czwartek, 17 września 2020

Rozdział 15.

 Invi, przepraszam, że Ci niszczę światopogląd, ale chyba całkiem nieźle wybrnęłam na razie z tej kwestii.

 

Hisagi spoglądał w okno swojego gabinetu zamiast wypełniać tę górę dokumentów, która urosła na nowo, gdy tylko Corrie znalazła się w Lecznicy. Jakoś nie mógł pozbyć się z głowy myśli o przesłuchaniu jego vice-kapitan. Nie poszło zbyt dobrze, a to, że jeszcze nie została o nic oskarżona, to chyba tylko brak jednoznacznych dowodów i uprzejmość jej poprzednich dowódców. Nie podobało mu się to. Do tego był niemal pewny, że Corrie nadal coś ukrywała. Ten błysk w jej oczach, gdy usłyszała hipotezę, skąd wzięło się to jej osłabienie. Musiała podejrzewać, o co chodzi, a jednak nic nie powiedziała. Znowu coś ukrywała, a to doprowadzało go do szału. Czemu? Byli przyjaciółmi, a ona go jawnie oszukiwała. Co było tak ważne?

Pukanie wyrwało go z zamyślenia. W drzwiach przystanął Kira z teczką w dłoni i dość zafrasowaną miną.

– Nie przeszkadzam, Hisagi-san?

– Nie, akurat zrobiłem przerwę od papierów – odparł Shuuhei, mierzwiąc sobie włosy. – Coś się stało?

– Przyniosłem wiersze do Komunikatu.

– Dzięki, zaniosę je potem do redakcji.

Kira położył teczkę na biurku i spojrzał uważnie na przyjaciela. Widział w jego postawie coś, o czym już zapomniał, bo przestało mieć znaczenie.

– Co powiedziała Corrie? – zapytał wprost, a na pytające spojrzenie dodał: – Kapitan wspomniał, że mieliście ją przesłuchać.

– Niewiele. Do tego jestem niemal pewny, że nadal coś ukrywa.

– Tak jak podejrzewałem.

– Więc czemu jesteś tak spokojny? – warknął Shuuhei. – Tobie pewnie też nic nie powiedziała.

– Gdy do niej zaglądałem, spała.

– Udawała?

– Wątpię. Jej organizm próbuje się zregenerować i widać, w jak tragicznym stanie do tej pory była. Zignorowaliśmy to jednak, zwalając wszystko na obrażenia po ataku Pustego.

– Nie wkurza cię to, że co rusz okazuje się, że coś przemilczała? Odkąd wróciła, nie mówi nam prawdy.

Kira zdawał się nie zauważać gniewnego tonu Hisagiego, co wkurzało go jeszcze bardziej. Izuru zerknął na niebo za oknem, a potem znowu na przyjaciela.

– Chcę w nią uwierzyć. Cokolwiek sprawiło, że to ukrywa, chcę wierzyć, że Corrie nie robi tego przeciwko nam. Że wzięła na siebie jakiś ciężar, chcąc sobie z tym sama poradzić. Chcę w nią wierzyć, nawet jeśli wydaje się to głupie.

Hisagi chciał mu zarzucić wiele w tym momencie, rozdrapując ranę, którą Kira dawno wyleczył z pomocą Corrie i pozostała jedynie blizna. Z pewnością przez ostatnie tygodnie przypominała o sobie zbyt często. Shuuhei sam miał taką ranę i rozdrapał ją osobiście, gdy tylko po raz pierwszy złapał przyjaciółkę na kłamstwie. Westchnął ciężko.

– Nie mam takiej wiary w Corrie – przyznał. – Jestem na nią wściekły, bo nie dość, że wygląda to, jakby kryła wroga, to jeszcze naraża się w tak głupi sposób, że nie jestem w stanie jej bronić. Jestem jej kapitanem, do cholery, ona moją vice-kapitan, a ta idiotka ogranicza mi możliwości. Kuchiki ją podejrzewa, Kurotsuchi tylko czeka, aż będzie mógł położyć na niej łapy, żeby sobie poeksperymentować, a nas odsunęli nawet od śledztwa i pościgu. Jeśli to prawda, co mówił ten ich dowódca, Corrie umrze i to z ręki jednego z shinigamich, jeśli czegoś nie zrobimy.

– Jednak Dziewiąty Oddział nie został uziemiony w Seireitei – odparł Kira. – Wątpię, czy naciskanie na Corrie pomoże, ale spróbuję z nią o tym porozmawiać. Ty też powinieneś, mówiąc jej szczerze, co czujesz, Hisagi-san. Zrozumie.

Shuuhei nic na to nie odpowiedział. Czuł się głupio, że nie potrafi zaufać przyjaciółce, z którą zna się przecież tyle czasu. Sam chciał ją na stanowisku vice-kapitana, a teraz najchętniej by się jej pozbył, odsunął, skoro sytuacja zaczyna przypominać tę, kiedy zdradził go Tousen.

Kira też już niczego nie dodał, wiedział, że nie musi. Zresztą żadne słowa nie mogły tu niczego zmienić. Sam łapał się na wątpliwościach, ale chciał wierzyć w kobietę, którą kochał. Która nie umiała przyjść do niego ze swoimi problemami i powierzyć mu bolączek. Zauważył to już dawno temu, choć nie do końca wiedział, skąd u niej takie zachowanie. Nigdy nie zapytał, obawiając się chyba prawdy, z którą musiałby się zmierzyć. Czy drugi raz umiałby się pozbierać w takiej sytuacji?

Corrie spała, gdy do niej przyszedł. Powoli zaczęła odzyskiwać kolory, najwyraźniej odcięcie wroga od jej reiatsu dało efekty, choć nadal było to tylko działanie tymczasowe. W ten sposób nie mogła ani pracować ani normalnie funkcjonować. Musieli znaleźć inne rozwiązanie.

Od rozmowy z Hisagim rozważał, jak do tego w ogóle mogło dojść i jedyne, co przychodziło mu do głowy, to magia. Czy wśród zakazanych technik znalazłby coś takiego? Pamiętał też, że dawniej wysokie rody wymyślały magię we własnym zakresie, opracowując techniki, którymi nie dzieliły się z innymi czy z shinigami. Czy to mogło być coś takiego? Tylko dlaczego któryś z rodów chciałby ją w ten sposób zabić?

– Izuru?

Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Corrie przetarła powieki i podciągnęła się nieco do siadu, choć nadal było widać, że wymaga to od niej sporo wysiłku.

– Wyspałaś się? – zapytał.

– Mam wrażenie, że przespałam wieki – odpowiedziała. – Nadal czuję się żałośnie słaba.

– Ktokolwiek ci to zrobił, narobił sporego spustoszenia w twoim organizmie, a blokada też nie pomaga w odzyskaniu zdrowia. Miną tygodnie, nim dojdziesz do siebie.

Kiwnęła tylko głową. Izuru nalał do kubka wody i podał jej. Wiedział, o co powinien zapytać, ale brakowało mu odwagi, a to prowadziło do złości na samego siebie, bo jak bez wiedzy miał jej bronić? Był hipokrytą, skoro Hisagiemu prawił morały, a sam nie potrafił zadać jednego prostego pytania.

– Stało się coś, Izuru? – odezwała się pierwsza. – Wyglądasz na zmartwionego.

– Rozmawiałem z Hisagim – przyznał, a Corrie spojrzała na swoje dłonie położone na kołdrze. – To wszystko nie wygląda dobrze.

– Jest na mnie wściekły.

– Raczej sfrustrowany, że nie potrafi ci pomóc.

– Izuru, nie okłamuj mnie, proszę. – Weszła mu w słowo, spoglądając na niego. – Zdaję sobie sprawę, że wszyscy podejrzewacie mnie teraz o zdradę. Nawet ty masz wątpliwości, czy nie odwalę takiego numeru jak Aizen i reszta. Przyznaję, narozrabiałam, ale wciąż są kwestie, na które nie znam odpowiedzi, a to może mieć kluczowe znaczenie.

Próbowała uniknąć tematu. Nie musiał się nawet zbytnio starać, żeby to dostrzec, ale zdusił złość, przypominając sobie, że Corrie próbuje rozwiązywać problemy całkiem sama i nie poprosi o pomoc.

– Czego się tak bardzo boisz? – zapytał trochę wbrew sobie, bo to nie były słowa, które chciał wypowiedzieć teraz.

Corrie nie odpowiedziała od razu. Spojrzała na deszcz za oknem, ważąc słowa. Sama doskonale wiedziała, że nie jest zbyt szczera, kiedy chodziło o jej własne uczucia. Nadal się tego nie nauczyła, choć żyła wśród shinigamich już tyle lat.

– Samotności, która przyjdzie po wojnie, którą ta sytuacja może wywołać – powiedziała cicho.

Kira westchnął. Sam podejrzewał, że w najgorszym wypadku może skończyć się wojną, a przypuszczał, że obawy Corrie nie są bezpodstawne. Jakoś musiała dojść do tego wniosku.

Dobrze pamiętał bitwę o Karakurę i jak wiele w niej stracili. Pewnie gdyby nie Corrie, sam by do siebie tak szybko nie doszedł po zdradzie kapitana Ichimaru. Choć go zdradził i porzucił, Kira nie potrafił wyzbyć się szacunku i nadziei na to irytującego go wtedy „Izuru” tuż za plecami odrywające od pracy.

– Nie będę wymuszać na tobie opowiedzenia mi wszystkiego – powiedział. – Powinienem, bo te informacje mogą wiele zmienić, ale czuję, że tylko skomplikowałbym tym wszystko pomiędzy nami, a chcę być twoim wsparciem nawet, jeśli byłbym ostatnią osobą, która stałaby po twojej stronie.

Opuściła głowę, czując się głupio wobec niego. Wciąż jednak nie potrafiła się zdecydować, żeby mu o wszystkim powiedzieć.

– Zastanawiałem się – kontynuował Kira – dlaczego nikt was nie szuka, choć minęło tyle czasu i nie daliście żadnego znaku życia. Dziewiąty Oddział miał się zabrać z tymczasowego obozu. Hisagi-san wspomniał o tym fakcie przy okazji któregoś z zebrań dowódców, ale jego słowa zostały zignorowane. A potem wróciłaś, a w Rukongai zaczęły się niepokoje. Do tego wygląda na to, że napastnicy kradną twoje reiatsu. Z tego, co zrozumiałem Hisagiego, zabicie wroga oznacza również twoją śmierć, a Szósty Oddział dostał rozkaz zlikwidowania problemu. Tylko tyle wiem. Reszta to moje domysły, których nijak nie potrafię zweryfikować.

Corrie przyciągnęła do siebie kolana i objęła je ramionami. Dziwiła się trochę, że nie dostała pretensji, ale nawet przez moment Izuru nie brzmiał na wściekłego czy podejrzliwego. Raczej na smutnego i bezsilnego.

– Ani przez chwilę mnie nie podejrzewałeś? – zapytała cicho.

Musiała wiedzieć, usłyszeć to z jego ust, nieważne, jak okrutne by to było. W pełni sobie na to zasłużyła.

– Nie chcę cię podejrzewać – odparł. – Mogą mnie znów uznać za ślepego głupca, ale chcę zostać po twojej stronie właśnie dlatego, że wiem, jak coś takiego boli. Ja sobie z tym poradziłem, pomogłaś mi z tym, ale nie wszyscy będą w stanie tak do tego podejść. Wiesz o tym doskonale.

– Hisagi jest na mnie wściekły.

– Jest rozgoryczony, to fakt. To tylko pokazuje, jakie zaufanie w tobie pokładał. Próbuje zrozumieć, co tobą kierowało, gdy zataiłaś swój stan. Bronił cię jednak przed oskarżeniami.

– To trudne. Nie wiem, co miałabym mu powiedzieć, żeby przestał się gniewać. Do tego nie chciałabym skomplikować sytuacji jeszcze bardziej.

– Myślę, że tak jak ja chciałby wiedzieć, kto tak naprawdę chciałby twojej śmierci. Który z rodów mógłby za tym stać, bo tak to wygląda, tylko ktoś z taką wysoką pozycją mógłby pociągać za sznurki, by to rozegrać w ten sposób.

– To zaklęcie... – zaczęła. – To magia, choć wątpię, by w Seireitei była znana. Dopiero, gdy Hisagi powiedział mi o tym, zrozumiałam, co to może być, choć nadal nie jestem pewna, bo widzę już różnicę. W pierwszej chwili myślałam o pewnym rytuale, ale do niego ma dostęp tylko kilka osób, a na gwałt na duszy działa zbyt wolno.

– Gwałt na duszy? – powtórzył Kira z przerażeniem w głosie. – Chcesz powiedzieć, że...

– Nie mam pewności, dlatego nie chcę mówić nic na pewno. To musi być jakaś modyfikacja tego zaklęcia, a jeśli rzeczywiście zabicie tego człowieka pociągnie mnie za sobą, mogła zostać użyta też więź. Myślę nad tym, kiedy nie śpię, ale póki co nie potrafię dojść do żadnych wniosków.

– I tak powinniśmy powiadomić kapitanów, z kim mamy do czynienia. To może... – zawahał się. – Chociaż z drugiej strony ktoś w Seireitei bardzo nie chciał, żebyś wróciła. Ktoś wysoko postawiony. Do tego po raz kolejny udało im się tu dostać. Nie wiemy po co ani dlaczego, więc to nie będzie bezpieczne zdradzać się już z naszą wiedzą.

– Izuru, nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty.

– Już to powiedziałem, będę po twojej stronie, choćbym miał być ostatnią osobą, która w ciebie uwierzy. Nie zamierzam cię porzucać.

– Izuru...

Po jej policzku spłynęła łza, którą Kira otarł z lekkim uśmiechem. Wciąż do końca nie rozumiał wszystkich powodów Corrie, by ukrywać te informacje, ale wiedział też, że mają jakiegoś wewnętrznego wroga. Znowu ktoś w Seireitei zamierzał burzyć ich spokój. Kto i dlaczego? Nie rozumiał, lecz tym razem nie pozwoli sobie niczego odebrać.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, gdy do środka wszedł dowódca Dwunastki. Skrzywił się wymownie, gdy dostrzegł ich razem.

– Kapitanie Kurotsuchi, co pana tu sprowadza?

– Kira, mogłem się domyślić, że tu będziesz – prychnął z niesmakiem Mayuri.

– Ma pan do mnie jakąś sprawę?

– Oczywiście, że nie, choć może dobrze, że tu jesteś, bo Shiroyama pewnie nadal nie jest w stanie utrzymać się na nogach.

– Gdzie niby miałaby iść?

Kurotsuchi prychnął zirytowany na te wszystkie pytania, po czym zbliżył się o krok.

– To chyba oczywiste, że zamierzam zbadać to zjawisko. Niecodziennie można zobaczyć technikę, kiedy jeden drugiemu kradnie reiatsu bez bezpośredniego kontaktu.

– Czy to polecenie Kapitana-Dowódcy?

– Przestań marnować mój czas, Kira – warknął Kurotsuchi. – Jakie to ma znaczenie? Doskonale zdajesz sobie sprawę, że Unohana nie kazała jej jeszcze przenieść do aresztu, bo jej pobłaża. Nawet Kuchiki mięknie, kiedy chodzi o Shiroyamę, jakby była nie wiadomo kim, a w ten sposób niczego się nie dowiemy.

Izuru wstał, a Corrie się wyprostowała. Oboje rozumieli, do czego zmierza dowódca Dwunastki. I nie kierowało nim dobro wspólne, ale własne ambicje poznania nieznanego. To nigdy nie kończyło się dobrze dla obiektu fascynacji i Kira nie zamierzał pozwolić, by ukochaną spotkało coś takiego.

– Jakby nie było, Corrie nie została ani o nic oskarżona ani aresztowana. Nie ma powodu, aby kapitan się nią zajmował.

– Zapominasz się, Kira – syknął Kurotsuchi, zbliżając się na kolejnych kilka kroków. – Jesteś vice-kapitanem i nie masz tu nic do gadania. Jeśli nie zamierzasz pomagać, zejdź z drogi.

– Odmawiam.

Mayuri skrzywił się gniewnie i złapał za rękojeść miecza. Corrie wstrzymała oddech niezdolna się poruszyć, na jej czole perlił się pot.

– Troszkę tu duszno, jak na salę pacjentki, nie uważasz, Juu?

W drzwiach stanęli Kyoraku i Ukitake. Ten pierwszy uśmiechał się wesoło, ale jego oczy obserwowały uważnie każdy ruch kapitana Dwunastki.

– Owszem, jeszcze chwila i Corrie-chan nam tu omdleje, a kapitan Unohana nie będzie zadowolona – odparł Ukitake. – A przecież nie zamierzałeś jej do tego doprowadzić, kapitanie Kurotsuchi.

Mayuri prychnął gniewnie, po czym odwrócił się i odszedł, złorzecząc wszystkiemu dookoła półgłosem. Gdy zamknęły się za nim drzwi, Corrie opadła na poduszki, łapiąc ciężko oddech. Trochę jak przez mgłę słyszała Kirę, który próbował ją uspokoić, choć jego głos drżał od powstrzymywanego gniewu. Dopiero po chwili udało jej się jakoś do siebie dojść, choć nadal czuła się słabo, może nawet gorzej niż przed odwiedzinami Kiry. Choć to oczywiście nie on do tego doprowadził.

– Lepiej? – zapytał z troską Ukitake.

Mogła tylko kiwnąć głową, bo głos ją zawiódł. Kapitan Trzynastki uśmiechnął się pocieszająco i pogłaskał dziewczynę po głowie.

– Zdaje się, że przyszliśmy w dobrym momencie – odezwał się Kyoraku. – Jeszcze chwila i doszłoby do walki, a w tym momencie konflikty wewnętrzne to ostatnie, czego nam trzeba.

– Przepraszam i dziękuję – odparł Kira.

– Nie przepraszaj, broniłeś ukochanej, choć było to niebezpieczne. Lepiej przez najbliższe kilka dni uważaj na siebie.

– Co was tu sprowadza? – zapytała cicho Corrie, przytulając się do boku Kiry, któremu nieśpieszno było opuścić łóżko ukochanej.

– Przyszliśmy sprawdzić, co u ciebie – odparł Ukitake. – Trochę się martwiliśmy, a wygląda na to, że dobrze, że przyszliśmy akurat teraz. Wyglądasz na osłabioną. Może wpadniemy innym razem?

– Nie, chętnie posłucham, co u innych i jak sobie radzi szkółka. Nie było mnie tam od dawna i nie zapowiada się, żebym szybko była w stanie zajrzeć do dzieciaków.

Ukitake uśmiechnął się ciepło. W końcu to był jej pomysł, oni go tylko zrealizowali. Nic dziwnego, że czuła się odpowiedzialna, a ostatnie miesiące odciągały ją od tej sprawy.

– Sam dawno nie byłem w szkółce, ale shinigami mówią, że dzieciaki uczą się pilnie i bardzo za tobą tęsknią. Zresztą z tego, co wiem, nie tylko one, bo ostatnio w szkółce pomaga dwóch uczniów Akademii. Bardzo zdolnych i wesołych. – Uśmiechnął się, widząc, że Corrie powoli odpływa. – Chyba zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień.

– Zostanę z nią jeszcze chwilę – oznajmił Izuru.

– W porządku. Niech odpoczywa. Nie musimy jej w to wszystko mieszać. O siebie też zadbaj, Kira-kun.

Blondyn został sam ze śpiącą mu na kolanie Corrie. Przez chwilę rozważał ostatnie słowa Ukitake, ale chyba na tym etapie nie chciał pytać o szczegóły ani wciągać w to kogoś jeszcze. Nie miał pewności, komu może zaufać. Niby Ukitake zawsze wspierał Corrie, był też jednym z najłagodniejszych dowódców, ale wciąż sytuacja sprawiała, że musiał się mieć na baczności, jeśli chciał ochronić ukochaną. Wiedział, że to nie będzie takie proste.

6 komentarzy:

  1. Oto ja, cała na biało, tym razem z jakąś tam cząstką pozytywnej energii przybywam komentować rozdział.
    Może wspomnę na początku o rzeczy, która mnie uwiodła. Znaczy się, nie to, żeby podobali mi się starsi mężczyźni, ale nagrodę "this bitch" tego odcinka zgarnia Kyouraku (z Ukitake, ale jednak bardziej Kyouraku, bo bliższy mojemu serduszku because of another dimension). Po prostu mordka mi się cieszyła, gdy tylko przeczytałam pierwszą linijkę, która padła z jego ust i aż mi się zebrało na wspomnienia.
    ANYWAY.
    Hisagi. A ostatnio cię tak chwaliłam, Shuuhei, co prawda, w innej galaktyce (a raczej innej części galaktyki), a tutaj no, też cię pochwalę. Bo jesteś realistą i to w tobie tutaj lubię, bo stawiasz sprawę jasno, a jakbyś tak mógł przydzwonić swojemu koledze kapitanowi (a może nawet dwóm albo trzem, bo Byakuyi też się należy za sam fakt bycia Byakuyą). No. A Kira, może i próbował bronić Corrie, ale boli mnie, że jest trochę naiwny — nie sądzę, żeby wynikało to ze złej konstrukcji postaci albo jakiegoś Twojego błędu, ale po prostu mnie naiwność drażni (nawet jeżeli moi bohaterowie wiecznie są naiwni i wierzą w niestworzone historie, no ale cóż). Ale co zrobić — zakochany chłopak jest, trzeba mu to oddać.
    Wracam do nory, bo to najwyższa pora.
    Ciao~

    OdpowiedzUsuń
  2. Hisagi, jak mogłeś?! Faktycznie zachwiałaś moim światopoglądem, wydawało mi się, że Shuuhei ma trochę więcej wiary w swoją przyjaciółkę, ale to też nie jest tak, że jego obawy są nieuzasadnione i trochę mi to wygląda na reakcję obronną i przygotowanie się do ewentualnej zdrady. Ale i tak mam nadzieję, że to tylko chwilowe i Corrie będzie mogła na niego liczyć.
    Na szczęście jest jeszcze Kira, który tak łatwo nie pozostawił na niej krzyżyka. Podobało mi się, że odważył się na szczerą rozmowę zanim wydał osąd, to pokazuje jak bardzo się rozwinął jako postać.
    Kurotsuchi oczywiście musi siać zamęt. Na szczęście Kyoraku i Ukitake mają świetne wyczucie czasu, bo chyba tylko dzięki nim Corrie nie została królikiem doświadczalnym. Chociaż kto wie jakiego odkrycia mógłby dokonać?
    No nic tam, uzbrajam się w cierpliwość.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam komentarz pod poprzednim rozdziałem, bo miałam już napisaną scenę z Shuuheiem i Izuru. Gdy planowałam tę część, nie przypuszczałam, że poruszę ten wątek, ale sam się prosił w czasie rzeczywistego pisania i myślę, że całkiem nieźle uzupełnia całość.
      Zresztą obie z Amą macie rację, patrząc z różnych perspektyw na tych dwóch i aż nie mogę się doczekać, żeby pokazać Wam resztę. Się będzie działo^^

      Usuń
  3. Cóż, na dzień dobry mogę powiedzieć, że chyba u wszystkich kapitan słoneczko tryska energią i chęcią grzebnięcia w ciele któregoś z bohaterów :D
    Scena z Kirą i Hisagim lekko wybiła mnie z rytmu, ale patrząc z perspektywy Hisagiego, nie dziwię się jego zachowaniu. Corrie zawsze sama starała się rozwiązać problemy, a Hisagi był tym, który starał się jej pomóc. Nadal mam w pamięci scenę, kiedy Corrie jeszcze w akademii starała się rozwiązać problem z postrzeganiem jej przez innych studentów. To Hisagi był tym, który zobaczył na włąsne oczy ogrom problemu. Znając życie, teraz będzie podobnie, ale na o wiele większą skalę.
    No nic, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będzie dużo gorzej, bo Corrie stała się jeszcze bardziej uparta niż dawniej, a niektórzy będą mącić. Zresztą oboje chcą trochę układać wszystko pod swoje dyktando, a to w sytuacji, kiedy mają ze sobą współpracować, może im się odbić niezłą czkawką. A pierwsze tego efekty już niedługo^^

      Usuń
  4. orka, dziś niespecjalnie mam wene na komentarze.
    Kurotsuchi to jak zawsze menda skończona. Dobrze, że Ukitake i Kyouraku przyszli w samą porę. Z Kiry jestem dumna, chociaż raz stoi na wysokości zadania, a końcówka była bardzo słodka.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January