poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Rozdział 29.

Zmieniłam nieco harmonogram wrzucania rozdziałów tak, żeby dać Wam coś raz w tygodniu. Mam nadzieję, że to się uda, choć po ostatnich ciężkich tygodniach wszystko stoi pod znakiem zapytania. Brakuje mi dawnej regularności i zapasu rozdziałów na kolejne pół roku, bo tak szybko szło ich pisanie, a jeszcze kilka lat temu prowadziłam więcej niż zaledwie cztery projekty jednocześnie. Ale dość mojego marudzenia, bo o to wraz z następnym rozdziałem zaczynamy zabawę. To nie będą proste rozdziały, ale wojna zawsze taka jest - brudna i brzydka. I pochłania ofiary częściej niż można się spodziewać.

 

Piękna, letnia pogoda utrzymywała się przez wiele dni. Shinigami z chęcią wykorzystywaliby ją w pełni, gdyby nie obowiązki, o których nie mogli tak po prostu zapomnieć. Jednak każdy pretekst, by chociaż na chwilę uciec od służby, był równie dobry.

Matsumoto dostrzegła Corrie z trzema grubymi teczkami, kiedy ta akurat wychodziła z Trzeciego Oddziału z uśmiechem na twarzy. Najwyraźniej uniknęła spotkania ze znienawidzonym Kurochim, który za każdym razem próbował wbić jej szpilę.

– Corrie-chan! – zawołała.

– Rangiku-san, ciebie też wrobiono w rolę posłańca?

Shiroyama uśmiechnęła się radośnie, choć z pewnością teczki i zadanie musiały jej ciążyć.

– Właściwie to urwałam się na chwilę z biura, żeby dać przestrzeń kapitanowi. Już się tam duszno robiło. – Rangiku roześmiała się nieco nerwowo. – Ale tobie chyba taka rola nie przeszkadza, co?

Corrie zaśmiała się na sugestię i mimowolnie spojrzała za siebie za oddalającą się z każdym ich krokiem bramę.

– Musiałam zabrać parę zaległych raportów z innych Oddziałów, kolejną partię papierów od Renjiego, to zajrzałam do Izuru po wiersze do Komunikatu. Akurat Kurochiego nie było w pobliżu – wyjaśniła niewinnie.

– Żal nie wykorzystać okazji.

– A i owszem, chociaż żadne z nas nie miało zbyt wiele czasu na coś poza pracą.

– Taka pora. W takie dni Shuu potrafi być nie do zniesienia. Non stop mówi tylko o pracy, przez co zastanawiam się, czy zbyt pochopnie nie przyjęłam zaręczyn – marudziła Rangiku. – A potem znajduję go śpiącego z głową na stole wśród tych papierzysk i jest to tak rozkoszny widok, że nie potrafię mu się oprzeć. Myślisz, że jestem już stracona dla świata? – zapytała niezwykle poważnym tonem, który psuł rozbawiony uśmiech na twarzy Matsumoto.

– Zdecydowanie – potwierdziła Corrie. – Zakochać się w nieuleczalnym pracoholiku to śmierć dla świata.

Zaśmiały się, nie przejmując się zupełnie ściągniętymi w ten sposób spojrzeniami.

– Cóż ja biedna teraz zrobię? – Rangiku pociągnęła żart. – Moje życie jest skończone.

Corrie nie odpowiedziała, śmiech tłamsił wszelkie próby powiedzenia czegokolwiek.

– No proszę, widzę, że dobrze się bawicie. – Usłyszały, gdy zbliżył się do bramy Dziewiątego Oddziału. Hisagi obserwował je z dość ponurą miną i nawet pewnym zniecierpliwieniem. – Już miałem szukać mojej vice-kapitan, ale widzę, że podejrzewałem złą osobę o jej opieszałość.

– Plotkowałyśmy sobie po drodze – odparła niezrażona jego nastrojem Rangiku. – Od tych papierzysk można się pochorować, a świeże powietrze dobrze nam zrobiło. – Klasnęła w dłonie, gdy wpadła na pewien pomysł. – Powinniśmy popołudniu pójść wszyscy razem nad rzekę. Dawno nie wychodziliśmy w pełnym składzie, a to z pewnością poprawi nastroje.

– Popieram.

– A ja nie – mruknął Shuuhei, gasząc ich entuzjazm. – Przypominam, że mamy koniec miesiąca i mnóstwo papierkowej roboty. Czas na zabawę będzie później.

– Co za nudziarz – prychnęła Corrie. – Odpoczynek też jest ważny, kapitanie.

– Przypominam ci, że to nasz Oddział jest odpowiedzialny za miesięczne sprawozdania całej reszty – stwierdził kategorycznym tonem.

Corrie westchnęła, krzywiąc się teatralnie.

– No weź, nie bądź taki, kapitanie. Psujesz całą zabawę.

– Corrie, zważaj na słowa.

– Dobra, jak sobie chcesz, to zostań w biurze z papierami, ale na mnie nie licz. Wolę zaproszenie Rangiku-san, pracoholiku jeden.

Matsumoto stłumiła chichot, obserwując ich sprzeczkę. Cała trójka doskonale wiedziała, że Shuuhei nie chciał odtrącać zaproszenia, jednak obowiązki nie pozwalały mu się w pełni zrelaksować, jeśli wcześniej się nimi nie zajął.

– Zapominasz się, Corrie – syknął Hisagi.

– A ty przesadzasz.

– Corrie, oboje mamy obowiązki do wykonania. Doskonale wiesz, że bycie kapitanem nie daje mi prawa robić tylko tego, na co mam ochotę.

– Wręcz przeciwnie. Jako kapitan możesz robić, co chcesz. Bądź mężczyzną i nie daj się prosić własnej narzeczonej. Tak nie wypada – wytknęła mu, po czym odwróciła się do Rangiku. – Ale faktycznie, dobrze by było zrobić jak najwięcej, zanim pójdziemy nad rzekę.

– Powiadomię resztę.

– Super, do zobaczenia. Chodźmy, kapitanie. Twoje ukochane papiery czekają, a byłam tak miła, że przyniosłam ci ich jeszcze więcej.

– Corrie! – warknął za nią.

– Shuuheia też zabierz – rzuciła Rangiku za oddalającymi się przyjaciółmi, po czym skierowała się do własnego Oddziału.

Jakiś czas później spotkali się wszyscy nad rzeką w miejscu, które stało się ich stałą miejscówką już lata temu. Nawet Setsuko i Rukia na kilka chwil porzuciły rolę matki, by spędzić popołudnie w towarzystwie przyjaciół. Tak rzadko mogli sobie na to pozwolić, więc było to niemal święto wśród nich – w końcu nikogo nie brakowało.

Hisagi też już nie marudził jak kilka godzin temu, kiedy ważniejsze wydawały się papiery złożone na biurku. Corrie z łatwością go przejrzała, nie odmówiłby w końcu spędzenia czasu w towarzystwie ukochanej Rangiku, co od lat było obiektem kpin pozostałych. Nie zmieniły tego nawet zaręczyny, czasami wręcz wydawało się, że odkąd Rangiku je przyjęła, Shuuhei zachowywał się jeszcze gorzej.

– Idealna pogoda na wesele – stwierdziła Setsuko, wystawiając twarz do słońca. – Aż szkoda, że wszystko się opóźnia.

Rukia westchnęła, obserwując, jak panowie zaczynają kolejną przepychankę o jakąś bzdurę nad kieliszkiem.

– Niestety, jeszcze przez jakiś czas życie nie wróci do normy – odparła. – Chociaż w tej chwili chyba tylko Byakuya powstrzymuje starszyznę przed zatarganiem nas na ślubny kobierzec.

– No tak, panna Kuchiki z dzieckiem – prychnęła Setsuko. – Te stare dziadygi jeszcze chwila i zawału dostaną na taką „hańbę”.

– Ciebie to nie ominęło – przypomniała Rangiku. – Wszystko szybko i w tajemnicy, żeby skandalu nie było.

– Może gdybym nadal była shinigami, nie mieliby aż tylu argumentów, ale i tak czekają nas trzy wesela. Niemal cały sezon. – Zaśmiała się Setsuko. – Rukia i Renji, ty z Shuuheiem, a potem jeszcze Corrie z Kirą. Trzy urocze wesela.

– Najpierw to Shuu musiałby podjąć temat – poskarżyła się Matsumoto. – A tak to same wymówki.

– Weź sprawy we własne ręce – poradziła Setsuko. – Zresztą jak go znam, to same przygotowania zajęłyby mu tysiąc lat.

– Nie chcę tyle czekać – jęknęła ze zgrozą Rangiku. – Ale masz rację, przecież Shuuhei wszystko musi mieć perfekcyjnie ogarnięte. W co ja się wpakowałam?

Kobiety roześmiały się, choć to nie były tylko mrzonki, a wizja zbyt bliska rzeczywistości, by nie mogła się spełnić.

– W sumie to nawet można by pomyśleć o czwartym ślubie. Nie, Yumichika? – zagadnęła Setsuko.

Ayasegawa zaśmiał się.

– To byśmy mieli dopiero skandal – stwierdził. – Choć po tylu latach Ikkaku machnąłby ręką, uznając, że za dużo przy tym niepotrzebnego szumu.

– Konserwatywne podejście do związków w Seireitei ma się doskonale – zauważyła Nanao. – Zresztą wystarczy przejrzeć pobieżnie kroniki, żeby zobaczyć, że o takich przypadkach się nie mówi. Wątpliwe, żeby nie występowały, a jednak nie są powszechne.

– Szkoda, bo każdy zasługuje na taką uroczystość – odparła Rangiku.

– Będzie jeszcze okazja do założenia odświętnego kimona – uznał Yumichika. – Poza tym o czwarte wesele podejrzewałbym kapitana Ukitake z kapitan Kamikuzą.

– Ich to bym posądzała o skromną, cichą ceremonię w gronie najbliższych – odparła Setsuko. – I nie zdziwiłabym się, gdyby już było po wszystkim. – Tu spojrzała na Nanao.

– Nic mi o tym nie wiadomo. Poza tym wątpię, by taka informacja długo pozostała tajemnicą przy kapitanie Kyoraku.

– Na razie i tak się nie zapowiada. Kapitan Kamikuza nadal ciężko przechodzi żałobę po Momo. Zdążyły się całkiem nieźle zaprzyjaźnić – westchnęła Rangiku, ale zaraz spojrzała na milczącą Shiroyamę. – A wy, Corrie-chan? Nie myśl sobie, że wasze zaręczyny przeszły bez echa.

Shiroyama początkowo nie zareagowała nieobecna duchem od kilku minut.

– Ej, Corrie.

– Co? – zapytała nieprzytomnie.

– Ktoś tu nas nie słucha – zauważyła Setsuko. – Pytałyśmy o wasze plany ślubne.

– A, to. – Corrie zaśmiała się nieco nerwowo. – Na razie żadne. W sytuacji, kiedy nie wiemy, na czym stoimy, na razie temat umarł.

– To chyba wpływ Shuuheia na was oboje – mruknęła Rangiku. – Pracoholizm jest niezdrowy, Corrie-chan.

Dopisywał im dobry humor, gdy wracali w końcu do domu. Rangiku nie mogła odpuścić i wyciągnęła całą ekipę na wspólną kolację, choć ku jej niezadowoleniu Setsuko i Rukia bardzo szybko opuściły knajpę, skoro i tak przedłużały swoją nieobecność przy matczynych obowiązkach.

Corrie uśmiechała się, ukradkiem zerkając na złączone dłonie swoją i Kiry.

– Dawno nie widziałem cię w tak dobrym nastroju – odezwał się Izuru, gdy byli już blisko jego mieszkania.

– To był dobry dzień spędzony wśród naszych przyjaciół. Czego chcieć więcej? – odparła.

– Sezonu ślubnego? – podpowiedział.

Corrie roześmiała się. Nie ukrywały się zbytnio z tematem, choć akurat w tamtym momencie męska część towarzystwa dyskutowała o kompletnie innych rzeczach.

– Na razie nikt nie nakłada na nas presji – stwierdziła. – Trochę nie ma na to czasu.

– Ale tak nie będzie wiecznie – dodał. – Chociaż mógłbym wziąć cię za żonę w tym momencie, gdybyś tego chciała.

Policzki obojga pokryły się czerwienią, choć ton głosu Kiry pozbawiony był wątpliwości. Corrie poczuła łzy w kącikach oczu, przegoniła je zaraz, choć wzruszenie nie opuściło jej od razu.

– Kusisz – odezwała się w końcu. – Ale obawiam się, że nasi najbliżsi nie wybaczyliby nam pozbawienia ich radości z przygotowań. – Zachichotała. – Rangiku-san nie odpuściłaby mi przedślubnych zakupów.

– Chyba nie jestem gotowy zmierzyć się z jej gniewem – uznał. – Choć moja propozycja jest nadal aktualna.

Corrie pierwsza weszła do mieszkania, ale gdy tylko zrzuciła buty, odwróciła się do Kiry. Spoglądała na niego roziskrzonymi oczami.

– Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś mój, a ja twoja. Nie ma już dla mnie innego życia, jeśli ciebie nie będzie obok. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę dopełnić przysięgi małżeńskiej.

– Co więc stoi na przeszkodzie? – zapytał, domyślając się, że Corrie próbuje mu coś powiedzieć.

– To może nie być dobry moment – szepnęła, odwracając spojrzenie.

Zrozumiał. Wciąż była niepewność nadchodzącego konfliktu, wciąż uczyli się żyć z tym, co stało się wiosną.

Ujął jej twarz w dłonie. Spojrzała na niego lekko zarumieniona.

– Zostawmy to na razie – powiedział. – Na razie najważniejsze, że mam cię obok. Nic więcej się nie liczy.

Uśmiechnęła się i pocałowała go, mając nadzieję, że wątpliwości znikną, nie będą ich dręczyć tej nocy.

 

***

 

– Corrien-hime, nareszcie panienkę znalazłem. Proszę mnie wysłuchać.

Spojrzała na mężczyznę w podróżnych szatach, który wydawał się znajomy, choć nie miała pojęcia skąd. Znał jej imię, a użyty tytuł sprawił, że po plecach Corrie przeszedł dreszcz. Chciała go zignorować, lecz obcy zastawił jej drogę.

– Corrien-hime, proszę mnie wysłuchać. To bardzo ważne – nalegał.

– Nie wiem, kim jesteś i czego chcesz, ale zejdź mi z drogi, człowieku – rozkazała najspokojniej, jak potrafiła.

– Może mnie panienka nie pamiętać, ale służyłem panienki ojcu jeszcze przed panienki narodzinami. Nie on mnie przysłał – dodał, dostrzegając napięcie Corrie. – Jednak sprawa dotyczy przyszłości Dworu Wiatru.

Shiroyama rozejrzała się nerwowo, lecz w pobliżu nie kręcili się żadni shinigami. Potrzebowała dwóch oddechów, by zdławić panikę.

– Nie będziemy tu rozmawiać – oznajmiła. – Choć ze mną.

Wyprowadziła sługę poza miasteczko. Kusiło ją, by posłuchać rady Yukikaze i zabić mężczyznę, nim ktokolwiek coś zauważy. Brakowało jej jednak bezwzględności, by pozbawić życia kogoś nieuzbrojonego.

– Czego chcesz? – zapytała w końcu.

– Przybywam z polecenia ruchu oporu, który potrzebuje pomocy panienki przy obaleniu księcia – wyjaśnił mężczyzna.

– Nie ma czegoś takiego jak ruch oporu na Dworze Wiatru – warknęła. – Wszyscy są wierni Kazemichim.

– Tak było, lecz od kilku lat wzrasta niezadowolenie z rządów księcia. Shizumo-sama skupił się na prowadzeniu wojny przeciwko shinigamim. Mówi się, że odkąd panienka mu się sprzeciwiła, skupia się jedynie na zemście. Wyniszcza Dwór Wiatru, lecz otwarta walka przeciwko niemu grozi masakrą. Ruch oporu potrzebuje nadziei, symbolu, że możemy uwolnić się spod jarzma tyrana. Błagam, Corrien-hime, proszę wrócić ze mną na Dwór Wiatru i poprowadzić nas do zwycięstwa.

Corrie słuchała tego ze ściśniętym gardłem. Los Dworu Wiatru nie obchodził jej zupełnie, nie było tam niczego, co by ją wiązało z miejscem, w którym się urodziła, więc nie czuła potrzeby stawania w ich obronie. Zresztą ona sama dla rodów Dworu Wiatru mogłaby nigdy nie istnieć, dla własnej rodziny była jedynie balastem.

Nie mogła powiedzieć, że ponowne spotkanie z Shizumo jej nie przerażało. Ten mężczyzna o wiele potężniejszy od niej sprawiał, że kurczyła się w sobie, stawała się bezwolną lalką, czego oczekiwano od niej od narodzin. Pamiętała, jak łatwo ją pokonał, gdy przyszedł po nią do Seireitei. Gdyby nie wsparcie Gotei 13, gdyby nie ratunek w postaci kapitana Kuchiki, nie byłoby jej tu teraz.

To ludzie Shizumo zamordowali Momo i wielu innych shinigamich w ostatnich konfliktach. To ludzie Shizumo doprowadzi niemal do jej śmierci, wcześniej torturując ją przez wiele tygodni. Nawet nadchodząca wojna była podyktowana jego ambicjami i urażoną dumą.

– Czemu akurat ja? Nie jestem nic winna Dworowi Wiatru – odezwała się.

– Tylko panienka otwarcie sprzeciwiła się Shizumo-samie. Jest panienka symbolem nadziei.

– Kto cię przysłał?

– Nie wolno mi wyjawić nazwisk. W Seireitei i Rukongai są obecni szpiedzy, którzy mogliby doprowadzić do upadku ruchu oporu. Zapewniam jednak panienkę, że dopilnujemy panienki bezpieczeństwa. Śmierć Shizumo-samy powstrzyma nadchodzącą wojnę.

Corrie przywoływała wielokrotnie rozmowę z Kaoru i wciąż miała wiele wątpliwości, a myśl o nadchodzącej, nieubłaganej wojnie nie pozwalała normalnie funkcjonować. W walkach mogła stracić wszystkich, których kochała. Wystarczy, że Momo zapłaciła życiem za obsesję Shizumo.

Tego też nie rozumiała. Była jedną z wielu córek głów rodów, które miały zostać konkubinami. Czemu z jej powodu Shizumo posuwał się tak daleko? Nie łatwiej byłoby ją uśmiercić w mniemaniu Dworu, zapomnieć, że istniała?

Corrie nie chciała wojny. Nie chciała tracić nikogo z najbliższych ani tych dni, kiedy mogła wytykać kapitanowi nudziarstwo, by nieco później ramię w ramię ruszyć na spotkanie z przyjaciółmi. Nie chciała tracić tych chwil, gdy byli z Izuru sami i nic więcej się nie liczyło. Pragnęła dopełnić obietnicy, tego marzenia, które zdradził jej pod wpływem szczęścia i babskich, podsłuchanych rozmów.

Zamierzała ochronić swój z trudem budowany świat za wszelką cenę. Nawet jeśli musiałaby sobie ubrudzić ręce aż po łokcie i wykorzystać tych, którzy poprosili ją o pomoc.

3 komentarze:

  1. Wybacz, że tak późno się tutaj pojawiam. Dopiero co wróciłam z urlopu i miałam twarde zderzenie z rzeczywistością T-T
    To o tych ofiarach wojny zabrzmiało dość złowieszczo i wiedząc, że nie wahasz się uśmiercać kanonicznych postaci, naprawdę obawiam się o ich los (błagam nie zabijaj Hisagiego!).
    Przed Corrie niesamowicie ciężkie zadanie, dziewczyna ma do stracenia cholernie dużo i żadnej alternatywy na pokojowe rozwiązanie. Chciałabym to nazwać po imieniu, ale same niecenzuralne słowa cisną się na określenie tej sytuacji.
    I to powiedziawszy...
    Budujesz napięcie już od jakiegoś czasu i naprawdę nie mogę się doczekać co przygotowałaś na nadchodzące rozdziały, chcę już całą akcję, dramę i sieczkę. A jednocześnie chcę czytać rozdziały o tym jak dziewczyny Shinigami rozmawiają o ślubach, jak Corrie i Kira są uroczy i jak im wszystkim się dobrze żyje.
    Argh! Jestem taka rozdarta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uspokoję, Hisagi przeżyje. Jest mi jeszcze potrzebny, przede wszystkim do opowieści o nowym pokoleniu^^ A następny rozdział to bomba, choć wcześniej inne rzeczy wrzucę. Wypatruj na wattku^^

      Usuń
  2. Zawsze lubiłam to, że umiałaś pokazać takie luźniejsze sceny całkiem naturalnie, dając szansę drugoplanowym bohaterom. U mnie zawsze leci fabuła a jak jest luźniej to alb krótko albo komedia.
    Ah te wesela i śluby. Faktyczny problem, a ja sobie nigdy nie zdawałam wcześniej sprawy z tego. A ostatnio się przekonuje, że te rozmowy są dość realne! Świat upadł na głowę.
    Ha! Shinigami też zacofani w sprawach związków tej samej płci. Ale w sumie jakoś się nie dziwię. A w sumie Setsu tyle rewolucji zrobiła, to czemu też nie i taką, ale w fabułe mi się średnio mieści, a i temat dośc ryzykowny.
    Jacy oni są słodcy. Kira i Corrie. Kira naprawdę ładnie wyewolułował.
    "– Nie wiem, kim jesteś i czego chcesz, ale zejdź mi z drogi, człowieku – rozkazała najspokojniej, jak potrafiła."
    Nie brzmi jak Corrie. Mam wrażenie, że za dużo czasu spędzała z Madarame. Dobrze, że facetowi nie zagorziła, że mu z dyńki pyknie.
    Czyli Corrie może sie zgodzić na bycie Katnis tej rebelii.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January