czwartek, 9 lipca 2020

Rozdział 10.


Dalsze użycie shunpo nie wchodziło w grę. Była na to zbyt wyczerpana, ledwo powłóczyła nogami i chyba tylko siłą woli stawiała kolejne kroki. Do Seireitei miała jeszcze kawał drogi, jednak nie była pewna, czy zgubiła pościg. Obniżenie poziomu reiatsu mogło nie wystarczyć, by uciec tym bestiom.
Zaklęła paskudnie, wyczuwając obecność Pustych. Jeszcze tego jej brakowało. Było ich tylko kilka, lecz w obecnym stanie stały się barierą nie do przejścia. Obniżyła bardziej własne reiatsu i zamierzała ominąć niebezpieczeństwo, gdy jeden z Pustych wypadł spomiędzy drzew tuż przed nią. Zaatakował tak szybko, że nie zdołała uskoczyć. Krzyknęła i potoczyła się po ziemi.
Wiedziała, że przyjdzie jej tu umrzeć. Przez cholernego, słabego Pustego, z którym nie miałaby normalnie żadnych problemów. Przecież była cholernym vice-kapitanem, a tak łatwo dała się załatwić. Nawet nie wyciągnęła Zanpakutou. Żałosny koniec.
Otworzyła oczy, czując znajome reiatsu. Przez chwilę widziała tylko rozmazaną plamę, domyślając się, że shinigami przy niej klęczał. Złapała go za rękaw, sycząc z bólu.
– Leż spokojnie. – Usłyszała.
– Yumi... chika... – wymamrotała.
– Zaraz cię stąd zabierzemy. Spokojnie.
Słyszała w jego głosie panikę. To oznaczało tylko jedno – jej stan był poważny i natychmiast potrzebowała pomocy. Z trudem wygrzebała zza pazuchy mosiężne pudełeczko, które przy upadku boleśnie obiło żebra.
– Próbki dla Dwunastki – szepnęła, nim straciła przytomność.
Yumichika z trudem wyczuł puls przyjaciółki. Nie wiedział, co się z nią działo przez ostatnie cztery miesiące, lecz wyglądała okropnie i tak bardzo bezbronnie na granicy życia i śmierci. To był jeden z niewielu momentów, kiedy żałował, że nie ma przeszkolenia medycznego, choć rany Corrie wyglądały poważnie i wątpił, by pierwsza pomoc cokolwiek tu zdziałała.
– Co z nią? – zapytał Ikkaku, gdy uporał się z ostatnim Pustym.
– Umrze, jeśli się nie pośpieszymy.
Madarame dopiero po chwili zrozumiał sens słów przyjaciela, bo nigdy nie widział go tak spanikowanego. Powstrzymał się przed warknięciem czegoś nieprzyjemnego, za to wziął ciało Corrie na ręce i ruszył w drogę powrotną do Seireitei. Nie po to dziewczyna się na nich natknęła, by umrzeć w tak żałosny sposób.
Do Czwartego Oddziału dosłownie wpadli. Yumichika złapał pierwszego napotkanego shinigamiego za ramię z takim wyrazem twarzy, że chłopak najchętniej by uciekł.
– Prowadź do kapitan Unohany – rozkazał. – Już.
Shinigami dopiero teraz zauważył zakrwawioną dziewczynę w ramionach Madarame i szok został zastąpiony przez chłodny profesjonalizm medyka.
– Pani kapitan!
Unohany nie trzeba było daleko szukać. Akurat robiła obchód w Lecznicy po powrocie ze spotkania dowódców. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, by ocenić stan rannej i wydać dyspozycje. Po chwili Ikkaku i Yumichika zostali sami w korytarzu pod salą operacyjną i nie bardzo wiedzieli, co ze sobą zrobić.
Ayasegawa spojrzał na swoje dłonie czerwone od krwi przyjaciółki. Nie było jej cztery miesiące. Co sprawiło, że niemal umierała im na rękach? Pusty tylko dokończył dzieła, co zdarzyło się wcześniej?
– Wszystko w porządku, Ayasegawa-san?
Yumichika uniósł wzrok na Hanatorou, który obserwował go z niepokojem.
– Gdzie Ikkaku? – zapytał, nigdzie nie dostrzegając przyjaciela.
– Poszedł zawiadomić kapitana Hisagiego i vice-kapitana Kirę.
– Rozumiem.
– Wszystko w porządku? – Yamada powtórzył pytanie. – Chciałbyś umyć ręce?
– Ona z tego wyjdzie?
Hanatorou nie odpowiedział. Nie potrafił, bo wszystko działo się tak szybko, a skoro operację przeprowadzała sama kapitan Unohana, sytuacja musiała być poważna. Przy tym oficerowie Jedenastki zdawali się być jacyś zmieszani.
Do Yumichiki chyba właśnie teraz dotarło, że w sumie on sam wygląda fatalnie w ubrudzonym ubraniu i z czerwonymi dłońmi. Powoli zaczynał znów logicznie myśleć, choć na wiele pytań nie potrafił sobie odpowiedzieć. A przecież nic nie wskazywało na to wszystko, to miał być rutynowy patrol z pozbyciem się kilku grasujących po Rukongai Pustych. Jak do tego doszło?
Kilkanaście minut później pojawili się Kira i Hisagi. Obaj bladzi, z feerią emocji na twarzach. Informacja była mało treściwa – Corrie wróciła i przebywała w Czwartym Oddziale. Szczegóły trudno było uzyskać, choć gdy tylko zobaczyli Yumichikę, niektóre odpowiedzi przyszły same.
Mimo to, gdy tylko Hisagi dostrzegł Hanatorou kręcącego się w pobliżu, zapytał:
– Co z Corrie?
Yamada nie odpowiedział od razu. Sam tylko się domyślał, co dzieje się za drzwiami sali operacyjnej, a okłamywać ich nie chciał.
– Najpewniej będzie zapytać pani kapitan, gdy już skończy operować – oznajmił cicho.
– Raczej nie jest dobrze – odezwał się Yumichika. – Dorwał ją Pusty, którego ścigaliśmy, ale wyglądała, jakby od wielu dni nie odpoczywała. Ledwo było czuć jej duchowy puls.
Shuuhei uderzył pięścią w najbliższą ścianę, dając upust wściekłości. Kira spuścił tylko głowę. Nietrudno było zrozumieć, że właśnie ważyły się losy ich przyjaciółki, podwładnej, ukochanej. Cokolwiek działo się z nią przez ostatnie cztery miesiące, mogło kosztować ją życie.
– Kapitanie Hisagi, to chyba nie jest sposób, w jaki należy się tu zachowywać – odezwała się Isane, która dostrzegła ich obecność.
Właśnie wyszła z sali, w której Unohana zajmowała się Corrie.
– Przepraszam – bąknął.
– Vice-kapitan Kotetsu, coś już wiadomo? – zapytał Kira.
Bał się tych słów, ale musiał wiedzieć. Miał dość niepewności, która towarzyszyła mu przez ostatnie cztery miesiące. Nie był pewny, jak przyjmie najgorsze, ale to i tak lepsze niż nie wiedzieć.
– Nie wygląda to dobrze – odparła Isane – ale jest zbyt wcześnie, by wyrokować. Kapitan Unohana dopiero zaczęła, więc minie trochę czasu, nim będzie można powiedzieć coś pewnego. Poza tym trochę wiary w Corrie. To silna shinigami, nie da się tak łatwo.
Kira skinął głową. Nie zaskoczyło go, że będą musieli jeszcze poczekać. Shiroyama nie była w najlepszym stanie, to musiało potrwać zwłaszcza, jeśli sprawy przybiorą zły obrót. Paradoksalnie właśnie to on był spokojniejszy, Hisagi przez jakiś czas kręcił się po korytarzu, jakby zaklinając czas, by popłynął szybciej.
Yumichika w końcu też poszedł. Miał raport do zdania, do tego musiał doprowadzić się do porządku. Z pewnością też da znać reszcie o powrocie Corrie, choć na świętowanie tej chwili było jeszcze zbyt wcześnie.
Niedługo później uwagę obu mężczyzn przykuł piekielny motyl. Wylądował na wyciągniętej dłoni Izuru, który skrzywił się chwilę później, ale nie ruszył się z miejsca.
– Co jest? – zapytał Hisagi.
– Kapitan chce, żebym wracał do biura.
Shuuhei miał coś powiedzieć, ale zaraz dotarło do niego, że Kurochi z pewnością znał powód pośpiesznego wyjścia swego zastępcy, więc posłał piekielnego motyla głównie ze złośliwości. Drań przesadzał i Shuuhei sam miał ochotę mu przyłożyć, a teraz mógł zrobić to legalnie, skoro zajmował tę samą pozycję.
– Wątpię, żebyśmy obaj nadawali się teraz do pracy – odparł tylko.
Nie bardzo uśmiechało mu się zostawianie Oddziału na barkach Kyoyi, ale i tak nie mógłby się skupić, a wiedział, że Kira pomimo pozornego spokoju niemal umierał ze strachu o ukochaną kobietę, której nie mógł sam w żaden sposób pomóc. I dla niego też zamierzał tu zostać, dopóki nie usłyszą wyroku.
Budziła się kilka razy. Za każdym był ból, ciemne plamy przed oczami i szumy. Nie była w stanie obudzić się całkowicie, zawsze brakowało jej sił i poddawała się senności, słysząc szept Yukikaze, że to jeszcze zbyt wcześnie, by tak szarżować i powinna odpocząć.
Kolejne przebudzenie było już łatwiejsze. Przynajmniej nic ją nie bolało, choć to mogła być zasługa środków przeciwbólowych. Powoli otworzyła oczy, początkowo wszystko zlewało się w jedną kolorową masę, dopiero po chwili obraz zaczął się wyostrzać.
– Nie strasz mnie tak. – Usłyszała cichy, znajomy głos.
Uśmiechnęła się słabo, gdy dostrzegła zmęczoną twarz częściowo ukrytą pod jasną grzywką. Poruszyła dłonią, wciąż nie odzyskała pełni władzy nad ciałem, jednak po chwili poczuła ciepłe palce na swojej skórze. Wraz z dotykiem przyszło poczucie bezpieczeństwa, o którym niemal zapomniała.
– Długo spałam? – zapytała nieco ochrypłym głosem.
– Trzy dni. Miałaś sporo szczęścia, że wpadłaś na Ayasegawę i Madarame.
– Potem im podziękuję. Zmęczony?
– Nic mi nie będzie – zapewnił. – Ważne, że wróciłaś.
Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie się obudziła. Ostatnie cztery miesiące były katorgą, a informacja, że wróciła w takim stanie – ledwo żywa na rękach Ikkaku – przyniosła jednocześnie radość, jak i paniczny strach, że i tak ją straci. Otarła się o śmierć. Krwotok wewnętrzny, pęknięta tętnica – tylko cud sprawił, że nie umarła na rękach Madarame, a i tak miała jeszcze inne poważne obrażenia. Może to jej wola życia sprawiła, że wyszła z tego, choć jeszcze przez wiele dni nie wróci do czynnej służby.
– Przepraszam. Nie było mnie bardzo długo.
– To już nieważne. Jesteś tutaj, tylko to się liczy.
Pocałował ją w czoło, czując dokuczające zmęczenie. Ostatnie trzy dni niemal każdą wolną chwilę spędzał przy łóżku ukochanej, czekając, aż odzyska przytomność. Ulga przegoniła czujność, choć nie miał ochoty jeszcze jej zostawiać. Chciał się nią nacieszyć.
Nim którekolwiek z nich kontynuowało rozmowę, do sali wtargnął Kurotsuchi w towarzystwie Nemu, która jak zwykle nie zwracała na siebie uwagi w przeciwieństwie do humorzastego przełożonego. Kapitan Dwunastego Oddziału rzucił pudełeczko na kolana rannej.
– Co to ma być? – zapytał podniesionym głosem. – Gdzie ci dwaj debile?
– Kapitanie Kurotsuchi, Corrie... vice-kapitan Shiroyama jeszcze nie wydobrzała – sprzeciwił się Kira.
Oboje wiedzieli, że Corrie czekają wyjaśnienia, ale Kurotsuchi sam w sobie zwiastował kłopoty.
– Nie z tobą rozmawiam, Kira. Słucham. – Wlepił oskarżycielskie spojrzenie w Corrie.
– Próbki, po które zostaliśmy posłani – odparła spokojnie.
– Próbki?! Czy ty masz mnie za idiotę, Shiroyama?! Zaglądałaś w ogóle do środka?!
Corrie podniosła się ostrożnie do siadu i sięgnęła po pudełeczko, za które prawie dała się zabić. Jednak to Kira je otworzył, widząc, że sobie z tym nie radzi. W środku, owszem, były próbki, ale wymieszane, a fiolki porozbijane. Corrie opadła na poduszki, domyślając się przyczyny takiego stanu rzeczy.
– Wasza wyprawa nie przyniosła żadnego efektu – orzekł Mayuri. – Gdzie ci dwaj debile?
– Zginęli – odpowiedziała cicho Corrie.
– Idiotka. I ty jesteś vice-kapitanem? Nawet nie potrafisz dostarczyć próbek w całości.
Corrie poczuła wściekłość, wracając myślami do wydarzeń z czterech ostatnich miesięcy. Wiedziała, że od kapitana Dwunastki próżno oczekiwać jakichkolwiek pozytywnych uczuć, ale teraz jego zachowanie przelało czarę goryczy. Gdyby była w stanie, pewnie by wstała i wcisnęła to cholerne pudełeczko w białe łapy.
– Ryzykowaliśmy życiem dla tych cholernych próbek, a to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
Wtedy do sali weszła kapitan Unohana. Spojrzała na zdenerwowaną pacjentkę, potem na dowódcę Dwunastki.
– Kapitanie Kurotsuchi, proszę nie niepokoić vice-kapitan Shiroyamy. Musi odpoczywać.
Naukowiec odwzajemnił spojrzenie Retsu, po czym odwrócił się, haori zafurkotało wściekle, i ruszył do drzwi.
– Nemu, wychodzimy.
Dziewczyna odebrała od Corrie nieszczęsne pudełeczko i ruszyła za przełożonym, który mruczał pod nosem kolejne obelgi pod adresem wszystkich dookoła.
– Nie powinnaś się denerwować, Corrien. Nadal jesteś bardzo osłabiona.
– Przepraszam, dałam się wytrącić z równowagi.
– Za to wyglądasz dużo żywotniej niż jeszcze parę godzin temu.
Unohana zbadała Corrie i orzekła, że wszystko idzie ku dobremu, choć jeszcze przez jakiś czas vice-kapitan Dziewiątki mogła zapomnieć o opuszczeniu Lecznicy. Shiroyama uprosiła dawną przełożoną, by pozwoliła Kirze zostać jeszcze przez jakiś czas, co skończyło się tym, że oboje zasnęli. Hanatorou, który jakiś czas później miał przypomnieć Izuru, że też powinien zadbać o siebie i trochę odpocząć, przykrył go tylko kocem, nie mając serca odsyłać vice-kapitana do jego mieszkania. W końcu odzyskał to, co stracił.
Hisagi nie zdążył już odwiedzić swojej vice-kapitan poprzedniego dnia, ale Isane dość szczegółowo poinformowała go o obecnym stanie Corrie. Rano zwołano zebranie kapitanów, więc musiał odłożyć na bok plany. Przy tym nie miał pojęcia, o co mogło chodzić. Czyżby coś się wydarzyło? O niczym nie słyszał.
Wyglądało na to, że nie tylko on był zaskoczony tym nagłym wezwaniem. Kyoraku nieskrępowanie ziewał, Kenpachi w ogóle się nie pojawił, a wiele twarzy było zaniepokojonych. Rozmowy ucichły dopiero, gdy pojawił się Yamamoto.
– Kapitanie Kurotsuchi, wyjaw powód tego zebrania.
– Kompletna porażka ekspedycji Shiroyamy. Cztery miesiące czekania, a ta kretynka nic nie przyniosła. Żądam jej zdegradowania.
– Mowy nie ma – warknął Shuuhei zły, że w ogóle Kurotsuchi ośmielił się zawracać im głowy z powodu swojego niezadowolenia.
– Oczywiście, że jej bronisz. Kochanicy swojego kumpla – prychnął Mayuri. – Nic dziwnego, że Dziewiątka miała taki opór, skoro Shiroyama dostała stanowisko po znajomości.
Shuuhei miał coś odpowiedzieć, gdy uderzenie laską o podłogę uciszyło wszystkich.
– Kapitanie Hisagi, czy vice-kapitan Shiroyama złożyła już swój raport z misji? – zapytał Yamamoto.
– Nie, nie widziałem się z nią jeszcze. Z informacji przekazanych przez vice-kapitan Kotetsu wiem, że Corrie odzyskała wczoraj przytomność, choć nadal jest bardzo słaba.
Genryuusai spojrzał na Unohanę, która pozwoliła sobie zabrać głos:
– Stan vice-kapitan Shiroyamy wciąż jest ciężki, ale stabilny. Odzyskanie przytomności na te kilka chwil i tak kosztowało ją mnóstwo energii, choć myślę, że dzisiaj będzie w stanie odpowiedzieć na pytania kapitana Hisagiego. Oczywiście w ramach rozsądku.
Shuuhei skinął głową. Nie zamierzał męczyć przyjaciółki, która ledwo wywinęła się śmierci, a tym bardziej podpaść kapitan Czwórki. Tego to nikt nie chciał, więc zawsze mieli to na uwadze, nawet największe chojraki z Jedenastki.
– Ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie?
Żaden z kapitanów się nie odezwał. Nie było powodu, by ciągnąć zebranie, które miało na celu jedynie dyskredytowanie Corrie. Wciąż mogła mieć cenne informacje, które mogą wiele zmienić. Do tego to właśnie Kurotsuchi naciskał na wysłanie ekspedycji, a teraz zwala winę na Corrie, która cudem wróciła.
Kapitanowie zaczęli się rozchodzić do własnych spraw i obowiązków. Shuuhei zamierzał najpierw zajrzeć do Oddziału, czy wszystko tam w porządku, a potem pójść do Corrie. Wiedział, że Kira już się z nią widział, przesiadywał u niej, gdy tylko miał chwilę wolnego, ale z pewnością nie rozmawiali na temat misji.
Niespodziewanie poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
– Musi być ci ciężko tego wysłuchiwać, Hisagi-kun. – Kyoraku uśmiechał się leniwie, choć było w tym geście coś pocieszającego. – Wciąż wszyscy traktują cię jak vice-kapitana, na którego można zwalić winę za swoje niepowodzenia.
– Mogłem się tego spodziewać – odparł Shuuhei. – Zresztą Corrie zawsze przyciągała kłopoty, a niektórzy kapitanowie nieszczególnie darzą ją sympatią.
– Nie żałujesz, że wybrałeś ją na swojego zastępcę? Może z kimś innym byłoby ci łatwiej.
– Nie chcę innego vice-kapitana. Corrie zawsze daje z siebie wszystko i chcę, żeby czuła się doceniona. Poza tym to ja ją wybrałem i nie mogę teraz w nią zwątpić.
– To dobrze. Rolą kapitana jest wierzyć we własne wybory i podwładnych. Trochę martwiłem się, że pozwolisz sobie wejść na głowę, ale chyba niepotrzebnie.
– A pan, kapitanie Kyoraku, co myśli o Corrie? – zapytał Shuuhei.
– To pracowita dziewczyna, nie bez wad, ale należy ją doceniać. I dobrze, że ma kogoś, kto będzie ją chronił. No nic, czas wracać, inaczej Nanao-chan będzie się denerwować.
Shuuhei nie wiedział, czy to wszystko jego wyobraźnia, czy rzeczywiście w tonie Kyoraku usłyszał jakiś niepokój. Czyżby kapitan Ósemki spodziewał się kolejnych kłopotów związanych z Corrie? Wolał, żeby było to tylko przewrażliwienie, bo ta dziewczyna wystarczająco już przeszła, a Shuuhei nie był pewny, czy da radę ją całkiem ochronić. Nie zapominał, skąd Corrie pochodzi, a to mogło skończyć się wojną, której nikt z nich nie pragnął. Modlił się w duszy, aby ten spokój potrwał jeszcze jakiś czas.

5 komentarzy:

  1. O, jak miło, śpiąca królewna się obudziła. A tak na serio, nadal się zastanawiam, co mogło być przyczyną tak długiej nieobecności Corrien, ale, jak zwykle, będę musiała uzbroić się w cierpliwość *idzie okopywać się w ziemiance*. Oczywiście, Mayuri musi narzekać (aż dziwota, że Kurochi nie otworzył tej swojej paskudnej mordy), poza tym powinien być sensowny sposób, żeby coś z tych próbek uratować.
    ...właśnie dlatego jestem #teamUrahara, bo ten przynajmniej by nie zwalał winy na innych, no

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok. Fajnie. Dowiadujemy się, jak ją znaleźli i kto.
    Ok. Martwią się, ale Yumi mógłby umyć ręce, zamiast lampić się na krew na nich. To takie niepiękne XD
    Kira i Hisag. Hisag niby kapitan, a i tak go Kotetsu zbeształa.
    A Yumi dalej tam siedzi umorusany we krwi.
    Co za chuj z tego Kurochiego. Kurochi sroczi.
    A Hisag raczej nie ma jaj, beby mu pizgnąć.
    I jeszcze tego pojeba tam brakowało. Kurochi i Kurotsuchi. Ich imiona zaczynają się podobnie i obaj są równie wkurzający.
    Spotkanie kapitanów. Daj mi tam wlyźć. Poślij tam Setsu, niech ona przywali Kurowi, bo ja nie mogę. Dziwię się, że Kurochi nie dodał swoich 5 groszy, ale może lepiej, bo nie wiem, czy bym to zdzierżyła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno pytanie nasuwa mi się na myśl tak na początek. Co oni robili biednej Corrie, że aż cztery miesiące zajął jej powrót i to jeszcze w takim stale i przede wszystkim jak udało jej się wydostać tak wycieńczonej? Dziewczyna nie miała łatwo, dobrze, że w momencie ataku Hollow natknęła się na Yumichikę i Ikkaku. Kira i Hisagi zapewne nie tego się spodziewali, kiedy dotarły do nich nowiny o powrocie Corrie. Całe szczęście, że Unohanie udało się ją poskładać.
    Wszyscy wiedzą, że Kurochi jest palantem, ale ta złośliwość wobec Kiry w takiej sytuacji jest już tak podłym zagraniem, że szkoda gadać. Kurotsuchi też nie lepszy. Corrie życiem ryzykowała, żeby dostarczyć mu te śmieszne próbki, a on... cóż wymaganie od niego docenienia czyjegoś poświęcenia jest chyba jak wymaganie od Zarakiego, że pójdzie na lekcje baletu... Ech, Hisagi też nie ma łatwo, kiedy wszyscy w około wciąż wątpią w niego i jego decyzje odnośnie obsadzenia Corrie jako vice kapitana. Corrie musi wciąż coś komuś udowadniać, a ledwo zdołała przekonać do siebie podwładnych z oddziału. Ale wygląda na to, że od tego momentu wcale łatwiej nie będzie, co?
    No nic tam, idę się hibernować w oczekiwaniu na kontynuację. A nie czekaj, nie ma tak łatwo, sama muszę się wziąć do roboty ^^
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, widzę, że kapitan słoneczko w formie :D To takie dla niego typowe. Aż dziw bierze, że Kurochi nie dorzucił swoich trzech groszy. Czyżby powrót Corrie pokrzyżował mu jakieś niecne plany? Hmmmmmmm. Mam przemożne wrażenie, że trzyma z Dworem Wiatru, albo chociaż coś o nich słyszał. W końcu taka zawiść nie wydaje się być jednostkowa - ten typ często jest kierowany do całej grupy osób, np. do lgbt, feministek (nie mylić z feminazistkami), osób innej nacji itd. Także jest tutaj coś na rzeczy.
    No cóż, ja lecę do siebie, życzę miłej pracy nad kolejnymi rozdziałami - nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ten Mayuri irytuje. Bardziej ostatnio niż Kurochi.
    Cieszę że Corrie się odnalazła. Ale się zdziwi na wieść o ciąży Rukii i narzeczeństwie Hisagiego i Matsumoto.
    Widzę że knujesz kłopoty, ale daj jej i Kirze teraz trochę odetchnąć, co?
    Pozdrawiam
    Sei

    OdpowiedzUsuń

Laurie January