piątek, 24 lipca 2020

Rozdział 11.


Ach te plotki...

Shuuhei zastał Corrie z książką w ręce. Nadal wyglądała na mocno osłabioną i kruchą, ale chociaż wróciły jej kolory. Poczuł faktyczną ulgę na ten widok, bo na własne oczy widział ją żywą. Martwił się przez całe cztery miesiące, czy postąpił słusznie, pozwalając jej iść. Owszem, trochę nie miał wyboru, ale z drugiej strony jako kapitan mógł zrobić cokolwiek, by taki los nie spotkał Corrie. Tylko szczęście sprawiło, że wróciła do nich żywa.
– Nieźle wyglądasz – powiedział na powitanie.
Odłożyła książkę, uśmiechnęła się lekko.
– Nadal większość czasu przesypiam – odparła. – Isane pożyczyła mi, żebym się nie nudziła. – Wskazała na tom.
– A powinnaś spać. Tak się szybciej zregenerujesz.
Wzruszyła ostrożnie ramionami. Nie było w tym bólu, Isane zadbała o to, by go nie odczuwała, ale nadal była zbyt słaba na wiele ekspresji. To potrafiło przerażać, a Shuuhei poczuł się irracjonalnie winny.
– Wolałbym tego na razie uniknąć, ale potrzebuję, żebyś powiedziała mi, co się z wami działo przez te cztery miesiące. Tylko ty znasz odpowiedzi.
Corrie skinęła głową. Podejrzewała, że to nie obowiązek, a pewien upierdliwy naukowiec sprawił, że od razu do tego przeszli. Nie miała pojęcia, co działo się w Seireitei, ale sądząc po zachowaniu Kiry i Hisagiego, nie doszło do jakiegoś konfliktu. Z nią to już inna sprawa, a była zobowiązana przez stanowisko do zakończenia misji raportem. Nawet jeśli oznaczało to przyznanie się do porażki.
– Na początku wszystko szło gładko, choć nie mieliśmy kontaktu z wrogiem. Zaatakowali nas jakieś dwa tygodnie po rozpoczęciu misji, gdy byliśmy na tyle daleko, by nikt nie mógł przyjść nam z pomocą – opowiedziała cicho. – Jednego z naukowców zabili w walce, tego drugiego i mnie więzili dłuższy czas. Nie wypytywali mnie o nic, nie wiem w ogóle, czemu nie zabili nas od razu.
– Uwolnili cię?
– Nie, udało mi się uciec. Znalazłam nasze rzeczy, potem tego chłopaka z Dwunastki. Poprosił, abym zaniosła próbki do Seireitei, że sama na pewno im ucieknę. Zostawiłam go.
Shuuhei nie musiał pytać, żeby wiedzieć, że jego vice-kapitan traktuje to jak osobistą porażkę. Nie potrafiła nikogo zostawić na polu bitwy, słabszych zasłaniała sobą, choćby to miało kosztować ją życie. Pamiętał, jak przeżywała śmierć Ami, swojej przyjaciółki z Akademii, która w czasie zajęć terenowych uratowała Corrie, płacąc najwyższą cenę. Chyba właśnie z tego powodu nie mogła zostawić Reijiego na pastwę losu, odwrócić się od słabszego od siebie chłopaka. To jednocześnie zaleta i wada, bo sprowadzała na nią kłopoty, poczucie odpowiedzialności, a nieraz żal.
– Podjął racjonalną decyzję – odparł spokojnie.
– Wiem, ale... Jestem wściekła na siebie, że nic dla niego nie zrobiłam.
– Zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Sama ledwo przeżyłaś.
– I na starcie dostałam same pretensje.
– Kurotsuchi tu był? – zapytał.
Kiwnęła głową, a Shuuhei się wkurzył. Dowódca Dwunastki panoszył się za bardzo w ciągu ostatniej doby i Hisagi miał chwilowo gdzieś bezpieczeństwo Soul Society. Szurniętemu naukowcowi o to na pewno nie chodziło, a był jedynie zaciekawiony zjawiskiem, choć nie na tyle, by samemu ruszyć tyłek.
– Stało się coś? – zapytała Corrie, widząc minę przyjaciela.
– Rano odbyło się spotkanie kapitanów. Kurotsuchi zażądał twojej degradacji, choć sam naciskał na ekspedycję.
– Nic nowego – odparła. – Wszystkich dookoła ma za nic niewartych. Dziękuję, że mnie broniłeś.
– Nie usłyszeliśmy jeszcze informacji, które zdobyłaś. Nie ma prawa zrzucać na ciebie odpowiedzialności.
– Nie wiem zbyt wiele – przyznała, spoglądając na Yukikaze stojącą przy nocnym stoliku. – Grupa jest co najwyżej dziesięcioosobowa, to nie shinigami, ale też nie zwykłe dusze. Są dobrze wyszkoleni i silni. Nie wiem nic o ich celach i czy są częścią czegoś większego, ale prawie na pewno przynajmniej część z nich poszło za mną w pogoń. Ledwo ich zgubiłam, chyba tylko dzięki szczęściu.
– Nie brzmi to zbyt optymistycznie. No nic, odpoczywaj. Powiadomię Kapitana-Dowódcę o tym, czego się dowiedziałaś i uczulę patrole w Rukongai.
– Oni są silni. Szeregowi shinigami nie mają z nimi szans.
– Będę miał to na uwadze. Odpoczywaj.
Uśmiechnął się mimo myśli, że to jeszcze nie koniec. Najważniejsze, że Corrie wróciła do Seireitei i przeżyła, choć było blisko. Mógł odetchnąć z ulgą i skupić się na innych sprawach. Coś mu jednak nie pasowało w zachowaniu Corrie, zrzucił to jednak na przeżyte ostatnio zagrożenie. Przez wiele dni musiała być czujna, mierzyła się ze śmiercią, więc minie trochę czasu, nim do siebie dojdzie. Na szczęście miała wokół siebie ludzi, którzy przypomną o normalności.
W bramie Czwórki minął się z Rangiku, która najwyraźniej zerwała się nieco wcześniej na przerwę w obowiązkach, żeby zajrzeć do przyjaciółki. Z pewnością nie będzie jedynym gościem u Corrie, lecz póki co wszyscy chcieli dać jej czas na odpoczynek. Podpadnięcie kapitan Unohanie nie było najlepszym pomysłem.
Corrie uśmiechnęła się na widok Matsumoto. Mogła się jej spodziewać, bo kobieta pomimo natury lekkoducha bardzo troszczyła się o najbliższych.
– Tak się cieszę, Corrie.
– Miło cię widzieć, Rangiku. Kapitan Hitsugaya nie był pewnie zachwycony, że go zostawiłaś z pracą.
– Sam kazał mi się upewnić, że wszystko u ciebie w porządku, żebym mogła skupić się na obowiązkach.
Obie zachichotały, po czym Matsumoto przytuliła ostrożnie przyjaciółkę. Prawdę mówiąc, miała nadzieję zobaczyć ją w nieco lepszej kondycji. Corrie chyba nie zdawała sobie sprawy, jak bezbronnie wyglądała owinięta bandażami i z głębokimi cieniami pod oczami.
– Dziękuję, że mnie odwiedziłaś. I kapitanowi Hitsugayi też podziękuj, że ci na to pozwolił.
– Rzeczywiście od narodzin Toru kapitan zrobił się nieco łagodniejszy – przyznała Matsumoto. – Aż miło na nich popatrzeć.
Corrie zachichotała. Doskonale pamiętała opowieści przyjaciółki o zachowaniu przełożonego tuż po narodzinach małego Hitsugayi, na którego punkcie Toshiro oszalał. Zresztą Momo też sobie chwaliła zaangażowanie męża. Aż miło było na nich patrzeć, choć Corrie nie mogła się powstrzymać nad zastanawianiem się, czy uda jej się stworzyć szczęśliwą rodzinę z Izuru. Chciała, ale równie mocno się tego obawiała.
– Trochę im zazdroszczę – przyznała Shiroyama.
– Fakt, z Kirą zeszliście się dużo szybciej, a i mnie się marzy taki rozkoszny maluch. Ale może już niedługo.
Poruszyła sugestywnie dłonią, na której Corrie dostrzegła pierścionek. W jej oczach pojawiło się zaskoczenie, a potem radość ze szczęścia przyjaciółki.
– Naprawdę? Skubany, był tu niedawno i nic nie powiedział – oburzyła się, choć na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Gratulacje, Rangiku.
– Wiesz, jaki jest Shuu. Pewnie nawet nie pomyślał, żeby ci o tym powiedzieć – odparła rozbawiona Matsumoto. – Wasz Trzeci Oficer nieraz z trudem powstrzymywał jego pracoholizm, gdy cię nie było, więc nie zdziwi mnie, że o tym zapomniał.
– Nie spodziewałam się, że w ogóle o tym pomyślał. Nigdy nie wspominał.
– Sama byłam zaskoczona – przyznała Matsumoto. – Ale to był moment, kiedy wszyscy myśleliśmy, że lada moment wrócisz. W ogóle przez te cztery miesiące trochę rzeczy się zmieniło.
Do Corrie dopiero teraz dotarło, ile czasu minęło od wyruszenia na misję. Sądziła, że potrwa to kilka dni, zbiorą potrzebny materiał do badań i wrócą, może nawet bez żadnej potyczki. Jednak wszystko się przedłużało, na co naiwnie pozwoliła, zamiast pogonić członków Dwunastki, a potem pozwoliła się schwytać. W niewoli wszystko jej się zlewało, a w ucieczce nie liczyła dni. Najważniejsze było dotrzeć do Seireitei, do domu.
– Nie próżnowaliście – stwierdziła z odrobiną złośliwości.
– Nie myśl sobie, że nikt za tobą nie tęsknił. Chcieliśmy się tym z tobą cieszyć, a jakoś nikt nie zamierzał cię szukać – odparła Rangiku z nieco poważniejszą miną. – Chociaż Shuu raz to zasugerował na spotkaniu kapitanów, ale sprawa szybko ucichła. To było dziwne.
– Może Kapitan-Dowódca uznał, że lepiej zadbać o bezpieczeństwo Soul Society zamiast szukać jednej shinigami. Albo posłali do tego Jednostki Terenowe. Zresztą nieważne, bo wróciłam. – Uśmiechnęła się promiennie. – A teraz opowiadaj, bo mnie zaintrygowałaś tymi zmianami.
Nie miała wątpliwości, że Rangiku przyszła tu właśnie po to, by opowiedzieć jej najświeższe plotki. Kto jak kto, ale ona doskonale się w nich orientowała, będąc duszą towarzystwa.
– Słyszałaś, że Renji został zawieszony w obowiązkach? – zapytała Matsumoto.
– Shuuhei coś wspominał tuż przed moim wyjściem w teren, ale nie wiem w sumie dlaczego.
– Rukia jest w ciąży. Kapitan Kuchiki prawie go zabił, gdy się o tym dowiedział, a ich nowy Trzeci Oficer nie był w stanie ich rozdzielić. Biedny chłopak. Dobrze, że Setsu była w pobliżu, chociaż kapitan Kuchiki nosił się ze zwolnieniem Renjiego ze służby. Ostatecznie tego nie zrobił, ale nikt nie chce teraz zaglądać do Szóstki.
Corrie westchnęła ciężko.
– Zawsze wiedziałam, że Renji w końcu się doigra – stwierdziła. – Jakby na to nie patrzeć, Rukia jest członkiem jednego z Wielkich Rodów i wymaga się od niej pewnej postawy. Nie dziwię się, że kapitan Kuchiki się wkurzył. Jak Rukia w ogóle się czuje?
– Jest okazem zdrowia, choć pracuje głównie w domu. Kapitan Kuchiki stanowczo zabronił jej na większość obowiązków. Pewnie niedługo też cię odwiedzi.
– Przy okazji, kto jest nowym Trzecim Oficerem?
– Taki młody, drobny rudzielec. Jak on się nazywał? – Rangiku nie mogła sobie przypomnieć, bo chłopak słabo zapadał w pamięć, a widziała go najwyżej parę razy.
Corrie też nad tym myślała, zwłaszcza że znała niemal wszystkich w Szóstym Oddziale przyjętych przed jej degradacją. Tylko jedna osoba przychodziła jej na myśl, ale trochę wątpiła w taki rozwój wydarzeń.
– Ruki Yoshida? – zasugerowała mimo to.
– Dokładnie – potwierdziła Matsumoto. – Zupełne przeciwieństwo ciebie, więc nie wiem, jak on tam wytrzymuje.
– Ruki jest silniejszy, niż się wydaje – odparła Corrie.
Była z niego dumna, bo doskonale wiedziała, że kapitan Kuchiki nie przyznaje stanowisk bez zastanowienia. Nie tylko ona ciężko pracowała przez ostatnie siedem lat, a przecież doskonale pamiętała pierwsze spotkanie z wystraszonym rudzielcem, który wpadł na nią w dniu inauguracji do Oddziału przekonany, że trafił na starszą stażem koleżankę czy nawet oficera. Pomimo wielu braków potrafił pozytywnie zaskoczyć, a analityczny umysł kilka razy uratował ich w terenie.
– To twój dawny podopieczny, więc pewnie orientujesz się lepiej.
– Odkąd trafiłam do Czwórki, widziałam go zaledwie parę razy – przyznała. – Ale cieszę się, że tak daleko zaszedł, choć przyznaję, obecnie ma niełatwe zadanie. Ciężko się tak pracuje, gdy kapitan wścieka się na Renjiego.
– Na szczęście kapitan Kuchiki ma Setsuko, która trochę go stopuje. Zwłaszcza teraz, gdy są małżeństwem.
– Co?
– Uwierz mi, Corrie, też byłam w szoku, gdy Setsu mi o tym powiedziała – przyznała Rangiku ze zmarszczonymi brwiami. – Nie do końca rozumiem ten pośpiech, bo wszystko wydarzyło się nagle i w wąskim gronie. Setsu próbowała nas tam wcisnąć, ale podobno starszyzna rodu się nie zgodziła, więc w uroczystości brała udział jedynie arystokracja.
– Kuchiki to jeden z Wielkich Rodów przywiązanych do tradycji – odparła Corrie. – Może miało to jakieś szczególne znaczenie, o czym nie mówi się publicznie. Kto zrozumie szlachtę?
– To trochę przykre, ale nie chcę robić Setsu wyrzutów, bo wiem, jak wściekła o to była.
– Powiedziała chociaż dlaczego?
– Nie, a ja też nie pytałam jakoś szczególnie. – Rangiku poprawiła włosy nerwowym ruchem. – Zwłaszcza że jak o tym rozmawiałyśmy, była czymś dość mocno zaaferowana.
– Rozumiem, ale mimo to są fajną parą.
– I niejedyną, która się ostatnio zeszła. – W oczach Matsumoto znowu pojawiła się błysk ekscytacji. – Wiedziałaś, że kapitan Kamikuza i kapitan Ukitake mają ku sobie?
Corrie kiwnęła głową.
– Nieraz widywałam ich w sadzie Trzynastki, choć głównie rozmawiali.
– I nic nie powiedziałaś? – oburzyła się Rangiku.
Shiroyama zaśmiała się nerwowo.
– Po prawdzie zorientowałam się, gdy Kaya-san została kapitanem Piątki – przyznała. – Ukitake-san był temu dość niechętny, ale z czasem było widać, że zaczyna się pomiędzy nimi układać. Nie chcieli się z tym afiszować, więc nie chciałam wprawiać ich w zakłopotanie.
– To teraz spotykają się już oficjalnie – odparła Matsumoto. – Mogłam się w sumie domyśleć, że jako ulubienica kapitana Ukitake coś o nich wiesz. Sama nigdy bym na to nie wpadła, a i shinigami z Trzynastki nic o tym nie plotkowali.
– Kaya-san była kiedyś oficerem w Trzynastym, więc podejrzewam, że nie dziwiło ich, że odwiedza dawnego mentora.
– O tym nie wiedziałam, ale też nie jestem z żadnym z nich tak blisko.
– Pewnie Kyoraku-san wie więcej na ten temat – odparła. – W końcu z Ukitake-sanem przyjaźnią się od lat.
– Fakt – roześmiała się Rangiku. – A jak już jesteśmy przy niespodziewanych związkach, to przyłapaliśmy ostatnio Yumichikę z Ikkaku w dość jednoznacznej sytuacji.
– Czemu mnie to nie dziwi? – Corrie zachichotała.
– Nikogo to nie zaskoczyło, ale dranie ukrywali się z tym nie wiadomo jak długo – odparła Matsumoto. – Że Yumichikę ciągnie do facetów, było oczywiste, ale Ikkaku? Chociaż teraz to tłumaczy, czemu tak się wkurzał, jak się mu sugerowało, żeby sobie kogoś znalazł. Ale że dotąd się nie zdradzili.
– No wiesz, należą do specyficznego Oddziału, gdzie cieni się męską siłę. Poza tym żaden z nich nie jest zbyt wylewny, mimo wszystko, a że zawsze spędzają czas razem, nie wyglądało to podejrzanie.
– Fakt, kapitan Zaraki pewnie nie byłby zachwycony.
– Czy ja wiem? Pewnie w ich przypadku machnąłby ręką. Od lat wiernie dotrzymują mu kroku.
– Wyobrażasz sobie w ogóle kapitana Zarakiego w związku?
– To musiałaby być specyficzna kobieta. – Corrie zaśmiała się na samą myśl. – Do tego bitewna, a chyba nie ma w Seireitei kobiety, która wzbudziłaby w kapitanie Zarakim jakiekolwiek dłuższe zainteresowanie.
Zaśmiały się i jeszcze przez jakiś czas obgadywały kadrę oficerską. Dopiero gdy Corrie poczuła się senna, Rangiku postanowiła wrócić do obowiązków, dając przyjaciółce odpocząć. Obie były spokojniejsze, a Matsumoto mogła przekazać przyjaciołom radosną wieść, że cokolwiek przytrafiło się Corrie, wróciła do nich w jednym kawałku. I wierzyła, że wszystko zacznie się układać.

4 komentarze:

  1. O, jaki miły i taki trochę sielankowy rozdział (ale takie też są potrzebne, żeby nie było!). Dobrze wiedzieć, co w końcu się stało z Renjim (chyba że to wcześniej już poruszyłaś, a ja jestem totalnym debilem). No i te spekulacje na temat potencjalnej kobiety Zarakiego — aż śmiechłam, no. Miło obserwować Społeczność Dusz, w której wszystko (pozornie) dobrze się układa, ach, aż się rozmarzyłam.
    No cóż, to do kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwila wytchnienia, dobrze wiedzieć, że Corrie może wreszcie w spokoju wracać do zdrowia.
    Plotki, ploteczki. Któż lepiej przybliży wszelkie newsy obyczajowe jak nie Rangiku? Powinna dostać od Shuuheia swoją własną plotkarską kolumnę w Biuletynie xD. Cały czas chichoczę na myśl o powodzie zawieszenia Renjiego. Byakuya na pewno cieszy się ze skandalu jaki wywołał, ród Kuchiki schodzi na psy. Miło się czyta jak to się wszystkim dobrze wiedzie i może wreszcie Kira dostanie szansę na oświadczyny?
    Zawsze uważałam, że Ikkaku i Yumichika mają się ku sobie i jakoś tak ucieszyło mnie potwierdzenie, że u Ciebie są w związku, bo to chyba pierwszy queerowy wątek w fanfiku, który nie jest typowym opowiadaniem z wątkiem yaoi.
    A Zaraki za bardzo kocha walkę, żeby szukać sobie kobiety. Chociaż ciekawa jestem jak wyglądałby podryw w jego stylu, hmm...
    Rozdział idealny na poprawę humoru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miła chwila wytchnienia. Jednak tak jak Ranginku zauważyła, mnie też mocno dziwi, że nie szukali Corrie, w końcu jest vice-kapitanem, nie powinni być tak bezczynni.
    A co do ploteczek, miło tak poczytać o postaciach, które się już tyle zna lat, że układają sobie życie. Hitsugaya tatą, to i Ikkaku i Yumichika to newsy dnia ❤️😏

    Sei

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżu wreszcie jestem.
    No tak. Nie obędzie się bez przesłuchania. A Corrie coś ukrywa, bo przecież dobrze wie, kim byli, no nie?
    Mały Hitsugaya. Wiesz, że nie mogę przeboleć matki, jaką dałaś Toru. Eh...
    Zaręczyny Rangiku i Shuu to już zdecydowanie milszy akcent.
    Renji nie potrafił wstrzymać koni i mu się oberwało :D Jeżu. Aż się boje myśleć jaki był Kuchiki wkurzony. W sumie u mnie ten moment był pominięty, gdy masowo rodziło się drugie pokolenie, więc się nie zastanawiałam. Ale w sumie no. Całkiem możliwe, że chęć mordu sięgnęła zenitu.
    "– Na szczęście kapitan Kuchiki ma Setsuko, która trochę go stopuje. Zwłaszcza teraz, gdy są małżeństwem.
    – Co?"
    Oł jisss! Na to czekałam.
    " Setsu próbowała nas tam wcisnąć, ale podobno starszyzna rodu się nie zgodziła, więc w uroczystości brała udział jedynie arystokracja."
    Najpierw jak mi powiedziałaś, to nie byłam przekonana do tego rozwoju wydarzeń. Wiesz jak to wyglądało w Doffie. Ale w sumie teraz myślę, że jednak u mnie Setsu była shinigami, była poważana i też jednak trochę inaczej to wyglądało, bo była bohaterką wojny. Tutaj jest nieco bardziej normalna.
    "– Fakt – roześmiała się Rangiku. – A jak już jesteśmy przy niespodziewanych związkach, to przyłapaliśmy ostatnio Yumichikę z Ikkaku w dość jednoznacznej sytuacji."
    OMG! Jednak to zrobiłaś?! XD
    – To musiałaby być specyficzna kobieta. – Corrie zaśmiała się na samą myśl. – Do tego bitewna, a chyba nie ma w Seireitei kobiety, która wzbudziłaby w kapitanie Zarakim jakiekolwiek dłuższe zainteresowanie."
    Czyżbyś gotowała nam jakiś przwrót i tutaj? Zaraki to wątek, którego nawet ja nie ruszyłam, ale kto wie, może Ty dasz radę.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January