poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Rozdział 13.

Spóźniony, za to świeżutki. Blogger oczywiście robi, co chce, więc na razie to tak zostać musi, a mnie chyba czeka zaprzyjaźnienie się znowu z htmlem albo innym dziadostwem, które doprowadzi wygląd rozdziału do odpowiedniego. Wspominałam już, że nie lubię się z technologią?

 

Shuuhei obserwował Corrie od kilku minut. Albo tego nie zauważyła, albo zignorowała skupiona na uzupełnianiu raportów przy swoim biurku. Przyzwolił na to, choć dość niechętnie, uważając, że jest na to stanowczo za wcześnie. Vice-kapitan wciąż nie odzyskała pełni zdrowia i nie musiał być medykiem, żeby to stwierdzić. A jednak Corrie nie chciała słyszeć o siedzeniu w domu i nic nie robieniu. Zupełnie jej nie rozumiał.

Pukanie oderwało go od myśli. Do biura wszedł Kurochi z niezadowoloną miną. Shuuhei powstrzymał się przed skrzywieniem na widok nielubianego dowódcy. Najchętniej by go stąd po prostu wyrzucił.

– Hisagi, musimy porozmawiać – oznajmił od progu.

Spojrzał przy tym na Corrie, która zignorowała go uprzejmie, ale zaczęła zbierać papiery.

– Zostawię was – powiedziała do Shuuheia. – Świeże powietrze dobrze mi zrobi.

– W porządku. – Skinął głową.

Nie zaprosił niechcianego gościa, by ten usiadł. Pojęcia nie miał, o czym Kurochi chciałby z nim rozmawiać, w sumie nie bardzo go to obchodziło, ale stwierdził, że pozwoli mu wyrzucić z siebie, co ma do powiedzenia i spławi drania jak najszybciej.

Plany zmienił błyskawicznie, widząc, jak Corrie osuwa się w drzwiach zupełnie niespodziewanie. Dopadł do niej w dwóch krokach, ale i tak nie zdążył uchronić dziewczyny przed upadkiem.

– Corrie, Corrie. – Próbował ją docucić, jednak bez rezultatu. – Kyoya! Leć do Czwartego po vice-kapitan Kotetsu – polecił Trzeciemu Oficerowi, który wyszedł z oficerskiego biura zwabiony hałasem.

– Tak jest.

– Kurochi, cokolwiek chciałeś, teraz jak widzisz, jestem zajęty.

Dowódca Trójki spojrzał na nieprzytomną Corrie krytycznie, a dłoń mimowolnie zacisnęła się na rękojeści miecza.

– Lepiej jej się pozbądź – powiedział. – Inaczej będziesz tego żałował.

Chwilę później już go nie było, zaś Hisagi kompletnie zapomniał, żeby potem zapytać, o co chodziło. Całą jego uwagę pochłonęła Corrie, która nie odzyskała przytomności do przybycia medyków, którzy nie chcieli nic powiedzieć na pewno bez porządnych badań. Hisagi musiał czekać.

Wieczorem odwiedziła go w biurze kapitan Unohana z zatroskaną miną.

– Co z Corrie? – zapytał Shuuhei, zapraszając kobietę gestem, by usiadła.

– Odzyskała przytomność, choć na krótko. Teraz, gdy jej rany zostały w większości wyleczone, łatwiej dostrzec, że to nie tylko one doprowadziły do jej obecnego stanu. Z jakiegoś powodu z Corrien ucieka reiatsu. Nie jego nadmiar, ale to, dzięki któremu żyje.

– Czemu tak się dzieje?

– Nie znamy jeszcze przyczyny, lecz jak się domyślasz, kapitanie Hisagi, to zagraża jej życiu. Na razie blokujemy przepływ reiatsu Corrie, ale to tylko środek zaradczy.

– Jak ona się czuje?

– Jest bardzo słaba, więc na razie nie ma mowy o powrocie do służby. Jest też jeszcze jedna rzecz, o której powinieneś wiedzieć. Część blizn Corrien to efekt tortur. Najwyraźniej wcześniej ukrywała je pod zaklęciem.

Shuuhei na moment zaniemówił, spoglądając na kobietę, jakby oczekiwał, że powie, że to żart. Ale kapitan Unohana nigdy nie żartowała ze zdrowia swoich pacjentów. Jej zatroskana mina nie poprawiła sytuacji, a wręcz bardziej zaniepokoiła Hisagiego.

– Dlaczego miałaby je ukrywać? – zapytał w końcu.

– Tego nie wiem, kapitanie Hisagi. Sama wcześniej nie dostrzegłam zaklęcia, choć przyznaję, że mogłam je zignorować z uwagi na obrażenia Corrien. Przyniesiono ją do nas w ciężkim stanie, więc trudno było się roztkliwiać nad każdą pomniejszą raną, gdy chodziło o jej życie. W chwili obecnej Corrien nie ma siły utrzymać takiego zaklęcia, więc nie uszło to naszej uwadze. Sądząc po twojej minie, wnioskuję, że nic o tym nie wiedziałeś.

– Nie, Corrie nic nie wspominała. Raport, który złożyła po przebudzeniu nie był zbyt szczegółowy, ale też nie zawierał żadnych ogólników.

„Nie wypytywali mnie o nic” – powiedziała mu po przebudzeniu, a jednak ją torturowali. W jakim innym celu mogliby to robić? To oznaczało, że Corrie go okłamała. Dlaczego? Nie chciał w nią wątpić, w jej wierność Seireitei i przyjaciołom, ale ta kwestia bardzo go niepokoiła.

– W sumie – kontynuował – ostatnio zachowywała się trochę dziwnie. Była myślami gdzieś indziej, ale sądziłem, że to po prostu kwestia tego, że ją uwięziono i ledwo przeżyła. Chciała też koniecznie wrócić do obowiązków, ale to zwaliłem na jej temperament. Porozmawiam z nią.

– Obawiam się, że dzisiaj to już niemożliwe. Corrien odzyskała przytomność tylko na kilka minut, po czym zasnęła. Jest wycieńczona.

– Przyjdę do niej jutro w takim razie. Dziękuję, pani kapitan.

– Corrien służyła również w moim Oddziale, więc też się o nią martwię. Pójdę już.

– Jeszcze raz dziękuję, pani kapitan.

Hisagi został sam z niewesołymi myślami, których nie chciał mieć. Był kapitanem Corrie, powinien w nią wierzyć w każdym przypadku. A jednak blizna, którą nosił po wojnie z Aizenem, boleśnie przypominała, że zdradza może czaić się tam, gdzie jej się człowiek kompletnie nie spodziewał. On się z tą myślą czuł okropnie, a nie chciał nawet wiedzieć, jak zareagowałby na to Kira.

Gdy pomyślał o przyjacielu, wpadł na pomysł, żeby go podpytać. Może coś zauważył albo Corrie mu się zwierzyła. W to ostatnie trochę wątpił, bo Shiroyama nie należała do zbyt wylewnych, co zauważył jakiś czas temu. Ta myśl zaalarmowała go tylko bardziej, za co zganił się po chwili. Musiał z tym skończyć, puste dywagacje niczego nie zmienią.

Kirę zastał w mieszkaniu. Chyba oderwał go od pracy, sądząc po rozłożonych na blacie dokumentach. Było to o tyle dziwne, że z tego, co się orientował, Kira ostatnimi czasy nie walczył z zaległościami i nie przynosił pracy do domu.

– Coś się stało? – zapytał, wskazując papiery, które Kira pośpiesznie pozbierał.

– Ta ostatnia rozróba w Rukongai trochę nie daje mi spokoju – odparł Izuru.

Zniknął na chwilę w kuchni, żeby zrobić herbatę. Shuuhei go nie pospieszał, bo też dopadły go wątpliwości, czy powinien akurat jego o to pytać. A jednak to prawdopodobnie jedyna osoba, która może coś wiedzieć.

– Wszystko w porządku, Hisagi-san? Wyglądasz na zmartwionego.

– Byłeś u Corrie?

Izuru wyraźnie zmarkotniał. Postawił kubki na stole i usiadł po jego drugiej stronie.

– Akurat spała – odparł. – Vice-kapitan Kotetsu zapewniła mnie, że obecnie nic jej nie grozi, chociaż będzie musiała zostać pod opieką Czwartego Oddziału.

– Kira, właściwie to przyszedłem zapytać cię o Corrie. Nie zachowywała się ostatnio jakoś dziwnie?

Izuru spojrzał na przyjaciela poważnie, jakby ważąc słowa. Hisagiemu przyszło do głowy, że w jego oczach mógłby szukać haka na swoją podwładną, a przecież byli po tej samej stronie. Obaj chcieli chronić Corrie, zwłaszcza kiedy robiła głupstwa.

– Ostatnio była zdystansowana – przyznał w końcu Kira. – Zamyślała się częściej niż zwykle, ale twierdziła, że wszystko jest w porządku.

– Nie mówiła nic na temat misji?

– Nie, a ja nie pytałem. Skąd to zainteresowanie, Hisagi-san? Podejrzewasz ją o coś?

Shuuheiowi zrobiło się głupio. O ile sam o tym myślał, jakoś był w stanie zdusić emocje z tym związane, ale powiedziane głośno przez vice-kapitana Trójki brzmiało szczególnie paskudnie.

– Wręcz przeciwnie, chcę jej pomóc. I jeszcze tylko trochę zły, że mnie okłamała. Nie wiem tylko dlaczego – przyznał.

– Przykro mi, Hisagi-san. Też nie mam pojęcia, czemu Corrie się tak zachowuje. Początkowo sądziłem, że to wina tej misji, że musi wrócić do normalności. Niepokoiły mnie też jej wahania reiatsu, ale tu upatrywałem winę powrotu do zdrowia. Jednak coraz bardziej wierzę w to, że Corrie ma coś wspólnego z tym ostatnim atakiem na patrol.

– O czym ty mówisz, Kira? Chyba jej nie podejrzewasz o współpracę ze sprawcami?

– Źle mnie zrozumiałeś, Hisagi-san. Nie wspominałem o tym Corrie, ale coraz bardziej zyskuję pewność, że za atak odpowiadają jej oprawcy, a ona ich zna.

– Czemu nic nie powiedziała?

– Nie wiem, ale wątpię, żeby współpracowała z wrogiem. Nie mam na to żadnego dowodu czy na to, że w ogóle jest z tym powiązana, dlatego na razie jej o to nie pytałem. Nie mówiłem jej też o swoich podejrzeniach.

– Chronisz ją. Gdyby zaszło oficjalne podejrzenie, że Corrie ma coś z tym wspólnego, odebrano by ci śledztwo, a Kurochiemu nic by nie powiedziała.

– Wierzę, że Corrie ukrywa to, bo chce chronić Soul Society. Nawet jeśli nie zgadzam się z tym, w jaki sposób próbuje to zrobić.

Hisagi tylko kiwnął głową. Nie zapytał Kiry, czy zwątpił w Corrie, to nie miało sensu. Musieli dowiedzieć się prawdy, w ten sposób najlepiej jej pomogą. W innym przypadku cała sytuacja zrobi się paskudna, a to wszystko tylko by pogorszyło. Możliwe, że znów stanęliby do walki z dotychczasowymi sprzymierzeńcami, a to tylko dałoby szansę wrogom, którzy czaili się gdzieś w Rukongai.

– Porozmawiam z nią jutro – oznajmił ponuro Shuuhei. – Będzie musiała odpowiedzieć mi na kilka pytań.

– Myślisz, że wyciągniesz to z niej?

– Jestem jej kapitanem. Nie chcę używać tego argumentu, ale chyba muszę jej o tym przypomnieć. No i lepiej, żebym to był ja. Ciebie można podważyć ze względu na wasz związek, a bez tego wygląda to poważnie.

Hisagi chciał wierzyć, że ochronią Corrie, nim ktoś rzuci w jej stronę oskarżeniami, które zmuszą wszystkich do podjęcia radykalnych środków. Bez tego coś wisiało w powietrzu, a na pewne pytania nie uzyskał dotąd odpowiedzi.

Nim dotarł do swojego mieszkania, minął grupę z Jedenastego Oddziału pod dowództwem Madarame, która goniła w stronę Rukongai. Nie zaczepił ich jednak, miał własne zmartwienia, by zajmować się bardziej dość późną porą patrolu Jedenastki. Skoro dotąd nikt go nie powiadomił, nie było to nic poważnego, a Madarame nie da się łatwo pokonać. O to nie musiał się martwić.

Rangiku czekała na niego w kuchni, kończąc przygotowania do kolacji. Uśmiechnęła się, ale gest zaraz zamarł, gdy dostrzegła jego zmartwioną minę.

– Słyszałam o Corrie. Jest tak źle? – odezwała się pierwsza.

– Na razie musi zostać pod opieką Czwórki. Kapitan Unohana jeszcze nie wie, jak temu zaradzić.

– To Corrie. Wyjdzie z tego.

– Taką mam nadzieję.

– Nie tylko to cię martwi – zauważyła.

Przez chwilę nie był pewny, czy powinien dzielić się tymi wątpliwościami z kimś jeszcze oprócz Kiry, im mniej osób wiedziało, tym lepiej, ale zaraz poczuł się głupio. Przecież Rangiku by go nie zdradziła. Corrie zresztą też nie, były przyjaciółkami.

– Brzmi to dość poważnie – uznała, gdy wyznał jej wszystko. – Jednak myślę, że Corrie ci wyjaśni, jeśli zapytasz.

– To jednak nie zmieni faktu, że mnie okłamała – odparł z wyrzutem. – Nie chcę w nią wątpić, ale takim zachowaniem sama daje mi do tego powody. Co jeśli usłyszy o tym ktoś, kto może jej zaszkodzić?

– Czemu ktoś miałby źle jej życzyć?

– Musielibyśmy daleko szukać takiej osoby? Kurochi raczej nie jest skory wyjaśnić, skąd ta niechęć z jego strony. Z pewnością nie zawaha się użyć tej informacji przeciwko niej.

– Naprawdę tak sądzisz, Shuu? Czy naprawdę są nam potrzebne wewnętrzne konflikty, gdy sytuacja w Rukongai może w każdej chwili stać się zagrożeniem?

Hisagi westchnął. Wiedział, że część Oddziałów otrzymuje ostatnio dość niepokojące meldunki z Rukongai, ale nie dociekał, by pozwolić Corrie wyzdrowieć w pełni. Teraz to chyba przestawało mieć znaczenie.

– Przepraszam, Rangiku. Jestem zmęczony i zaniepokojony tym wszystkim. Od miesięcy ten pozorny spokój tylko bardziej mnie drażni, bo nie mamy nic pewnego – przyznał. – A teraz jeszcze ta sytuacja z Corrie. Nie tak to miało wyglądać.

– Corrie da sobie radę. Ma przecież Kirę u boku. Powinieneś im bardziej ufać – zganiła go łagodnie. – Chcesz jeszcze herbaty?

– Proponujesz herbatę zamiast sake? – Uśmiechnął się nieco rozbawiony. – Świat się kończy.

– Mogłabym zaproponować coś innego, ale wątpię, że zasłużyłeś.

W jej oczach dostrzegł psotne iskierki, na których widok uniósł brew.

– A niby co takiego? – zapytał, pozwalając się wciągnąć w jej małą grę.

– Coś równie przyjemnego, a może nawet bardziej. Choć nie wiem, czy powinnam, skoro myślisz o innej kobiecie, gdy jesteś ze mną.

Zaśmiał się nerwowo. Trochę nie wypadało zaprzeczać, a zwyczajne tłumaczenie nie było tym, czego Rangiku od niego w tej chwili wymagała.

– Zawsze możemy sprawić, żeby wszystko oprócz ciebie wywietrzało mi z głowy – odparł w końcu.

Zachichotała, pochylając się nad nim. Czuły pocałunek był obietnicą odrobiny wytchnienia, którego potrzebował. Zapomnienia na kilka chwil o problemach, których jeszcze nie potrafił rozwiązać.

Donośne pukanie przerwało im kolejną pieszczotę, irytując oboje. Shuuhei zamierzał zignorować intruza, ale łomotanie się powtórzyło. Rangiku uśmiechnęła się kwaśno.

– Idź, to może być coś ważnego – powiedziała.

Westchnął ciężko, ale założył hakamę, którą kilka chwil temu Rangiku z niego zsunęła. Nie troszczył się za to, by zarzucić coś na górę, w końcu było już późno i miał prawo do odpoczynku.

W drzwiach stał zziajany Kyoya, nieco dalej Shuuhei dostrzegł jakieś zamieszanie.

– Co jest? – zapytał sucho, próbując nie zrzucić frustracji na Trzeciego Oficera.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale w Rukongai doszło do zamieszek. Rozkazano nam ruszać niezwłocznie razem z Szóstym Oddziałem, by wesprzeć Jedenastkę.

– Poczekaj na mnie w biurze – polecił Shuuhei. – Zaraz tam przyjdę i opowiesz mi szczegóły.

Kyoya ukłonił się, robiąc się jeszcze bardziej czerwony, gdy ponad ramieniem przełożonego dostrzegł Rangiku w niezbyt porządnym stroju. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyśleć się, że im przerwał.

– Co się dzieje, Shuu? – zapytała.

– W Rukongai doszło do buntu. Muszę się tym zająć – odparł, zbierając swoje rzeczy z podłogi. – Przepraszam, Rangiku, nie tak to miało dziś wyglądać.

– Służba nie drużba. Wrócę do siebie w razie, gdyby Dziesiątka też dostała wezwanie.

– Powinniśmy dać radę.

– Uważaj na siebie, Shuu.

3 komentarze:

  1. Stan Corrie pogarsza się szybciej niż myślałam, wiec jest naprawdę źle. O ile łatwiej by było, gdyby powiedziała prawdę o tym przez co przeszła w niewoli. O ile podejrzenia Shuuheia mają sens z uwagi na jego wcześniejsze doświadczenia, to nie sądzę, żeby Corrie miała być zdrajczynią, Sądzę, że te uniki są po to, żeby chronić bliskich. Pytanie tylko przed czym?
    Podziwiam Hisagiego za to, że jeszcze nie dał w mordę Kurochiemu. Ja rozumiem, że Shuuhei jest raczej spokojny i nie łatwo go wyprowadzić z równowagi, no ale na litość, Kurochi serio mógłby wreszcie powiedzieć coś więcej zamiast rzucać hasłami typu "pozbądź się jej".
    Te zamieszki w Rukongai też brzmią raczej niepokojącą, skoro jedenastka potrzebuje wsparcia. Oby tylko nikomu się już nic nie stało.
    Atmosfera gęstnieje z rozdziału na rozdział, trzymam kciuki za wenę i pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaką mam piekielną ochotę pozwolić Shuu dać Kurochiemu w mordę, ale to jeszcze nie ten moment. Póki co robienie awantury z kapitanem Trójki przyniesie więcej szkody niż pożytku. Swoją drogą, że Kurochi ma powód, żeby nie wyjaśniać swojej awersji do Corrie.

      Usuń
  2. No dobra, lecimy z tym koksem.
    Kuźwa, durny Kurochi.
    Dobrze, że się wreszcie zorientowali co z Corrie.
    Ohoho, Rangiku i Shuu ładnie się razem bawią. W sumie mało było scen z nimi typowo.
    No niedobrze to wszystko wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January