Ach te plotki...
Shuuhei zastał Corrie z książką w
ręce. Nadal wyglądała na mocno osłabioną i kruchą, ale chociaż wróciły jej kolory.
Poczuł faktyczną ulgę na ten widok, bo na własne oczy widział ją żywą. Martwił
się przez całe cztery miesiące, czy postąpił słusznie, pozwalając jej iść.
Owszem, trochę nie miał wyboru, ale z drugiej strony jako kapitan mógł zrobić
cokolwiek, by taki los nie spotkał Corrie. Tylko szczęście sprawiło, że wróciła
do nich żywa.
– Nieźle wyglądasz – powiedział na
powitanie.
Odłożyła książkę, uśmiechnęła się
lekko.
– Nadal większość czasu
przesypiam – odparła. – Isane pożyczyła mi, żebym się nie nudziła. – Wskazała na
tom.
– A powinnaś spać. Tak się szybciej
zregenerujesz.
Wzruszyła ostrożnie ramionami. Nie
było w tym bólu, Isane zadbała o to, by go nie odczuwała, ale nadal była zbyt
słaba na wiele ekspresji. To potrafiło przerażać, a Shuuhei poczuł się
irracjonalnie winny.
– Wolałbym tego na razie uniknąć,
ale potrzebuję, żebyś powiedziała mi, co się z wami działo przez te cztery
miesiące. Tylko ty znasz odpowiedzi.
Corrie skinęła głową.
Podejrzewała, że to nie obowiązek, a pewien upierdliwy naukowiec sprawił, że od
razu do tego przeszli. Nie miała pojęcia, co działo się w Seireitei, ale sądząc
po zachowaniu Kiry i Hisagiego, nie doszło do jakiegoś konfliktu. Z nią to już
inna sprawa, a była zobowiązana przez stanowisko do zakończenia misji raportem.
Nawet jeśli oznaczało to przyznanie się do porażki.
– Na początku wszystko szło
gładko, choć nie mieliśmy kontaktu z wrogiem. Zaatakowali nas jakieś dwa
tygodnie po rozpoczęciu misji, gdy byliśmy na tyle daleko, by nikt nie mógł
przyjść nam z pomocą – opowiedziała cicho. – Jednego z naukowców zabili w
walce, tego drugiego i mnie więzili dłuższy czas. Nie wypytywali mnie o nic,
nie wiem w ogóle, czemu nie zabili nas od razu.
– Uwolnili cię?
– Nie, udało mi się uciec. Znalazłam
nasze rzeczy, potem tego chłopaka z Dwunastki. Poprosił, abym zaniosła próbki
do Seireitei, że sama na pewno im ucieknę. Zostawiłam go.
Shuuhei nie musiał pytać, żeby wiedzieć,
że jego vice-kapitan traktuje to jak osobistą porażkę. Nie potrafiła nikogo
zostawić na polu bitwy, słabszych zasłaniała sobą, choćby to miało kosztować ją
życie. Pamiętał, jak przeżywała śmierć Ami, swojej przyjaciółki z Akademii,
która w czasie zajęć terenowych uratowała Corrie, płacąc najwyższą cenę. Chyba
właśnie z tego powodu nie mogła zostawić Reijiego na pastwę losu, odwrócić się
od słabszego od siebie chłopaka. To jednocześnie zaleta i wada, bo sprowadzała
na nią kłopoty, poczucie odpowiedzialności, a nieraz żal.
– Podjął racjonalną decyzję –
odparł spokojnie.
– Wiem, ale... Jestem wściekła na
siebie, że nic dla niego nie zrobiłam.
– Zrobiłaś wszystko, co mogłaś.
Sama ledwo przeżyłaś.
– I na starcie dostałam same pretensje.
– Kurotsuchi tu był? – zapytał.
Kiwnęła głową, a Shuuhei się
wkurzył. Dowódca Dwunastki panoszył się za bardzo w ciągu ostatniej doby i
Hisagi miał chwilowo gdzieś bezpieczeństwo Soul Society. Szurniętemu naukowcowi
o to na pewno nie chodziło, a był jedynie zaciekawiony zjawiskiem, choć nie na
tyle, by samemu ruszyć tyłek.
– Stało się coś? – zapytała Corrie,
widząc minę przyjaciela.
– Rano odbyło się spotkanie
kapitanów. Kurotsuchi zażądał twojej degradacji, choć sam naciskał na
ekspedycję.
– Nic nowego – odparła. – Wszystkich
dookoła ma za nic niewartych. Dziękuję, że mnie broniłeś.
– Nie usłyszeliśmy jeszcze
informacji, które zdobyłaś. Nie ma prawa zrzucać na ciebie odpowiedzialności.
– Nie wiem zbyt wiele –
przyznała, spoglądając na Yukikaze stojącą przy nocnym stoliku. – Grupa jest co
najwyżej dziesięcioosobowa, to nie shinigami, ale też nie zwykłe dusze. Są
dobrze wyszkoleni i silni. Nie wiem nic o ich celach i czy są częścią czegoś
większego, ale prawie na pewno przynajmniej część z nich poszło za mną w pogoń.
Ledwo ich zgubiłam, chyba tylko dzięki szczęściu.
– Nie brzmi to zbyt
optymistycznie. No nic, odpoczywaj. Powiadomię Kapitana-Dowódcę o tym, czego
się dowiedziałaś i uczulę patrole w Rukongai.
– Oni są silni. Szeregowi
shinigami nie mają z nimi szans.
– Będę miał to na uwadze.
Odpoczywaj.
Uśmiechnął się mimo myśli, że to
jeszcze nie koniec. Najważniejsze, że Corrie wróciła do Seireitei i przeżyła,
choć było blisko. Mógł odetchnąć z ulgą i skupić się na innych sprawach. Coś mu
jednak nie pasowało w zachowaniu Corrie, zrzucił to jednak na przeżyte ostatnio
zagrożenie. Przez wiele dni musiała być czujna, mierzyła się ze śmiercią, więc
minie trochę czasu, nim do siebie dojdzie. Na szczęście miała wokół siebie
ludzi, którzy przypomną o normalności.
W bramie Czwórki minął się z
Rangiku, która najwyraźniej zerwała się nieco wcześniej na przerwę w
obowiązkach, żeby zajrzeć do przyjaciółki. Z pewnością nie będzie jedynym
gościem u Corrie, lecz póki co wszyscy chcieli dać jej czas na odpoczynek. Podpadnięcie
kapitan Unohanie nie było najlepszym pomysłem.
Corrie uśmiechnęła się na widok
Matsumoto. Mogła się jej spodziewać, bo kobieta pomimo natury lekkoducha bardzo
troszczyła się o najbliższych.
– Tak się cieszę, Corrie.
– Miło cię widzieć, Rangiku.
Kapitan Hitsugaya nie był pewnie zachwycony, że go zostawiłaś z pracą.
– Sam kazał mi się upewnić, że
wszystko u ciebie w porządku, żebym mogła skupić się na obowiązkach.
Obie zachichotały, po czym Matsumoto
przytuliła ostrożnie przyjaciółkę. Prawdę mówiąc, miała nadzieję zobaczyć ją w
nieco lepszej kondycji. Corrie chyba nie zdawała sobie sprawy, jak bezbronnie
wyglądała owinięta bandażami i z głębokimi cieniami pod oczami.
– Dziękuję, że mnie odwiedziłaś.
I kapitanowi Hitsugayi też podziękuj, że ci na to pozwolił.
– Rzeczywiście od narodzin Toru kapitan
zrobił się nieco łagodniejszy – przyznała Matsumoto. – Aż miło na nich
popatrzeć.
Corrie zachichotała. Doskonale
pamiętała opowieści przyjaciółki o zachowaniu przełożonego tuż po narodzinach
małego Hitsugayi, na którego punkcie Toshiro oszalał. Zresztą Momo też sobie
chwaliła zaangażowanie męża. Aż miło było na nich patrzeć, choć Corrie nie
mogła się powstrzymać nad zastanawianiem się, czy uda jej się stworzyć szczęśliwą
rodzinę z Izuru. Chciała, ale równie mocno się tego obawiała.
– Trochę im zazdroszczę –
przyznała Shiroyama.
– Fakt, z Kirą zeszliście się dużo
szybciej, a i mnie się marzy taki rozkoszny maluch. Ale może już niedługo.
Poruszyła sugestywnie dłonią, na
której Corrie dostrzegła pierścionek. W jej oczach pojawiło się zaskoczenie, a
potem radość ze szczęścia przyjaciółki.
– Naprawdę? Skubany, był tu
niedawno i nic nie powiedział – oburzyła się, choć na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Gratulacje, Rangiku.
– Wiesz, jaki jest Shuu. Pewnie
nawet nie pomyślał, żeby ci o tym powiedzieć – odparła rozbawiona Matsumoto. –
Wasz Trzeci Oficer nieraz z trudem powstrzymywał jego pracoholizm, gdy cię nie
było, więc nie zdziwi mnie, że o tym zapomniał.
– Nie spodziewałam się, że w
ogóle o tym pomyślał. Nigdy nie wspominał.
– Sama byłam zaskoczona –
przyznała Matsumoto. – Ale to był moment, kiedy wszyscy myśleliśmy, że lada
moment wrócisz. W ogóle przez te cztery miesiące trochę rzeczy się zmieniło.
Do Corrie dopiero teraz dotarło,
ile czasu minęło od wyruszenia na misję. Sądziła, że potrwa to kilka dni,
zbiorą potrzebny materiał do badań i wrócą, może nawet bez żadnej potyczki.
Jednak wszystko się przedłużało, na co naiwnie pozwoliła, zamiast pogonić
członków Dwunastki, a potem pozwoliła się schwytać. W niewoli wszystko jej się
zlewało, a w ucieczce nie liczyła dni. Najważniejsze było dotrzeć do Seireitei,
do domu.
– Nie próżnowaliście –
stwierdziła z odrobiną złośliwości.
– Nie myśl sobie, że nikt za tobą
nie tęsknił. Chcieliśmy się tym z tobą cieszyć, a jakoś nikt nie zamierzał cię
szukać – odparła Rangiku z nieco poważniejszą miną. – Chociaż Shuu raz to
zasugerował na spotkaniu kapitanów, ale sprawa szybko ucichła. To było dziwne.
– Może Kapitan-Dowódca uznał, że
lepiej zadbać o bezpieczeństwo Soul Society zamiast szukać jednej shinigami.
Albo posłali do tego Jednostki Terenowe. Zresztą nieważne, bo wróciłam. – Uśmiechnęła
się promiennie. – A teraz opowiadaj, bo mnie zaintrygowałaś tymi zmianami.
Nie miała wątpliwości, że Rangiku
przyszła tu właśnie po to, by opowiedzieć jej najświeższe plotki. Kto jak kto,
ale ona doskonale się w nich orientowała, będąc duszą towarzystwa.
– Słyszałaś, że Renji został
zawieszony w obowiązkach? – zapytała Matsumoto.
– Shuuhei coś wspominał tuż przed
moim wyjściem w teren, ale nie wiem w sumie dlaczego.
– Rukia jest w ciąży. Kapitan
Kuchiki prawie go zabił, gdy się o tym dowiedział, a ich nowy Trzeci Oficer nie
był w stanie ich rozdzielić. Biedny chłopak. Dobrze, że Setsu była w pobliżu,
chociaż kapitan Kuchiki nosił się ze zwolnieniem Renjiego ze służby. Ostatecznie
tego nie zrobił, ale nikt nie chce teraz zaglądać do Szóstki.
Corrie westchnęła ciężko.
– Zawsze wiedziałam, że Renji w
końcu się doigra – stwierdziła. – Jakby na to nie patrzeć, Rukia jest członkiem
jednego z Wielkich Rodów i wymaga się od niej pewnej postawy. Nie dziwię się,
że kapitan Kuchiki się wkurzył. Jak Rukia w ogóle się czuje?
– Jest okazem zdrowia, choć
pracuje głównie w domu. Kapitan Kuchiki stanowczo zabronił jej na większość obowiązków.
Pewnie niedługo też cię odwiedzi.
– Przy okazji, kto jest nowym
Trzecim Oficerem?
– Taki młody, drobny rudzielec.
Jak on się nazywał? – Rangiku nie mogła sobie przypomnieć, bo chłopak słabo zapadał
w pamięć, a widziała go najwyżej parę razy.
Corrie też nad tym myślała,
zwłaszcza że znała niemal wszystkich w Szóstym Oddziale przyjętych przed jej
degradacją. Tylko jedna osoba przychodziła jej na myśl, ale trochę wątpiła w
taki rozwój wydarzeń.
– Ruki Yoshida? – zasugerowała mimo
to.
– Dokładnie – potwierdziła Matsumoto.
– Zupełne przeciwieństwo ciebie, więc nie wiem, jak on tam wytrzymuje.
– Ruki jest silniejszy, niż się
wydaje – odparła Corrie.
Była z niego dumna, bo doskonale
wiedziała, że kapitan Kuchiki nie przyznaje stanowisk bez zastanowienia. Nie
tylko ona ciężko pracowała przez ostatnie siedem lat, a przecież doskonale
pamiętała pierwsze spotkanie z wystraszonym rudzielcem, który wpadł na nią w dniu
inauguracji do Oddziału przekonany, że trafił na starszą stażem koleżankę czy
nawet oficera. Pomimo wielu braków potrafił pozytywnie zaskoczyć, a analityczny
umysł kilka razy uratował ich w terenie.
– To twój dawny podopieczny, więc
pewnie orientujesz się lepiej.
– Odkąd trafiłam do Czwórki,
widziałam go zaledwie parę razy – przyznała. – Ale cieszę się, że tak daleko
zaszedł, choć przyznaję, obecnie ma niełatwe zadanie. Ciężko się tak pracuje,
gdy kapitan wścieka się na Renjiego.
– Na szczęście kapitan Kuchiki ma
Setsuko, która trochę go stopuje. Zwłaszcza teraz, gdy są małżeństwem.
– Co?
– Uwierz mi, Corrie, też byłam w
szoku, gdy Setsu mi o tym powiedziała – przyznała Rangiku ze zmarszczonymi
brwiami. – Nie do końca rozumiem ten pośpiech, bo wszystko wydarzyło się nagle
i w wąskim gronie. Setsu próbowała nas tam wcisnąć, ale podobno starszyzna rodu
się nie zgodziła, więc w uroczystości brała udział jedynie arystokracja.
– Kuchiki to jeden z Wielkich
Rodów przywiązanych do tradycji – odparła Corrie. – Może miało to jakieś
szczególne znaczenie, o czym nie mówi się publicznie. Kto zrozumie szlachtę?
– To trochę przykre, ale nie chcę
robić Setsu wyrzutów, bo wiem, jak wściekła o to była.
– Powiedziała chociaż dlaczego?
– Nie, a ja też nie pytałam jakoś
szczególnie. – Rangiku poprawiła włosy nerwowym ruchem. – Zwłaszcza że jak o
tym rozmawiałyśmy, była czymś dość mocno zaaferowana.
– Rozumiem, ale mimo to są fajną
parą.
– I niejedyną, która się ostatnio
zeszła. – W oczach Matsumoto znowu pojawiła się błysk ekscytacji. – Wiedziałaś,
że kapitan Kamikuza i kapitan Ukitake mają ku sobie?
Corrie kiwnęła głową.
– Nieraz widywałam ich w sadzie
Trzynastki, choć głównie rozmawiali.
– I nic nie powiedziałaś? –
oburzyła się Rangiku.
Shiroyama zaśmiała się nerwowo.
– Po prawdzie zorientowałam się,
gdy Kaya-san została kapitanem Piątki – przyznała. – Ukitake-san był temu dość
niechętny, ale z czasem było widać, że zaczyna się pomiędzy nimi układać. Nie
chcieli się z tym afiszować, więc nie chciałam wprawiać ich w zakłopotanie.
– To teraz spotykają się już
oficjalnie – odparła Matsumoto. – Mogłam się w sumie domyśleć, że jako
ulubienica kapitana Ukitake coś o nich wiesz. Sama nigdy bym na to nie wpadła,
a i shinigami z Trzynastki nic o tym nie plotkowali.
– Kaya-san była kiedyś oficerem w
Trzynastym, więc podejrzewam, że nie dziwiło ich, że odwiedza dawnego mentora.
– O tym nie wiedziałam, ale też
nie jestem z żadnym z nich tak blisko.
– Pewnie Kyoraku-san wie więcej
na ten temat – odparła. – W końcu z Ukitake-sanem przyjaźnią się od lat.
– Fakt – roześmiała się Rangiku. –
A jak już jesteśmy przy niespodziewanych związkach, to przyłapaliśmy ostatnio
Yumichikę z Ikkaku w dość jednoznacznej sytuacji.
– Czemu mnie to nie dziwi? –
Corrie zachichotała.
– Nikogo to nie zaskoczyło, ale
dranie ukrywali się z tym nie wiadomo jak długo – odparła Matsumoto. – Że Yumichikę
ciągnie do facetów, było oczywiste, ale Ikkaku? Chociaż teraz to tłumaczy, czemu
tak się wkurzał, jak się mu sugerowało, żeby sobie kogoś znalazł. Ale że dotąd
się nie zdradzili.
– No wiesz, należą do specyficznego
Oddziału, gdzie cieni się męską siłę. Poza tym żaden z nich nie jest zbyt wylewny,
mimo wszystko, a że zawsze spędzają czas razem, nie wyglądało to podejrzanie.
– Fakt, kapitan Zaraki pewnie nie
byłby zachwycony.
– Czy ja wiem? Pewnie w ich
przypadku machnąłby ręką. Od lat wiernie dotrzymują mu kroku.
– Wyobrażasz sobie w ogóle
kapitana Zarakiego w związku?
– To musiałaby być specyficzna
kobieta. – Corrie zaśmiała się na samą myśl. – Do tego bitewna, a chyba nie ma
w Seireitei kobiety, która wzbudziłaby w kapitanie Zarakim jakiekolwiek dłuższe
zainteresowanie.
Zaśmiały się i jeszcze przez
jakiś czas obgadywały kadrę oficerską. Dopiero gdy Corrie poczuła się senna,
Rangiku postanowiła wrócić do obowiązków, dając przyjaciółce odpocząć. Obie
były spokojniejsze, a Matsumoto mogła przekazać przyjaciołom radosną wieść, że
cokolwiek przytrafiło się Corrie, wróciła do nich w jednym kawałku. I wierzyła,
że wszystko zacznie się układać.
O, jaki miły i taki trochę sielankowy rozdział (ale takie też są potrzebne, żeby nie było!). Dobrze wiedzieć, co w końcu się stało z Renjim (chyba że to wcześniej już poruszyłaś, a ja jestem totalnym debilem). No i te spekulacje na temat potencjalnej kobiety Zarakiego — aż śmiechłam, no. Miło obserwować Społeczność Dusz, w której wszystko (pozornie) dobrze się układa, ach, aż się rozmarzyłam.
OdpowiedzUsuńNo cóż, to do kolejnego!
Chwila wytchnienia, dobrze wiedzieć, że Corrie może wreszcie w spokoju wracać do zdrowia.
OdpowiedzUsuńPlotki, ploteczki. Któż lepiej przybliży wszelkie newsy obyczajowe jak nie Rangiku? Powinna dostać od Shuuheia swoją własną plotkarską kolumnę w Biuletynie xD. Cały czas chichoczę na myśl o powodzie zawieszenia Renjiego. Byakuya na pewno cieszy się ze skandalu jaki wywołał, ród Kuchiki schodzi na psy. Miło się czyta jak to się wszystkim dobrze wiedzie i może wreszcie Kira dostanie szansę na oświadczyny?
Zawsze uważałam, że Ikkaku i Yumichika mają się ku sobie i jakoś tak ucieszyło mnie potwierdzenie, że u Ciebie są w związku, bo to chyba pierwszy queerowy wątek w fanfiku, który nie jest typowym opowiadaniem z wątkiem yaoi.
A Zaraki za bardzo kocha walkę, żeby szukać sobie kobiety. Chociaż ciekawa jestem jak wyglądałby podryw w jego stylu, hmm...
Rozdział idealny na poprawę humoru.
Miła chwila wytchnienia. Jednak tak jak Ranginku zauważyła, mnie też mocno dziwi, że nie szukali Corrie, w końcu jest vice-kapitanem, nie powinni być tak bezczynni.
OdpowiedzUsuńA co do ploteczek, miło tak poczytać o postaciach, które się już tyle zna lat, że układają sobie życie. Hitsugaya tatą, to i Ikkaku i Yumichika to newsy dnia ❤️😏
Sei
Jeżu wreszcie jestem.
OdpowiedzUsuńNo tak. Nie obędzie się bez przesłuchania. A Corrie coś ukrywa, bo przecież dobrze wie, kim byli, no nie?
Mały Hitsugaya. Wiesz, że nie mogę przeboleć matki, jaką dałaś Toru. Eh...
Zaręczyny Rangiku i Shuu to już zdecydowanie milszy akcent.
Renji nie potrafił wstrzymać koni i mu się oberwało :D Jeżu. Aż się boje myśleć jaki był Kuchiki wkurzony. W sumie u mnie ten moment był pominięty, gdy masowo rodziło się drugie pokolenie, więc się nie zastanawiałam. Ale w sumie no. Całkiem możliwe, że chęć mordu sięgnęła zenitu.
"– Na szczęście kapitan Kuchiki ma Setsuko, która trochę go stopuje. Zwłaszcza teraz, gdy są małżeństwem.
– Co?"
Oł jisss! Na to czekałam.
" Setsu próbowała nas tam wcisnąć, ale podobno starszyzna rodu się nie zgodziła, więc w uroczystości brała udział jedynie arystokracja."
Najpierw jak mi powiedziałaś, to nie byłam przekonana do tego rozwoju wydarzeń. Wiesz jak to wyglądało w Doffie. Ale w sumie teraz myślę, że jednak u mnie Setsu była shinigami, była poważana i też jednak trochę inaczej to wyglądało, bo była bohaterką wojny. Tutaj jest nieco bardziej normalna.
"– Fakt – roześmiała się Rangiku. – A jak już jesteśmy przy niespodziewanych związkach, to przyłapaliśmy ostatnio Yumichikę z Ikkaku w dość jednoznacznej sytuacji."
OMG! Jednak to zrobiłaś?! XD
– To musiałaby być specyficzna kobieta. – Corrie zaśmiała się na samą myśl. – Do tego bitewna, a chyba nie ma w Seireitei kobiety, która wzbudziłaby w kapitanie Zarakim jakiekolwiek dłuższe zainteresowanie."
Czyżbyś gotowała nam jakiś przwrót i tutaj? Zaraki to wątek, którego nawet ja nie ruszyłam, ale kto wie, może Ty dasz radę.