Zmieniłam nieco harmonogram wrzucania rozdziałów tak, żeby dać Wam coś raz w tygodniu. Mam nadzieję, że to się uda, choć po ostatnich ciężkich tygodniach wszystko stoi pod znakiem zapytania. Brakuje mi dawnej regularności i zapasu rozdziałów na kolejne pół roku, bo tak szybko szło ich pisanie, a jeszcze kilka lat temu prowadziłam więcej niż zaledwie cztery projekty jednocześnie. Ale dość mojego marudzenia, bo o to wraz z następnym rozdziałem zaczynamy zabawę. To nie będą proste rozdziały, ale wojna zawsze taka jest - brudna i brzydka. I pochłania ofiary częściej niż można się spodziewać.
Piękna, letnia pogoda utrzymywała
się przez wiele dni. Shinigami z chęcią wykorzystywaliby ją w pełni, gdyby nie
obowiązki, o których nie mogli tak po prostu zapomnieć. Jednak każdy pretekst,
by chociaż na chwilę uciec od służby, był równie dobry.
Matsumoto dostrzegła Corrie z
trzema grubymi teczkami, kiedy ta akurat wychodziła z Trzeciego Oddziału z
uśmiechem na twarzy. Najwyraźniej uniknęła spotkania ze znienawidzonym Kurochim,
który za każdym razem próbował wbić jej szpilę.
– Corrie-chan! – zawołała.
– Rangiku-san, ciebie też wrobiono
w rolę posłańca?
Shiroyama uśmiechnęła się
radośnie, choć z pewnością teczki i zadanie musiały jej ciążyć.
– Właściwie to urwałam się na
chwilę z biura, żeby dać przestrzeń kapitanowi. Już się tam duszno robiło. –
Rangiku roześmiała się nieco nerwowo. – Ale tobie chyba taka rola nie
przeszkadza, co?
Corrie zaśmiała się na sugestię i
mimowolnie spojrzała za siebie za oddalającą się z każdym ich krokiem bramę.
– Musiałam zabrać parę zaległych
raportów z innych Oddziałów, kolejną partię papierów od Renjiego, to zajrzałam
do Izuru po wiersze do Komunikatu. Akurat Kurochiego nie było w pobliżu –
wyjaśniła niewinnie.
– Żal nie wykorzystać okazji.
– A i owszem, chociaż żadne z nas
nie miało zbyt wiele czasu na coś poza pracą.
– Taka pora. W takie dni Shuu
potrafi być nie do zniesienia. Non stop mówi tylko o pracy, przez co
zastanawiam się, czy zbyt pochopnie nie przyjęłam zaręczyn – marudziła Rangiku.
– A potem znajduję go śpiącego z głową na stole wśród tych papierzysk i jest to
tak rozkoszny widok, że nie potrafię mu się oprzeć. Myślisz, że jestem już
stracona dla świata? – zapytała niezwykle poważnym tonem, który psuł rozbawiony
uśmiech na twarzy Matsumoto.
– Zdecydowanie – potwierdziła Corrie.
– Zakochać się w nieuleczalnym pracoholiku to śmierć dla świata.
Zaśmiały się, nie przejmując się
zupełnie ściągniętymi w ten sposób spojrzeniami.
– Cóż ja biedna teraz zrobię? –
Rangiku pociągnęła żart. – Moje życie jest skończone.
Corrie nie odpowiedziała, śmiech
tłamsił wszelkie próby powiedzenia czegokolwiek.
– No proszę, widzę, że dobrze się
bawicie. – Usłyszały, gdy zbliżył się do bramy Dziewiątego Oddziału. Hisagi
obserwował je z dość ponurą miną i nawet pewnym zniecierpliwieniem. – Już miałem
szukać mojej vice-kapitan, ale widzę, że podejrzewałem złą osobę o jej
opieszałość.
– Plotkowałyśmy sobie po drodze –
odparła niezrażona jego nastrojem Rangiku. – Od tych papierzysk można się
pochorować, a świeże powietrze dobrze nam zrobiło. – Klasnęła w dłonie, gdy
wpadła na pewien pomysł. – Powinniśmy popołudniu pójść wszyscy razem nad rzekę.
Dawno nie wychodziliśmy w pełnym składzie, a to z pewnością poprawi nastroje.
– Popieram.
– A ja nie – mruknął Shuuhei,
gasząc ich entuzjazm. – Przypominam, że mamy koniec miesiąca i mnóstwo papierkowej
roboty. Czas na zabawę będzie później.
– Co za nudziarz – prychnęła Corrie.
– Odpoczynek też jest ważny, kapitanie.
– Przypominam ci, że to nasz Oddział
jest odpowiedzialny za miesięczne sprawozdania całej reszty – stwierdził kategorycznym
tonem.
Corrie westchnęła, krzywiąc się
teatralnie.
– No weź, nie bądź taki,
kapitanie. Psujesz całą zabawę.
– Corrie, zważaj na słowa.
– Dobra, jak sobie chcesz, to
zostań w biurze z papierami, ale na mnie nie licz. Wolę zaproszenie
Rangiku-san, pracoholiku jeden.
Matsumoto stłumiła chichot,
obserwując ich sprzeczkę. Cała trójka doskonale wiedziała, że Shuuhei nie
chciał odtrącać zaproszenia, jednak obowiązki nie pozwalały mu się w pełni zrelaksować,
jeśli wcześniej się nimi nie zajął.
– Zapominasz się, Corrie – syknął
Hisagi.
– A ty przesadzasz.
– Corrie, oboje mamy obowiązki do
wykonania. Doskonale wiesz, że bycie kapitanem nie daje mi prawa robić tylko
tego, na co mam ochotę.
– Wręcz przeciwnie. Jako kapitan
możesz robić, co chcesz. Bądź mężczyzną i nie daj się prosić własnej narzeczonej.
Tak nie wypada – wytknęła mu, po czym odwróciła się do Rangiku. – Ale faktycznie,
dobrze by było zrobić jak najwięcej, zanim pójdziemy nad rzekę.
– Powiadomię resztę.
– Super, do zobaczenia. Chodźmy,
kapitanie. Twoje ukochane papiery czekają, a byłam tak miła, że przyniosłam ci
ich jeszcze więcej.
– Corrie! – warknął za nią.
– Shuuheia też zabierz – rzuciła Rangiku
za oddalającymi się przyjaciółmi, po czym skierowała się do własnego Oddziału.
Jakiś czas później spotkali się
wszyscy nad rzeką w miejscu, które stało się ich stałą miejscówką już lata
temu. Nawet Setsuko i Rukia na kilka chwil porzuciły rolę matki, by spędzić
popołudnie w towarzystwie przyjaciół. Tak rzadko mogli sobie na to pozwolić,
więc było to niemal święto wśród nich – w końcu nikogo nie brakowało.
Hisagi też już nie marudził jak
kilka godzin temu, kiedy ważniejsze wydawały się papiery złożone na biurku.
Corrie z łatwością go przejrzała, nie odmówiłby w końcu spędzenia czasu w towarzystwie
ukochanej Rangiku, co od lat było obiektem kpin pozostałych. Nie zmieniły tego
nawet zaręczyny, czasami wręcz wydawało się, że odkąd Rangiku je przyjęła,
Shuuhei zachowywał się jeszcze gorzej.
– Idealna pogoda na wesele –
stwierdziła Setsuko, wystawiając twarz do słońca. – Aż szkoda, że wszystko się
opóźnia.
Rukia westchnęła, obserwując, jak
panowie zaczynają kolejną przepychankę o jakąś bzdurę nad kieliszkiem.
– Niestety, jeszcze przez jakiś
czas życie nie wróci do normy – odparła. – Chociaż w tej chwili chyba tylko
Byakuya powstrzymuje starszyznę przed zatarganiem nas na ślubny kobierzec.
– No tak, panna Kuchiki z
dzieckiem – prychnęła Setsuko. – Te stare dziadygi jeszcze chwila i zawału
dostaną na taką „hańbę”.
– Ciebie to nie ominęło – przypomniała
Rangiku. – Wszystko szybko i w tajemnicy, żeby skandalu nie było.
– Może gdybym nadal była
shinigami, nie mieliby aż tylu argumentów, ale i tak czekają nas trzy wesela.
Niemal cały sezon. – Zaśmiała się Setsuko. – Rukia i Renji, ty z Shuuheiem, a
potem jeszcze Corrie z Kirą. Trzy urocze wesela.
– Najpierw to Shuu musiałby
podjąć temat – poskarżyła się Matsumoto. – A tak to same wymówki.
– Weź sprawy we własne ręce –
poradziła Setsuko. – Zresztą jak go znam, to same przygotowania zajęłyby mu
tysiąc lat.
– Nie chcę tyle czekać – jęknęła ze
zgrozą Rangiku. – Ale masz rację, przecież Shuuhei wszystko musi mieć
perfekcyjnie ogarnięte. W co ja się wpakowałam?
Kobiety roześmiały się, choć to
nie były tylko mrzonki, a wizja zbyt bliska rzeczywistości, by nie mogła się
spełnić.
– W sumie to nawet można by
pomyśleć o czwartym ślubie. Nie, Yumichika? – zagadnęła Setsuko.
Ayasegawa zaśmiał się.
– To byśmy mieli dopiero skandal –
stwierdził. – Choć po tylu latach Ikkaku machnąłby ręką, uznając, że za dużo
przy tym niepotrzebnego szumu.
– Konserwatywne podejście do
związków w Seireitei ma się doskonale – zauważyła Nanao. – Zresztą wystarczy
przejrzeć pobieżnie kroniki, żeby zobaczyć, że o takich przypadkach się nie
mówi. Wątpliwe, żeby nie występowały, a jednak nie są powszechne.
– Szkoda, bo każdy zasługuje na
taką uroczystość – odparła Rangiku.
– Będzie jeszcze okazja do założenia
odświętnego kimona – uznał Yumichika. – Poza tym o czwarte wesele
podejrzewałbym kapitana Ukitake z kapitan Kamikuzą.
– Ich to bym posądzała o skromną,
cichą ceremonię w gronie najbliższych – odparła Setsuko. – I nie zdziwiłabym
się, gdyby już było po wszystkim. – Tu spojrzała na Nanao.
– Nic mi o tym nie wiadomo. Poza
tym wątpię, by taka informacja długo pozostała tajemnicą przy kapitanie Kyoraku.
– Na razie i tak się nie zapowiada.
Kapitan Kamikuza nadal ciężko przechodzi żałobę po Momo. Zdążyły się całkiem
nieźle zaprzyjaźnić – westchnęła Rangiku, ale zaraz spojrzała na milczącą
Shiroyamę. – A wy, Corrie-chan? Nie myśl sobie, że wasze zaręczyny przeszły bez
echa.
Shiroyama początkowo nie zareagowała
nieobecna duchem od kilku minut.
– Ej, Corrie.
– Co? – zapytała nieprzytomnie.
– Ktoś tu nas nie słucha –
zauważyła Setsuko. – Pytałyśmy o wasze plany ślubne.
– A, to. – Corrie zaśmiała się
nieco nerwowo. – Na razie żadne. W sytuacji, kiedy nie wiemy, na czym stoimy, na
razie temat umarł.
– To chyba wpływ Shuuheia na was
oboje – mruknęła Rangiku. – Pracoholizm jest niezdrowy, Corrie-chan.
Dopisywał im dobry humor, gdy
wracali w końcu do domu. Rangiku nie mogła odpuścić i wyciągnęła całą ekipę na
wspólną kolację, choć ku jej niezadowoleniu Setsuko i Rukia bardzo szybko
opuściły knajpę, skoro i tak przedłużały swoją nieobecność przy matczynych
obowiązkach.
Corrie uśmiechała się, ukradkiem
zerkając na złączone dłonie swoją i Kiry.
– Dawno nie widziałem cię w tak
dobrym nastroju – odezwał się Izuru, gdy byli już blisko jego mieszkania.
– To był dobry dzień spędzony wśród
naszych przyjaciół. Czego chcieć więcej? – odparła.
– Sezonu ślubnego? –
podpowiedział.
Corrie roześmiała się. Nie ukrywały
się zbytnio z tematem, choć akurat w tamtym momencie męska część towarzystwa
dyskutowała o kompletnie innych rzeczach.
– Na razie nikt nie nakłada na
nas presji – stwierdziła. – Trochę nie ma na to czasu.
– Ale tak nie będzie wiecznie –
dodał. – Chociaż mógłbym wziąć cię za żonę w tym momencie, gdybyś tego chciała.
Policzki obojga pokryły się
czerwienią, choć ton głosu Kiry pozbawiony był wątpliwości. Corrie poczuła łzy
w kącikach oczu, przegoniła je zaraz, choć wzruszenie nie opuściło jej od razu.
– Kusisz – odezwała się w końcu. –
Ale obawiam się, że nasi najbliżsi nie wybaczyliby nam pozbawienia ich radości
z przygotowań. – Zachichotała. – Rangiku-san nie odpuściłaby mi przedślubnych
zakupów.
– Chyba nie jestem gotowy
zmierzyć się z jej gniewem – uznał. – Choć moja propozycja jest nadal aktualna.
Corrie pierwsza weszła do
mieszkania, ale gdy tylko zrzuciła buty, odwróciła się do Kiry. Spoglądała na
niego roziskrzonymi oczami.
– Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że
jesteś mój, a ja twoja. Nie ma już dla mnie innego życia, jeśli ciebie nie
będzie obok. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę dopełnić przysięgi małżeńskiej.
– Co więc stoi na przeszkodzie? –
zapytał, domyślając się, że Corrie próbuje mu coś powiedzieć.
– To może nie być dobry moment –
szepnęła, odwracając spojrzenie.
Zrozumiał. Wciąż była niepewność
nadchodzącego konfliktu, wciąż uczyli się żyć z tym, co stało się wiosną.
Ujął jej twarz w dłonie.
Spojrzała na niego lekko zarumieniona.
– Zostawmy to na razie –
powiedział. – Na razie najważniejsze, że mam cię obok. Nic więcej się nie
liczy.
Uśmiechnęła się i pocałowała go,
mając nadzieję, że wątpliwości znikną, nie będą ich dręczyć tej nocy.
***
– Corrien-hime, nareszcie
panienkę znalazłem. Proszę mnie wysłuchać.
Spojrzała na mężczyznę w
podróżnych szatach, który wydawał się znajomy, choć nie miała pojęcia skąd.
Znał jej imię, a użyty tytuł sprawił, że po plecach Corrie przeszedł dreszcz.
Chciała go zignorować, lecz obcy zastawił jej drogę.
– Corrien-hime, proszę mnie wysłuchać.
To bardzo ważne – nalegał.
– Nie wiem, kim jesteś i czego
chcesz, ale zejdź mi z drogi, człowieku – rozkazała najspokojniej, jak potrafiła.
– Może mnie panienka nie pamiętać,
ale służyłem panienki ojcu jeszcze przed panienki narodzinami. Nie on mnie
przysłał – dodał, dostrzegając napięcie Corrie. – Jednak sprawa dotyczy
przyszłości Dworu Wiatru.
Shiroyama rozejrzała się nerwowo,
lecz w pobliżu nie kręcili się żadni shinigami. Potrzebowała dwóch oddechów, by
zdławić panikę.
– Nie będziemy tu rozmawiać –
oznajmiła. – Choć ze mną.
Wyprowadziła sługę poza
miasteczko. Kusiło ją, by posłuchać rady Yukikaze i zabić mężczyznę, nim ktokolwiek
coś zauważy. Brakowało jej jednak bezwzględności, by pozbawić życia kogoś nieuzbrojonego.
– Czego chcesz? – zapytała w
końcu.
– Przybywam z polecenia ruchu
oporu, który potrzebuje pomocy panienki przy obaleniu księcia – wyjaśnił mężczyzna.
– Nie ma czegoś takiego jak ruch
oporu na Dworze Wiatru – warknęła. – Wszyscy są wierni Kazemichim.
– Tak było, lecz od kilku lat
wzrasta niezadowolenie z rządów księcia. Shizumo-sama skupił się na prowadzeniu
wojny przeciwko shinigamim. Mówi się, że odkąd panienka mu się sprzeciwiła,
skupia się jedynie na zemście. Wyniszcza Dwór Wiatru, lecz otwarta walka
przeciwko niemu grozi masakrą. Ruch oporu potrzebuje nadziei, symbolu, że
możemy uwolnić się spod jarzma tyrana. Błagam, Corrien-hime, proszę wrócić ze
mną na Dwór Wiatru i poprowadzić nas do zwycięstwa.
Corrie słuchała tego ze ściśniętym
gardłem. Los Dworu Wiatru nie obchodził jej zupełnie, nie było tam niczego, co
by ją wiązało z miejscem, w którym się urodziła, więc nie czuła potrzeby
stawania w ich obronie. Zresztą ona sama dla rodów Dworu Wiatru mogłaby nigdy
nie istnieć, dla własnej rodziny była jedynie balastem.
Nie mogła powiedzieć, że ponowne
spotkanie z Shizumo jej nie przerażało. Ten mężczyzna o wiele potężniejszy od
niej sprawiał, że kurczyła się w sobie, stawała się bezwolną lalką, czego oczekiwano
od niej od narodzin. Pamiętała, jak łatwo ją pokonał, gdy przyszedł po nią do
Seireitei. Gdyby nie wsparcie Gotei 13, gdyby nie ratunek w postaci kapitana
Kuchiki, nie byłoby jej tu teraz.
To ludzie Shizumo zamordowali
Momo i wielu innych shinigamich w ostatnich konfliktach. To ludzie Shizumo doprowadzi
niemal do jej śmierci, wcześniej torturując ją przez wiele tygodni. Nawet
nadchodząca wojna była podyktowana jego ambicjami i urażoną dumą.
– Czemu akurat ja? Nie jestem nic
winna Dworowi Wiatru – odezwała się.
– Tylko panienka otwarcie sprzeciwiła
się Shizumo-samie. Jest panienka symbolem nadziei.
– Kto cię przysłał?
– Nie wolno mi wyjawić nazwisk. W
Seireitei i Rukongai są obecni szpiedzy, którzy mogliby doprowadzić do upadku
ruchu oporu. Zapewniam jednak panienkę, że dopilnujemy panienki bezpieczeństwa.
Śmierć Shizumo-samy powstrzyma nadchodzącą wojnę.
Corrie przywoływała wielokrotnie
rozmowę z Kaoru i wciąż miała wiele wątpliwości, a myśl o nadchodzącej,
nieubłaganej wojnie nie pozwalała normalnie funkcjonować. W walkach mogła
stracić wszystkich, których kochała. Wystarczy, że Momo zapłaciła życiem za
obsesję Shizumo.
Tego też nie rozumiała. Była jedną
z wielu córek głów rodów, które miały zostać konkubinami. Czemu z jej powodu
Shizumo posuwał się tak daleko? Nie łatwiej byłoby ją uśmiercić w mniemaniu
Dworu, zapomnieć, że istniała?
Corrie nie chciała wojny. Nie
chciała tracić nikogo z najbliższych ani tych dni, kiedy mogła wytykać
kapitanowi nudziarstwo, by nieco później ramię w ramię ruszyć na spotkanie z przyjaciółmi.
Nie chciała tracić tych chwil, gdy byli z Izuru sami i nic więcej się nie
liczyło. Pragnęła dopełnić obietnicy, tego marzenia, które zdradził jej pod
wpływem szczęścia i babskich, podsłuchanych rozmów.
Zamierzała ochronić swój z trudem
budowany świat za wszelką cenę. Nawet jeśli musiałaby sobie ubrudzić ręce aż po
łokcie i wykorzystać tych, którzy poprosili ją o pomoc.
Wybacz, że tak późno się tutaj pojawiam. Dopiero co wróciłam z urlopu i miałam twarde zderzenie z rzeczywistością T-T
OdpowiedzUsuńTo o tych ofiarach wojny zabrzmiało dość złowieszczo i wiedząc, że nie wahasz się uśmiercać kanonicznych postaci, naprawdę obawiam się o ich los (błagam nie zabijaj Hisagiego!).
Przed Corrie niesamowicie ciężkie zadanie, dziewczyna ma do stracenia cholernie dużo i żadnej alternatywy na pokojowe rozwiązanie. Chciałabym to nazwać po imieniu, ale same niecenzuralne słowa cisną się na określenie tej sytuacji.
I to powiedziawszy...
Budujesz napięcie już od jakiegoś czasu i naprawdę nie mogę się doczekać co przygotowałaś na nadchodzące rozdziały, chcę już całą akcję, dramę i sieczkę. A jednocześnie chcę czytać rozdziały o tym jak dziewczyny Shinigami rozmawiają o ślubach, jak Corrie i Kira są uroczy i jak im wszystkim się dobrze żyje.
Argh! Jestem taka rozdarta!
Uspokoję, Hisagi przeżyje. Jest mi jeszcze potrzebny, przede wszystkim do opowieści o nowym pokoleniu^^ A następny rozdział to bomba, choć wcześniej inne rzeczy wrzucę. Wypatruj na wattku^^
UsuńZawsze lubiłam to, że umiałaś pokazać takie luźniejsze sceny całkiem naturalnie, dając szansę drugoplanowym bohaterom. U mnie zawsze leci fabuła a jak jest luźniej to alb krótko albo komedia.
OdpowiedzUsuńAh te wesela i śluby. Faktyczny problem, a ja sobie nigdy nie zdawałam wcześniej sprawy z tego. A ostatnio się przekonuje, że te rozmowy są dość realne! Świat upadł na głowę.
Ha! Shinigami też zacofani w sprawach związków tej samej płci. Ale w sumie jakoś się nie dziwię. A w sumie Setsu tyle rewolucji zrobiła, to czemu też nie i taką, ale w fabułe mi się średnio mieści, a i temat dośc ryzykowny.
Jacy oni są słodcy. Kira i Corrie. Kira naprawdę ładnie wyewolułował.
"– Nie wiem, kim jesteś i czego chcesz, ale zejdź mi z drogi, człowieku – rozkazała najspokojniej, jak potrafiła."
Nie brzmi jak Corrie. Mam wrażenie, że za dużo czasu spędzała z Madarame. Dobrze, że facetowi nie zagorziła, że mu z dyńki pyknie.
Czyli Corrie może sie zgodzić na bycie Katnis tej rebelii.