wtorek, 21 września 2021

Rozdział 31.

Nie było wczoraj "Jej promiennego uśmiechu", z którym się nie wyrobiłam, więc dzisiaj wrzucam rozdział tutaj. Zaczyna się dziać, a tajemnice są już o krok od ujawnienia.

***

 

Najdroższy Izuru

Gdy czytasz ten list, nie ma mnie już w Seireitei. Wychodzę, kiedy śpisz, by nikt nie mógł mnie przed tym powstrzymać. To egoistyczne, wiem, lecz nie chcę, by ktokolwiek jeszcze został w to wciągnięty.

Jak się pewnie domyślasz, chodzi o Dwór Wiatru. Znowu przeklęty Dwór Wiatru nie daje o sobie zapomnieć. Przysłali sługę mego ojca z prośbą o pomoc w obaleniu Shizumo, przywódcy Dworu. Nie jestem pewna, ile prawdy się w tym kryje, nie chcę też być bohaterką. To do mnie w żadnym stopniu nie pasuje, lecz jeśli to powstrzyma nadchodzącą wojnę, zamierzam uczynić wszystko, by ta groza przestała nad nami wisieć.

Przepraszam, że nie powiedziałam Ci wcześniej. Wiem, że chciałbyś ze mną iść, wspierać mnie tak, jak to robiłeś do tej pory. Nie chcę Cię jednak w tym miejscu, w którym czułam tylko pogardę i chłód. Nie chcę ryzykować Twojego życia i zdrowia. Jestem na to zbyt egoistyczna, dlatego idę sama z nadzieją, że szybko wrócę. Czekaj na mnie, proszę. Obiecuję wrócić, choć nie wiem, jak długo mnie nie będzie. Jednak po powrocie zostanę Twoją żoną. Pragnę tego jak niczego na świecie. Obiecuję, że niedługo wrócę i spędzimy razem resztę życia.

Kocham Cię

Corrie

 

Kira znalazł list na stole w kuchni. Nagle śniadanie i obowiązki przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, pozostał w nim jedynie strach. Wiedział, że Dwór Wiatru w końcu upomni się o Corrie. Nie miał pojęcia, dlaczego, co to wszystko znaczy, ale nie spodziewał się, że Corrie pójdzie do nich sama. Jak mógł nie zauważyć? Znów był kompletnie ślepy i bezużyteczny. Obiecywał sobie, że nigdy więcej nie pozwoli zostawić się z tyłu. Czy naprawdę każdy, kto był dla niego ważny, musiał wymykać mu się z rąk?

Nie myślał o tym, co robi. Wybiegł z mieszkania z listem w garści, mając nikłą nadzieję, że jeszcze zdąży. Nie wyczuwał obecności Corrie w Seireitei. Te drobiny reiatsu z mieszkania wietrzały, niedługo całkiem się zatrą, a to przerażało go jeszcze bardziej niż świadomość, że nie ma pojęcia, gdzie zacząć szukać.

Potrzebował pomocy. Na zważał na porę, gdy łomotał do drzwi jedynej osoby, która mogła mu w tym momencie pomóc. Myślał jedynie o tym, że może jeszcze nie być za późno.

Drzwi się otworzyły. Kira złapał Hisagiego za nagie ramiona z desperacją wymalowaną na twarzy.

– Corrie poszła na Dwór Wiatru!

Do Shuuheia nie do końca dotarło, co się dzieje. Palce Kiry wbijały się w skórę dość boleśnie, a on sam był na skraju paniki. Shuuhei zupełnie nie rozumiał, ale z każdą chwilą sens słów przyjaciela był jaśniejszy.

– Co takiego? – zapytał. – Niby po co?

– Poszła obalić Kazemichiego. Całkiem sama. Musimy ją powstrzymać.

– Wszystko w porządku, Shuu?

Rangiku w niedbale zawiązanej yukacie podeszła bliżej zwabiona zamieszaniem. Hisagi spojrzał na nią, po czym skupił uwagę na Izuru.

– Weź się w garść, Kira. Corrie nie opuściłaby tak po prostu Seireitei. Idź do mojego biura. Tam porozmawiamy.

Nie sądził, żeby wciąganie w to Rangiku było dobrym pomysłem. Odetchnął z ulgą, kiedy Kira wykonał polecenie – najwyraźniej nie był aż tak spanikowany, żeby przestać rozsądnie myśleć. Gdy tylko przyjaciel zniknął, Shuuhei ruszył do sypialni, żeby się w pełni ubrać.

– Shuu, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Rangiku.

– Corrie znowu coś odwaliła. Muszę iść. Zobaczymy się potem.

Zignorował oczekujące wyjaśnień spojrzenie narzeczonej i wyszedł z Kazeshinim w dłoni. Nie chciał zostawiać Kiry samego w takim stanie, chyba nigdy nie widział go tak spanikowanego i to było przerażające. Że też Corrie musiała znowu coś odwalić.

W drzwiach biura dotarło do niego, że zupełnie nie wyczuwa energii swojej vice-kapitan w Seireitei. Prawdopodobnie ją ukrywała z jakiegoś powodu, a to tylko budziło najgorsze obawy Shuuheia. Widok spacerującego nerwowym krokiem Kiry również nie napawał optymizmem.

– O co chodzi z tym pójściem na Dwór Wiatru? – zapytał.

Kira podał mu list, który Shuuhei przejrzał pobieżnie. Nie rozumiał, jak do tego wszystkiego doszło. Zaraz też zauważył na swoim biurku insygnium vice-kapitana Dziewiątki i leżącą pod nim kopertę. Rozpoznał pismo Corrie, takie samo przecież jak na liście do Kiry.

 

Kapitanie

Przepraszam, że tak nagle, ale nie będzie mnie przez parę dni. Muszę rozprawić się z własną przeszłością, która nie daje nam spokoju w teraźniejszości. Zostawiam opaskę na przechowanie. Zamierzam wrócić, więc to nie jest moja rezygnacja. Dbaj o siebie, nasz Oddział i Izuru.

Corrie

 

Pospiesznie sporządzona notatka niczego nie wyjaśniała, za to utwierdzała Shuuheia, że panika Kiry musiała mieć poważną przyczynę. Zaraz też poczuł gniew. Corrie znów nic mu nie powiedziała, za to zniknęła, przyprawiając wszystkich o dodatkowe zmartwienia. Czy ta dziewczyna nigdy się nie nauczy?

Spojrzał na Kirę, który wyglądał, jakby zamierzał ruszyć za ukochaną już teraz, natychmiast, choć żaden z nich nie miał pojęcia, w którą stronę się udać. Do tego Shuuhei zrozumiał, że przyjaciel wiedział więcej, niż chciał ujawnić.

– Czas, żebyś wyjaśnił, o co tu chodzi, Kira – powiedział stanowczo.

– Nie mamy na to czasu – zaprotestował Izuru.

– Ogólnie, szczegóły wyjaśnisz mi później, gdy już znajdziemy tę idiotkę.

Kira przez chwilę zamierzał nadal protestować albo wyjść i na własną rękę szukać Corrie, ale w końcu dotarło do niego, że sekrety tylko im przeszkodzą.

– Za wszystkimi wydarzeniami stoi Dwór Wiatru – powiedział. – To oni porwali i torturowali Corrie, wzbudzali niepokoje w Rukongai i zabili Momo. Prawdopodobnie chodzi im właśnie o Corrie, ale nie wiemy, dlaczego.

– Od kiedy wiesz?

– Od powrotu Corrie. Hisagi-san, naprawdę nie mamy na to czasu.

Shuuhei westchnął. Doskonale o tym wiedział, a rodząca się wściekłość nie pomagała słuchać zdrowego rozsądku.

– Kapitan-Dowódca musi się o tym dowiedzieć – postanowił.

– Powinniśmy szukać Corrie.

– Dwór Wiatru wypowiedział nam wojnę. Nie ochronimy Corrie sami. Zwłaszcza że w Seireitei sporo osób chce jej śmierci. Idziemy.

Wiedział, że Kira miał rację. Powinni chociaż spróbować dogonić Corrie, zawrócić ją, zanim wydarzy się coś nieodwracalnie złego. Jednak sytuacja w Seireitei nie dawała mu spokoju i nie potrafił tak po prostu teraz tego zignorować z obawą, że ktoś wykorzysta zamieszanie.

Do Pierwszego Oddziału dotarli w ekspresowym tempie, nie zważając na dość wczesną porę dnia. Mimo to Sasakibe zastali już w pełnej gotowości do służby.

– Musimy zobaczyć się z Kapitanem-Dowódcą. Sprawa jest pilna.

Sasakibe dostrzegł ich desperację.

– Poczekajcie chwilę.

Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność, ale w końcu Yamamoto kazał ich wpuścić. Hisagi wyjawił, z czym przyszli, mając nadzieję, że chociaż raz usłyszy pełną prawdę. Miał dość sekretów dookoła Corrie i tajemniczych wrogów, którzy wodzili ich za nos zbyt długo.

Yamamoto milczał dłuższą chwilę po usłyszeniu wieści. Widział, jak zdesperowani są mężczyźni przed nim, jak rwą się do akcji, choć nie rozumieli zupełnie zagrożenia.

– Vice-kapitan Shiroyama porzuciła obowiązki wobec Dziewiątego Oddziału w złym czasie – odezwał się w końcu. – To dziecko zupełnie niczego nie rozumie. Nie zezwalam na pójście za nią.

– Dlaczego? – zapytał Shuuhei. – Jeszcze zdążymy ją powstrzymać. Zawrócimy ją.

– Dość, kapitanie Hisagi. Żaden z was nie zawróci tej dziewczyny z drogi, którą wybrała. Dwór Wiatru siedzi w niej zbyt głęboko, a ja nie zezwalam na uszczuplenie naszych sił o kolejnych shinigamich. Wracajcie do swoich obowiązków.

Shuuhei chciał oponować dalej, ale dłoń Kiry na ramieniu skutecznie go uciszyła. Spojrzał na przyjaciela, w którego oczach dostrzegł cierpienie na myśl, że nic nie może zrobić.

– Kapitanie-Dowódco, jeśli Corrie tam zostanie, Dwór Wiatru przestanie nam zagrażać? – zapytał Izuru. – Czy takiego poświęcenia wymaga Soul Society?

– Chciałbym, aby Kazemichi był usatysfakcjonowany schwytaniem umykającej mu wciąż córki Shiroyamów.

– A co z tym ich ruchem oporu? – zapytał Shuuhei. – Z tą próbą obalenia władcy?

– Wracajcie do obowiązków – polecił Yamamoto. – Nikomu ani słowa o tym, co się wydarzyło.

Shuuhei zazgrzytał zębami, ale posłusznie opuścił gabinet w towarzystwie Kiry. Ten nie odezwał się już ani słowem zupełnie zrezygnowany.

– Musimy zrobić to sami – stwierdził Shuuhei. – Byłem głupi, sądząc, że znajdziemy wsparcie.

– Nie, dla Seireitei Corrie jest problemem, z którym nie mogą sobie oficjalnie poradzić.

– Kira, nie możesz się teraz poddać. Corrie…

– Corrie nas zostawiła – wszedł mu w słowo. – To była jej świadoma decyzja. Dziewiąty Oddział nie może zostać bez dowódcy, Hisagi-san. Zwłaszcza kiedy nie ma Corrie.

Kira zniknął w shunpo, nim Shuuhei odpowiedział. Mógł tylko przekląć oboje, skoro Shiroyama sprawiła tylko problemy, a Izuru zamierzał znowu chować pod siebie ogon. Tylko od czego zacząć?

 

***

Gdy tylko znalazł się w pustym biurze, uderzył pięścią w biurko. Chciało mu się wrzeszczeć ze wściekłości i bezsilności. Zupełnie rozumiał to zdradzone spojrzenie Hisagiego, nim zostawił go samego, ale inaczej nie potrafił uciąć tematu. Dziewiąty Oddział, ich zespół szybkiego reagowania, byłby zupełnie sparaliżowany bez dowódców. Powinno dotrzeć do niego już rano, pozwolił jednak, żeby to panika odegrała pierwsze skrzypce i teraz ryzykował utratą przyjaciela.

Izuru od dawna miał świadomość, że istnienie Corrie jest dla Seireitei niewygodne. Nigdy nie postawiono jej żadnych zarzutów, nie pozbyto się jej, pozwalając, aby żyli w tej iluzji normalności. Jednak gdy tylko zaczęły się problemy z Dworem Wiatru, nikt nie zamierzał kiwnąć palcem w tej sprawie. To było ciche przyzwolenie na śmierć Corrie. Nikogo nie obchodziło, że Izuru Kira chciał z nią spędzić resztę życia.

Był też wściekły na siebie. Znowu nie zauważył, nie poświęcił odpowiednio dużo uwagi i przegapił moment na reakcję. Od kilku dni Corrie czymś się martwiła, a on nie zapytał, nie nakłonił jej, by się tym podzieliła. Nic się nie zmieniło od czasu zdrady kapitana Ichimaru. Nadal nie potrafił nic zrobić dla tych, których kochał. Znowu mógł tylko czekać w Seireitei słaby i żałosny.

Nie wiedział, w którym kierunku udała się Corrie. Ukrywała swoje reiatsu, a z każdą chwilą była coraz dalej. Gdzie był Dwór Wiatru? Dlaczego tak bardzo zależało im na Corrie? Czy tej wojny naprawdę nie można uniknąć?

Mógł się wściekać, ale nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Corrie również nie mogła mu w tym pomóc. Cokolwiek się działo, jak wielka polityka za tym stała, Corrie była tego zupełnie nieświadoma. Kira nie miał pojęcia, kto w Seireitei mógłby posiadać taką wiedzę i chęć, by się nią podzielić. Podejrzewał kilka osób, lecz nie miał ani jednego argumentu, by zmusić ich do mówienia, dlaczego pozwalają Corrie umrzeć w tak parszywy sposób. To wszystko dotąd było tylko kłamstwem, ułudą, której nie byli świadomi, dopóki nie wydarzyło się zło.

Kira wiedział, ze nie miał zbyt wiele czasu, by dowiedzieć się, jak dotrzeć na Dwór Wiatru. Musiał się pospieszyć, by mieć jeszcze szansę zawrócenia Corrie bądź wsparcia jej w jakikolwiek sposób, gdyby nie mógł jej stamtąd zabrać. Do tego zamierzał trzymać to w tajemnicy przed Hisagim – nie mógł pozbawić Dziewiątki kapitana, gdy byli o krok od wojny. Ktoś musiał podejmować decyzje i zadbać o to, by mieli do czego wrócić. Wiedział, że ryzykuje utratą przyjaźni Shuuheia, ale nie mógł zrobić tego inaczej. Do tego Corrie nie życzyła sobie wtajemniczać Hisagiego w to wszystko.

Przejrzał pobieżnie papiery, mając nadzieję, że nie znajdzie tam spraw niecierpiących zwłoki. Całą resztę zostawi kapitanowi, nic go nie obchodziło, czy Kurochi się wkurzy.

Pukanie odwróciło jego uwagę. Do biura wpadł zdyszany Aida.

– Kira-san, mamy intruza – wydyszał.

 

***

 

Byakuya wiedział, że wezwanie o tej porze przez Yamamoto oznaczało kłopoty. Znał też ich źródło, co tylko pogarszało mu nastrój. Czy naprawdę jedna dziewczyna musiała robić tyle zamieszania?

– Chciałeś mnie widzieć, Kapitanie-Dowódco – odezwał się na powitanie.

– Corrien ruszyła na Dwór Wiatru – odparł Yamamoto. – Podobno pomóc obalić Kazemichich.

– Bzdura, na Dworze Wiatru nie ma nikogo, kto sprzeciwiłby się jawnie temu uzurpatorowi – prychnął Byakuya. – Skąd w ogóle pewność, dokąd udała się Corrien?

– Byli u mnie Hisagi i Kira. Zostawiła im listy.

Kuchiki skrzywił się wymownie.

– Hisagi nie potrafi upilnować jednej dziewczyny. Popełniliśmy błąd, pozwalając mu wziąć Corrien do siebie. Wystarczy, że Hitsugaya wciąż węszy.

Yamamoto westchnął. Spojrzał na panoramę Seireitei, po czym jego wzrok spoczął znowu na Kuchikim.

– Zbyt wiele osób jest blisko odkrycia tej tajemnicy, kapitanie Kuchiki. Nie utrzymamy tego dłużej, a wojna wybuchnie, cokolwiek zrobimy w tej sprawie.

– Jeśli Corrien wpadnie w łapy Kazemichich, a tak się stanie na pewno, skoro poszła na Dwór Wiatru, Seireitei może nie wyjść z tego cało. Powinniśmy ją zabić, gdy tylko była okazja.

Spojrzenie Genryuusaia zdradziło Byakuyi, że starzec nie uwierzył mu ani trochę. Od samego początku Kuchiki nie chciał zabijać nieświadomej niczego dziewczyny. Wręcz przeciwnie, chciał ją trzymać od tego z daleka, a jednak Corrien nie pozwoliła im na to. Cały czas musiała utrudniać sprawy.

– Rób, co uważasz za słuszne, Kapitanie-Dowódco – odezwał się chłodno Kuchiki. – Nie możemy ignorować tego zagrożenia.

Po wyjściu z Pierwszego Oddziału Byakuya wezwał do siebie jednego ze sług z rezydencji i przekazał naprędce napisaną wiadomość. Wciąż była szansa, by odebrać Shizumo Kazemichiemu broń, której tak pragnął. Tym razem Byakuya się nie zawaha, choć z pewnością wywoła to płacz i krzyki. Nie mógł jednak nadal pozwalać sobie na działanie pod wpływem emocji. Już nie, gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Nie popełni już błędu.

3 komentarze:

  1. Po pierwsze: ależ to jest dobrze napisane! Trzyma w napięciu, które nie puszcza do ostatniego słowa. Ba! Nawet teraz nie opuszcza mnie napięcie i tak strasznie chciałabym poznać odpowiedź na pytania, z którymi pozostawia nas ten rozdział. Co teraz zrobi Izuru? Co to za intruz? Czy Shuuhei serio będzie siedzieć z tyłkiem w miejscu? No i co knuje Byakuya? Ja to wszystko chcę wiedzieć, najlepiej już teraz!
    A najciekawsze jest w sumie to, co wynika z rozmowy Byakuyi i dziadka Yamy. Całe to zamiatanie pod dywan niewygodnych spraw tak bardzo wpasowuje się w politykę Soul Society. Schować i zapomnieć. Mieli pecha, że Corrie jakoś nigdy nie chciała być cichą myszką.
    Chciałabym wierzyć, że Byakuya zachowa się teraz po ludzku, a nie po arystokratycznemu i nie zostawi Corrie na pastwę losu, ale z nim to nigdy nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, po takim komentarzu chciałabym Ci już wszystko wyśpiewać, bo się nie mogę doczekać pokazania Wam, jak ta historia idzie dalej. Na niektóre pytania odpowiada już następny rozdział, na inne odpowiedzi trzeba będzie jeszcze poczekać.
      Wspominałam już, że Byakuya odegra tu dość ważną rolę, a to dopiero przedsmak. Zostawię dla siebie, jak się zachowa. Ale to Byakuya.

      Usuń
  2. Eh. Nie kłamałaś, mówiąc, że sprawy nabierają tempa. Biedny Izuru, znów przeżywa ten sam koszmar, zresztą Hisag też. Lubię też fakt, że Byachan właściwie jakby trzyma stronę Corrie. Co tu dużo mówić, uwielbiasz im niszczyć życia.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January