekiwaniu na kontynuację. A nie czekaj, nie ma tak łatwo, sama muszę się wziąć do roboty ^^
Buziaki!
No cóż, widzę, że kapitan słoneczko w formie :D To takie dla niego typowe. Aż dziw bierze, że Kurochi nie dorzucił swoich trzech groszy. Czyżby powrót Corrie pokrzyżował mu jakieś niecne plany? Hmmmmmmm. Mam przemożne wrażenie, że trzyma z Dworem Wiatru, albo chociaż coś o nich słyszał. W końcu taka zawiść nie wydaje się być jednostkowa - ten typ często jest kierowany do całej grupy osób, np. do lgbt, feministek (nie mylić z feminazistkami), osób innej nacji itd. Także jest tutaj coś na rzeczy.
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja lecę do siebie, życzę miłej pracy nad kolejnymi rozdziałami - nie mogę się doczekać :D
Ale ten Mayuri irytuje. Bardziej ostatnio niż Kurochi.
OdpowiedzUsuńCieszę że Corrie się odnalazła. Ale się zdziwi na wieść o ciąży Rukii i narzeczeństwie Hisagiego i Matsumoto.
Widzę że knujesz kłopoty, ale daj jej i Kirze teraz trochę odetchnąć, co?
Pozdrawiam
Sei