Spóźniony, za to świeżutki. Blogger oczywiście robi, co chce, więc na razie to tak zostać musi, a mnie chyba czeka zaprzyjaźnienie się znowu z htmlem albo innym dziadostwem, które doprowadzi wygląd rozdziału do odpowiedniego. Wspominałam już, że nie lubię się z technologią?
Shuuhei obserwował Corrie od
kilku minut. Albo tego nie zauważyła, albo zignorowała skupiona na uzupełnianiu
raportów przy swoim biurku. Przyzwolił na to, choć dość niechętnie, uważając,
że jest na to stanowczo za wcześnie. Vice-kapitan wciąż nie odzyskała pełni
zdrowia i nie musiał być medykiem, żeby to stwierdzić. A jednak Corrie nie
chciała słyszeć o siedzeniu w domu i nic nie robieniu. Zupełnie jej nie
rozumiał.
Pukanie oderwało go od myśli. Do biura
wszedł Kurochi z niezadowoloną miną. Shuuhei powstrzymał się przed skrzywieniem
na widok nielubianego dowódcy. Najchętniej by go stąd po prostu wyrzucił.
– Hisagi, musimy porozmawiać –
oznajmił od progu.
Spojrzał przy tym na Corrie,
która zignorowała go uprzejmie, ale zaczęła zbierać papiery.
– Zostawię was – powiedziała do
Shuuheia. – Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
– W porządku. – Skinął głową.
Nie zaprosił niechcianego gościa,
by ten usiadł. Pojęcia nie miał, o czym Kurochi chciałby z nim rozmawiać, w sumie
nie bardzo go to obchodziło, ale stwierdził, że pozwoli mu wyrzucić z siebie,
co ma do powiedzenia i spławi drania jak najszybciej.
Plany zmienił błyskawicznie,
widząc, jak Corrie osuwa się w drzwiach zupełnie niespodziewanie. Dopadł do
niej w dwóch krokach, ale i tak nie zdążył uchronić dziewczyny przed upadkiem.
– Corrie, Corrie. – Próbował ją
docucić, jednak bez rezultatu. – Kyoya! Leć do Czwartego po vice-kapitan Kotetsu
– polecił Trzeciemu Oficerowi, który wyszedł z oficerskiego biura zwabiony
hałasem.
– Tak jest.
– Kurochi, cokolwiek chciałeś,
teraz jak widzisz, jestem zajęty.
Dowódca Trójki spojrzał na
nieprzytomną Corrie krytycznie, a dłoń mimowolnie zacisnęła się na rękojeści
miecza.
– Lepiej jej się pozbądź –
powiedział. – Inaczej będziesz tego żałował.
Chwilę później już go nie było,
zaś Hisagi kompletnie zapomniał, żeby potem zapytać, o co chodziło. Całą jego
uwagę pochłonęła Corrie, która nie odzyskała przytomności do przybycia medyków,
którzy nie chcieli nic powiedzieć na pewno bez porządnych badań. Hisagi musiał
czekać.
Wieczorem odwiedziła go w biurze
kapitan Unohana z zatroskaną miną.
– Co z Corrie? – zapytał Shuuhei,
zapraszając kobietę gestem, by usiadła.
– Odzyskała przytomność, choć na
krótko. Teraz, gdy jej rany zostały w większości wyleczone, łatwiej dostrzec,
że to nie tylko one doprowadziły do jej obecnego stanu. Z jakiegoś powodu z
Corrien ucieka reiatsu. Nie jego nadmiar, ale to, dzięki któremu żyje.
– Czemu tak się dzieje?
– Nie znamy jeszcze przyczyny,
lecz jak się domyślasz, kapitanie Hisagi, to zagraża jej życiu. Na razie
blokujemy przepływ reiatsu Corrie, ale to tylko środek zaradczy.
– Jak ona się czuje?
– Jest bardzo słaba, więc na razie
nie ma mowy o powrocie do służby. Jest też jeszcze jedna rzecz, o której
powinieneś wiedzieć. Część blizn Corrien to efekt tortur. Najwyraźniej
wcześniej ukrywała je pod zaklęciem.
Shuuhei na moment zaniemówił,
spoglądając na kobietę, jakby oczekiwał, że powie, że to żart. Ale kapitan
Unohana nigdy nie żartowała ze zdrowia swoich pacjentów. Jej zatroskana mina
nie poprawiła sytuacji, a wręcz bardziej zaniepokoiła Hisagiego.
– Dlaczego miałaby je ukrywać? –
zapytał w końcu.
– Tego nie wiem, kapitanie
Hisagi. Sama wcześniej nie dostrzegłam zaklęcia, choć przyznaję, że mogłam je
zignorować z uwagi na obrażenia Corrien. Przyniesiono ją do nas w ciężkim
stanie, więc trudno było się roztkliwiać nad każdą pomniejszą raną, gdy
chodziło o jej życie. W chwili obecnej Corrien nie ma siły utrzymać takiego
zaklęcia, więc nie uszło to naszej uwadze. Sądząc po twojej minie, wnioskuję,
że nic o tym nie wiedziałeś.
– Nie, Corrie nic nie wspominała.
Raport, który złożyła po przebudzeniu nie był zbyt szczegółowy, ale też nie
zawierał żadnych ogólników.
„Nie wypytywali mnie o nic” –
powiedziała mu po przebudzeniu, a jednak ją torturowali. W jakim innym celu
mogliby to robić? To oznaczało, że Corrie go okłamała. Dlaczego? Nie chciał w
nią wątpić, w jej wierność Seireitei i przyjaciołom, ale ta kwestia bardzo go
niepokoiła.
– W sumie – kontynuował – ostatnio
zachowywała się trochę dziwnie. Była myślami gdzieś indziej, ale sądziłem, że
to po prostu kwestia tego, że ją uwięziono i ledwo przeżyła. Chciała też
koniecznie wrócić do obowiązków, ale to zwaliłem na jej temperament.
Porozmawiam z nią.
– Obawiam się, że dzisiaj to już
niemożliwe. Corrien odzyskała przytomność tylko na kilka minut, po czym
zasnęła. Jest wycieńczona.
– Przyjdę do niej jutro w takim
razie. Dziękuję, pani kapitan.
– Corrien służyła również w moim
Oddziale, więc też się o nią martwię. Pójdę już.
– Jeszcze raz dziękuję, pani
kapitan.
Hisagi został sam z niewesołymi
myślami, których nie chciał mieć. Był kapitanem Corrie, powinien w nią wierzyć
w każdym przypadku. A jednak blizna, którą nosił po wojnie z Aizenem, boleśnie
przypominała, że zdradza może czaić się tam, gdzie jej się człowiek kompletnie
nie spodziewał. On się z tą myślą czuł okropnie, a nie chciał nawet wiedzieć,
jak zareagowałby na to Kira.
Gdy pomyślał o przyjacielu, wpadł
na pomysł, żeby go podpytać. Może coś zauważył albo Corrie mu się zwierzyła. W to
ostatnie trochę wątpił, bo Shiroyama nie należała do zbyt wylewnych, co
zauważył jakiś czas temu. Ta myśl zaalarmowała go tylko bardziej, za co zganił
się po chwili. Musiał z tym skończyć, puste dywagacje niczego nie zmienią.
Kirę zastał w mieszkaniu. Chyba
oderwał go od pracy, sądząc po rozłożonych na blacie dokumentach. Było to o
tyle dziwne, że z tego, co się orientował, Kira ostatnimi czasy nie walczył z
zaległościami i nie przynosił pracy do domu.
– Coś się stało? – zapytał,
wskazując papiery, które Kira pośpiesznie pozbierał.
– Ta ostatnia rozróba w Rukongai
trochę nie daje mi spokoju – odparł Izuru.
Zniknął na chwilę w kuchni, żeby
zrobić herbatę. Shuuhei go nie pospieszał, bo też dopadły go wątpliwości, czy
powinien akurat jego o to pytać. A jednak to prawdopodobnie jedyna osoba, która
może coś wiedzieć.
– Wszystko w porządku, Hisagi-san?
Wyglądasz na zmartwionego.
– Byłeś u Corrie?
Izuru wyraźnie zmarkotniał.
Postawił kubki na stole i usiadł po jego drugiej stronie.
– Akurat spała – odparł. – Vice-kapitan
Kotetsu zapewniła mnie, że obecnie nic jej nie grozi, chociaż będzie musiała zostać
pod opieką Czwartego Oddziału.
– Kira, właściwie to przyszedłem
zapytać cię o Corrie. Nie zachowywała się ostatnio jakoś dziwnie?
Izuru spojrzał na przyjaciela poważnie,
jakby ważąc słowa. Hisagiemu przyszło do głowy, że w jego oczach mógłby szukać
haka na swoją podwładną, a przecież byli po tej samej stronie. Obaj chcieli
chronić Corrie, zwłaszcza kiedy robiła głupstwa.
– Ostatnio była zdystansowana –
przyznał w końcu Kira. – Zamyślała się częściej niż zwykle, ale twierdziła, że
wszystko jest w porządku.
– Nie mówiła nic na temat misji?
– Nie, a ja nie pytałem. Skąd to
zainteresowanie, Hisagi-san? Podejrzewasz ją o coś?
Shuuheiowi zrobiło się głupio. O
ile sam o tym myślał, jakoś był w stanie zdusić emocje z tym związane, ale
powiedziane głośno przez vice-kapitana Trójki brzmiało szczególnie paskudnie.
– Wręcz przeciwnie, chcę jej
pomóc. I jeszcze tylko trochę zły, że mnie okłamała. Nie wiem tylko dlaczego –
przyznał.
– Przykro mi, Hisagi-san. Też nie
mam pojęcia, czemu Corrie się tak zachowuje. Początkowo sądziłem, że to wina
tej misji, że musi wrócić do normalności. Niepokoiły mnie też jej wahania
reiatsu, ale tu upatrywałem winę powrotu do zdrowia. Jednak coraz bardziej
wierzę w to, że Corrie ma coś wspólnego z tym ostatnim atakiem na patrol.
– O czym ty mówisz, Kira? Chyba
jej nie podejrzewasz o współpracę ze sprawcami?
– Źle mnie zrozumiałeś,
Hisagi-san. Nie wspominałem o tym Corrie, ale coraz bardziej zyskuję pewność,
że za atak odpowiadają jej oprawcy, a ona ich zna.
– Czemu nic nie powiedziała?
– Nie wiem, ale wątpię, żeby
współpracowała z wrogiem. Nie mam na to żadnego dowodu czy na to, że w ogóle
jest z tym powiązana, dlatego na razie jej o to nie pytałem. Nie mówiłem jej
też o swoich podejrzeniach.
– Chronisz ją. Gdyby zaszło
oficjalne podejrzenie, że Corrie ma coś z tym wspólnego, odebrano by ci śledztwo,
a Kurochiemu nic by nie powiedziała.
– Wierzę, że Corrie ukrywa to, bo
chce chronić Soul Society. Nawet jeśli nie zgadzam się z tym, w jaki sposób
próbuje to zrobić.
Hisagi tylko kiwnął głową. Nie
zapytał Kiry, czy zwątpił w Corrie, to nie miało sensu. Musieli dowiedzieć się
prawdy, w ten sposób najlepiej jej pomogą. W innym przypadku cała sytuacja
zrobi się paskudna, a to wszystko tylko by pogorszyło. Możliwe, że znów stanęliby
do walki z dotychczasowymi sprzymierzeńcami, a to tylko dałoby szansę wrogom,
którzy czaili się gdzieś w Rukongai.
– Porozmawiam z nią jutro –
oznajmił ponuro Shuuhei. – Będzie musiała odpowiedzieć mi na kilka pytań.
– Myślisz, że wyciągniesz to z
niej?
– Jestem jej kapitanem. Nie chcę
używać tego argumentu, ale chyba muszę jej o tym przypomnieć. No i lepiej,
żebym to był ja. Ciebie można podważyć ze względu na wasz związek, a bez tego wygląda
to poważnie.
Hisagi chciał wierzyć, że ochronią
Corrie, nim ktoś rzuci w jej stronę oskarżeniami, które zmuszą wszystkich do
podjęcia radykalnych środków. Bez tego coś wisiało w powietrzu, a na pewne
pytania nie uzyskał dotąd odpowiedzi.
Nim dotarł do swojego mieszkania,
minął grupę z Jedenastego Oddziału pod dowództwem Madarame, która goniła w stronę
Rukongai. Nie zaczepił ich jednak, miał własne zmartwienia, by zajmować się
bardziej dość późną porą patrolu Jedenastki. Skoro dotąd nikt go nie powiadomił,
nie było to nic poważnego, a Madarame nie da się łatwo pokonać. O to nie musiał
się martwić.
Rangiku czekała na niego w
kuchni, kończąc przygotowania do kolacji. Uśmiechnęła się, ale gest zaraz
zamarł, gdy dostrzegła jego zmartwioną minę.
– Słyszałam o Corrie. Jest tak
źle? – odezwała się pierwsza.
– Na razie musi zostać pod opieką
Czwórki. Kapitan Unohana jeszcze nie wie, jak temu zaradzić.
– To Corrie. Wyjdzie z tego.
– Taką mam nadzieję.
– Nie tylko to cię martwi – zauważyła.
Przez chwilę nie był pewny, czy
powinien dzielić się tymi wątpliwościami z kimś jeszcze oprócz Kiry, im mniej
osób wiedziało, tym lepiej, ale zaraz poczuł się głupio. Przecież Rangiku by go
nie zdradziła. Corrie zresztą też nie, były przyjaciółkami.
– Brzmi to dość poważnie –
uznała, gdy wyznał jej wszystko. – Jednak myślę, że Corrie ci wyjaśni, jeśli
zapytasz.
– To jednak nie zmieni faktu, że
mnie okłamała – odparł z wyrzutem. – Nie chcę w nią wątpić, ale takim
zachowaniem sama daje mi do tego powody. Co jeśli usłyszy o tym ktoś, kto może
jej zaszkodzić?
– Czemu ktoś miałby źle jej życzyć?
– Musielibyśmy daleko szukać takiej
osoby? Kurochi raczej nie jest skory wyjaśnić, skąd ta niechęć z jego strony. Z
pewnością nie zawaha się użyć tej informacji przeciwko niej.
– Naprawdę tak sądzisz, Shuu? Czy
naprawdę są nam potrzebne wewnętrzne konflikty, gdy sytuacja w Rukongai może w
każdej chwili stać się zagrożeniem?
Hisagi westchnął. Wiedział, że
część Oddziałów otrzymuje ostatnio dość niepokojące meldunki z Rukongai, ale
nie dociekał, by pozwolić Corrie wyzdrowieć w pełni. Teraz to chyba przestawało
mieć znaczenie.
– Przepraszam, Rangiku. Jestem
zmęczony i zaniepokojony tym wszystkim. Od miesięcy ten pozorny spokój tylko
bardziej mnie drażni, bo nie mamy nic pewnego – przyznał. – A teraz jeszcze ta
sytuacja z Corrie. Nie tak to miało wyglądać.
– Corrie da sobie radę. Ma
przecież Kirę u boku. Powinieneś im bardziej ufać – zganiła go łagodnie. –
Chcesz jeszcze herbaty?
– Proponujesz herbatę zamiast
sake? – Uśmiechnął się nieco rozbawiony. – Świat się kończy.
– Mogłabym zaproponować coś
innego, ale wątpię, że zasłużyłeś.
W jej oczach dostrzegł psotne
iskierki, na których widok uniósł brew.
– A niby co takiego? – zapytał,
pozwalając się wciągnąć w jej małą grę.
– Coś równie przyjemnego, a może
nawet bardziej. Choć nie wiem, czy powinnam, skoro myślisz o innej kobiecie,
gdy jesteś ze mną.
Zaśmiał się nerwowo. Trochę nie
wypadało zaprzeczać, a zwyczajne tłumaczenie nie było tym, czego Rangiku od
niego w tej chwili wymagała.
– Zawsze możemy sprawić, żeby
wszystko oprócz ciebie wywietrzało mi z głowy – odparł w końcu.
Zachichotała, pochylając się nad
nim. Czuły pocałunek był obietnicą odrobiny wytchnienia, którego potrzebował.
Zapomnienia na kilka chwil o problemach, których jeszcze nie potrafił
rozwiązać.
Donośne pukanie przerwało im
kolejną pieszczotę, irytując oboje. Shuuhei zamierzał zignorować intruza, ale
łomotanie się powtórzyło. Rangiku uśmiechnęła się kwaśno.
– Idź, to może być coś ważnego –
powiedziała.
Westchnął ciężko, ale założył
hakamę, którą kilka chwil temu Rangiku z niego zsunęła. Nie troszczył się za
to, by zarzucić coś na górę, w końcu było już późno i miał prawo do odpoczynku.
W drzwiach stał zziajany Kyoya,
nieco dalej Shuuhei dostrzegł jakieś zamieszanie.
– Co jest? – zapytał sucho,
próbując nie zrzucić frustracji na Trzeciego Oficera.
– Przepraszam, że przeszkadzam,
ale w Rukongai doszło do zamieszek. Rozkazano nam ruszać niezwłocznie razem z
Szóstym Oddziałem, by wesprzeć Jedenastkę.
– Poczekaj na mnie w biurze – polecił
Shuuhei. – Zaraz tam przyjdę i opowiesz mi szczegóły.
Kyoya ukłonił się, robiąc się
jeszcze bardziej czerwony, gdy ponad ramieniem przełożonego dostrzegł Rangiku w
niezbyt porządnym stroju. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyśleć się, że
im przerwał.
– Co się dzieje, Shuu? – zapytała.
– W Rukongai doszło do buntu.
Muszę się tym zająć – odparł, zbierając swoje rzeczy z podłogi. – Przepraszam, Rangiku,
nie tak to miało dziś wyglądać.
– Służba nie drużba. Wrócę do siebie
w razie, gdyby Dziesiątka też dostała wezwanie.
– Powinniśmy dać radę.
– Uważaj na siebie, Shuu.
Stan Corrie pogarsza się szybciej niż myślałam, wiec jest naprawdę źle. O ile łatwiej by było, gdyby powiedziała prawdę o tym przez co przeszła w niewoli. O ile podejrzenia Shuuheia mają sens z uwagi na jego wcześniejsze doświadczenia, to nie sądzę, żeby Corrie miała być zdrajczynią, Sądzę, że te uniki są po to, żeby chronić bliskich. Pytanie tylko przed czym?
OdpowiedzUsuńPodziwiam Hisagiego za to, że jeszcze nie dał w mordę Kurochiemu. Ja rozumiem, że Shuuhei jest raczej spokojny i nie łatwo go wyprowadzić z równowagi, no ale na litość, Kurochi serio mógłby wreszcie powiedzieć coś więcej zamiast rzucać hasłami typu "pozbądź się jej".
Te zamieszki w Rukongai też brzmią raczej niepokojącą, skoro jedenastka potrzebuje wsparcia. Oby tylko nikomu się już nic nie stało.
Atmosfera gęstnieje z rozdziału na rozdział, trzymam kciuki za wenę i pozdrawiam gorąco!
Nawet nie wiesz, jaką mam piekielną ochotę pozwolić Shuu dać Kurochiemu w mordę, ale to jeszcze nie ten moment. Póki co robienie awantury z kapitanem Trójki przyniesie więcej szkody niż pożytku. Swoją drogą, że Kurochi ma powód, żeby nie wyjaśniać swojej awersji do Corrie.
UsuńNo dobra, lecimy z tym koksem.
OdpowiedzUsuńKuźwa, durny Kurochi.
Dobrze, że się wreszcie zorientowali co z Corrie.
Ohoho, Rangiku i Shuu ładnie się razem bawią. W sumie mało było scen z nimi typowo.
No niedobrze to wszystko wygląda.