poniedziałek, 18 października 2021

Rozdział 32.

Miesiąc mnie tu nie było, bo jak zwykle życie. Zresztą wszystkie projekty leżą i czekają, aż będę miała siłę i czas do nich usiąść. Żałuję, bo tu przecież zaczynają się dziać rzeczy! Swoją drogą, że jesteśmy w połowie opowieści, jak sądzę, choć w tym tempie zajmie to jeszcze wieki. Ech, naprawdę chciałabym o wszystkim opowiedzieć już teraz.

 

Przez ostatnie miesiące Ikkaku nie odpuszczał z patrolami. Yumichika zdawał sobie sprawę, że nie chodzi o samo bezpieczeństwo. Madarame od dawna brakowało silnych przeciwników i w nadchodzącej wojnie upatrywał okazję do porządnej walki.

Na razie nie mieli szczęścia. Po śmierci Momo wróg się wycofał i nie widać było, by miał przypuścić kolejny atak. Wydawało się to Yumichice bardzo podejrzane, skoro nadal nie wiedzieli, kim byli obcy i czego szukali w Rukongai. W Seireitei narosło wiele plotek na ten temat, nic jednak nie było pewne, a osoby, które miały jakąś wiedzę dotyczącą tej sprawy, nie zamierzały o niczym wspominać. Kapitan Zaraki tylko prychał gniewnie na myśl o intrygach, które na tym niepewnym gruncie tworzyli arystokraci, bo że to właśnie oni za tym stoją, był więcej niż pewny.

W Jedenastym mało się mówiło o całej sprawie. Wszyscy zainteresowani byli bardziej nadchodzącymi bitwami. Nic dziwnego, byli wojownikami, nie strategami czy malkontentami, którzy szukali dziury w całym. Mieli jasne zadania – walczyć z wrogiem. Zwyciężyć. Kim był przeciwnik i dlaczego atakował – nie obchodziło ich to zupełnie, ta kwestia należała do innych Oddziałów i ich dowódców.

Byli pewni, że to następne bezwartościowe wyjście w teren. Nic się nie działo, żadnych śladów obcych, a miasteczko, przez które niedawno przeszli, spokojnie budziło się do życia.

Ikkaku prychnął niezadowolony i już miał wydać rozkaz powrotu, gdy wyczuł czyjąś obecność w pobliskich krzewach. Dziwnie znana energia nie uszła również uwadze Yumichiki i obaj ruszyli w stronę potencjalnego zagrożenia, sięgając po miecze.

Nad strumieniem pochylała się drobna blondynka w ubrudzonym nieco płaszczu, spod którego wystawała rękojeść miecza. Pewnie by odpuścili, gdyby nie wyraźne insygnium na ubraniu kobiety – dwa skrzyżowane miecze otoczone wieńcem z krwawnika. Do tego wydawała się znajoma, gdy spojrzała na nich jasnymi, szarymi oczami.

– Shinigami – odezwała się i poderwała do góry. Nie sięgnęła jednak po miecz. – Nie chcę z wami walczyć.

– To bez znaczenia – warknął Ikkaku i ruszył na nieznajomą.

Odskoczyła przed pierwszym atakiem, drugi zadany saya musnął jej ramię. Dopiero wtedy sięgnęła po własny miecz.

– Niech będzie – uznała. – Zrobimy to po waszemu.

Yumichika przyglądał się walce z poczuciem, że skądś zna tę kobietę. Nie mógł sobie przypomnieć aż do momentu, gdy przeciwniczka uwolniła swój miecz – czerwona, wąska klinga i pudrowo różowa tsuba przywiodły wspomnienia sprzed kilku lat.

– Ikkaku, przyszła tu po Corrie! – krzyknął ostrzegawczo.

Madarame tylko się skrzywił. I on podejrzewał, że kobieta była im znana, a teraz miał pewność, że nie mogą pozwolić jej uciec.

– Przyszłam ją ostrzec – powiedziała blondynka. – Corrien-hime nie może iść na Dwór Wiatru. Muszę ją powstrzymać.

– Daruj sobie – warknął Ikkaku. – Nikt ci nie uwierzy.

Kobieta skrzywiła się i kopniakiem odrzuciła od siebie Trzeciego Oficera na kilka metrów. Z jej miecza posypały się czerwone gwiazdki, wiatr poniósł je w kierunku obu shinigamich. Yumichice coś zaświtało, że miecz blondynki miał właściwości trujące, zanim pomyślał, co robi, odepchnął Ikkaku kawałek dalej, by nie dosięgnął go atak. Tym samym sam się wystawił – kilka gwiazdek osiadło na jego dłoni i rozpuściły się z sykiem.

– Yumichika!

Ayasegawa skrzywił się, ale spojrzał twardo na przeciwniczkę.

– Nie możemy dopuścić jej do Seireitei i Corrie-chan – powiedział spokojnie.

– Nie mam na was czasu, shinigami – odparła blondynka. – Ta trucizna powinna was tu zatrzymać na jakiś czas.

Posłała kolejną porcję gwiazdek w ich stronę i zniknęła w zaroślach. Oficerowie Jedenastki odskoczyli, Yumichika skrzywił się, czując wpływ trucizny na swoje ciało.

– Idź za nią, Ikkaku – powiedział mimo to. – Nie wiem, co planuje, ale musimy ją dopaść za wszelką cenę.

– Co z tobą? – zapytał Madarame.

– To nic. Dogonię cię.

Ikkaku wahał się jeszcze przez chwilę, ale w tym momencie dotarli do nich rozproszeni dotąd członkowie patrolu.

– Zajmijcie się Yumichiką – polecił, po czym ruszył w pogoń za intruzką.

 

***

 

– Kira-san, mamy intruza – wydyszał Aida, gdy wreszcie złapał oddech.

Izuru zaklął w myślach. Wszystko się sypało, a on zamiast szukać Corrie, musiał zajmować się jakimś intruzem, jakby nie mogli zrobić tego sami. I gdzie w tej chwili był kapitan?

– Prowadź – polecił zrezygnowanym tonem.

Już po wyjściu z biura słyszał odgłosy walki na dziedzińcu. Nie zastanawiał się jednak, jakim cudem ktoś dotarł tak daleko w głąb Seireitei, to nie było takie ważne w tym momencie.

Przy bramie Oddziału shinigami próbowali schwytać drobną blondynkę, która dzielnie stawiała im opór, rozsiewając dookoła czerwone gwiazdki, które rozpuszczały się w kontakcie ze skórą.

– Bakudo no. 61. Rikujokoro! – rzucił Kira, a sześć jasnych promieni otoczyło intruzkę, uniemożliwiając jej ruch.

Kobieta spojrzała na niego jasnymi, szarymi oczami i puściła miecz, poddając się.

– Musisz mi pomóc, shinigami – powiedziała.

Kira zmarszczył brwi, rozpoznając blondynkę, choć nie do końca wiedział, gdzie widział ją wcześniej.

– Jesteś aresztowana – oznajmił beznamiętnie Izuru. – Potem ktoś cię przesłucha. Do aresztu z nią – rozkazał.

– Muszę rozmawiać z Corrien-hime – powiedziała nieznajoma. – Grozi jej niebezpieczeństwo, a nie mogę jej wyczuć. Nie mam czasu się z wami zabawiać, shinigami. Zaprowadź mnie do niej.

Dopiero wtedy Kira dostrzegł mon na płaszczu blondynki. Jeszcze przez chwilę był w stanie trzymać wściekłość na wodzy, jednak w tym momencie puściły mu nerwy. Spojrzał na kobietę ze złością.

– Nie zamierzam cię do nikogo prowadzić – warknął. – Kapitan Kurochi zdecyduje o twoim losie, intruzko.

– Do jasnej cholery z wami wszystkimi, shinigami! – krzyknęła kobieta. – Przyszłam ostrzec Corrien, że książę szykuje na nią pułapkę. Nie wolno jej iść na Dwór Wiatru. Nie mam czasu się z wami zabawiać.

Kira miał dość. Sam nie był pewien, kiedy skrócił dystans pomiędzy sobą a blondynką, złapał ją za przód płaszcza i wysyczał:

– Poprzednio przyszłaś ją zabrać, teraz uratować. Zdecyduj się, generale z Dworu Wiatru. Nie mam zamiaru tego dalej słuchać.

– Jestem Shila Tomoe, shinigami – warknęła i wypuściła wystarczająco dużo energii, by uwolnić się z zaklęcia Kiry. – Nie wyobrażasz sobie okrucieństwa księcia Shizumo, jeśli ten dopadnie córkę Shiroyamów. Nic z niej nie zostanie, jeśli czegoś nie zrobimy. Głupia byłam, mając nadzieję, że chociaż ty poczuwasz się do obowiązku.

Wyrwała się i zniknęła, nim Kira zdołał spętać ją ponownie. Ślad jej reiatsu – dość specyficzny – również się ulotnił, jakby kobieta była w stanie tak szybko zatrzeć za sobą ślady.

– Powiadomić inne Oddziały, że mamy intruza – rozkazał Kira. – Udzielcie pomocy rannym. Grupa Aidy niech za nią idzie, póki jeszcze cokolwiek po sobie zostawiła.

Nie wierzył w ani jedno słowo Shili. Czemu miałby? Poprzednim razem, gdy pojawiła się w Seireitei, próbowała zmusić Corrie do powrotu na Dwór Wiatru. Po uczciwym pojedynku dała słowo, że nikt nie będzie się o Shiroyamę upominać, a kilka dni później sam przywódca przyszedł po nią, skrzywdził ją i narobił zamieszania. Kira dobrze pamiętał tamten strach, kiedy osłabiony przez Shilę właśnie i jej truciznę mógł tylko obserwować jednostronną walkę Corrie przeciwko Kazemichiemu. Nie chciał tego znowu przeżywać.

– Co tu się wyprawia? – warknął Kurochi, przystając obok Kiry i spoglądając na niego.

– Mamy intruza w Seireitei – odparł Izuru. – Wydałem już rozkazy, kapitanie.

– Szczegóły.

Kira nie chciał zdradzać powodów awantury Kurochiemu – największemu jawnemu przeciwnikowi Corrie w Seireitei. Wiedział, że jego kapitan nie przeskoczy nad swoimi uprzedzeniami, a to mogło oznaczać, że tylko zaszkodzi sprawie. Kłamać Izuru nie mógł. Wszyscy dookoła słyszeli, co mówiła Shila, więc nie było szansy, by Kira wykpił się przed odpowiedzialnością. W takich chwilach najbardziej żałował, że nie służy pod innym kapitanem.

Kurochi mu nie przerywał, nie musiał, jego mina mówiła wystarczająco dużo.

– Powinieneś ją skutecznie schwytać albo od razu zabić – stwierdził. – Dałeś się ponieść emocjom, Kira. Ryzykujesz, że ta dziewucha dotrze do Shiroyamy i narozrabia.

– Nie sądzę – mruknął Izuru, porzucając nadzieję, że chociaż to jedno uda się utrzymać w tajemnicy.

Rozkaz Kapitana-Dowódcy o zmilczeniu faktu wyprawy Corrie w tej chwili nie miał najmniejszego sensu. Gdy shinigami dopadną Shilę, stanie się jasne, że Corrie nie ma w Seireitei. Izuru nie miał pojęcia, co się wtedy stanie.

– Co masz na myśli? – warknął Kurochi.

– Corrie wyruszyła już na Dwór Wiatru – oznajmił Kira. – Zostawiła listy dla mnie i kapitana Hisagiego. Kapitan-Dowódca zabronił nam reagować.

Spodziewał się, co usłyszy od przełożonego, więc zdziwił się bardzo, kiedy Kurochi przyglądał mu się przez chwilę poważnym spojrzeniem, a potem wzruszył ramionami.

– Ach tak? Trudno. Dopilnuj, abyśmy dorwali tę sukę z Dworu – polecił jeszcze i oddalił się w stronę biura.

Kira nie miał pojęcia, czemu reakcja Kurochiego była tak uboga. Co się stało ze wszystkimi utyskiwaniami pod adresem Corrie i światłymi radami, żeby Izuru znalazł sobie mniej problematyczną partnerkę, zanim obecna wsadzi mu nóż w plecy?

Wieczorem wszyscy dowódcy ze swoimi zastępcami zostali wezwani do Pierwszego Oddziału. Nikt nie miał wątpliwości, że głównym tematem zebrania będzie intruzka, której do tej pory nie udało się schwytać. Nie spodziewali się aż takich rewelacji, choć możliwe, że jedynie Byakuya domyślał się prawdy, a to tylko pogarszało jego i tak nie najlepszy nastrój.

Yamamoto spojrzał na Kuchikiego, nim się odezwał. Zdawał sobie sprawę, że to, co się za chwilę stanie, arystokrata potraktuje jako porażkę. Zbyt wiele czasu i energii poświęcił na tę niewidoczną gołym okiem bitwę w imię honoru rodziny.

– Część z was już wie, że przeciwnikiem, z którym przyjdzie nam się zmierzyć, jest Dwór Wiatru – odezwał się Yamamoto. – Ten sam Dwór Wiatru, który osiem lat temu próbował wymóc na nas zwrócenie im ówczesnej Trzeciej Oficer Szóstego Oddziału, a obecnej vice-kapitan Dziewiątego Oddziału, Corrien Shiroyamy.

– Która jest nieobecna na spotkaniu – zauważył Mayuri, spoglądając oskarżycielsko na Shuuheia. – Co tym razem przeskrobała ta dziewucha, że jej na to pozwalasz, Hisagi?

Shuuhei nie odpowiedział na zaczepkę, choć czuł, że to wszystko zmierzało w złą stronę. Czy był w stanie ochronić Corrie, nie mając pojęcia, w co się właściwie władowała? Zerknął ukradkiem w stronę Kiry. Czy przyjaciel wiedział więcej? Musiał umierać z niepokoju, a nie miał możliwości pójścia za nią, zawrócenia jej z drogi.

– O ile dobrze pamiętam, Corrien pochodzi z Dworu Wiatru – odezwał się Komamura. – To nie stawia jej w zbyt dobrym świetle.

– Corrien zawsze była nam wierna – powiedziała cicho Kamikuza. – Nie chcę wierzyć, że może być naszym wrogiem. Przyjaźniła się z moją vice-kapitan.

– Już mieliśmy taki przypadek – przypomniał Mayuri. – Chyba nie muszę wam przypominać rebelii Aizena.

– Zamilcz, Kurotsuchi – warknęła Sui-Feng. – Wszyscy zbyt dobrze o tym pamiętamy.

– Dosyć! – zagrzmiał Yamamoto. – Sprawą Corrien zajmiemy się później.

– Czym właściwie jest Dwór Wiatru? – zapytała Unohana. – I czy na pewno chcesz nam tę wiedzę przekazać, Kapitanie-Dowódco?

Yamamoto wiedział, że Retsu nawet jeśli nie zna całej prawdy, domyśliła się najistotniejszych szczegółów, w tym tego, czym naprawdę był ich wróg.

– To musiało kiedyś nastąpić – odparł Genryuusai. – Nie sądziłem, że z powodu jednej dziewczyny sprawy nabiorą rozpędu, lecz teraz pozostało nam już tylko pokonać Dwór Wiatru.

Miał kontynuować, gdy drzwi sali zebrań otworzyły się gwałtownie i do środka wpadła Shila. Z niezachwianą pewnością siebie spojrzała po dowódcach i skrzywiła się wymownie.

– Naprawdę macie czas dywagować nad bzdurami? – zapytała ostro. – Poprzednim razem byliście tacy niechętni, a teraz wam się odmieniło i pozwolicie księciu położyć łapy na Corrien-hime?

– Zamilcz – warknął Kurochi, gromiąc blondynkę spojrzeniem. – Nie będziemy słuchać obelg wrogiego generała.

– Te „obelgi”, jak mówisz, to niewygodna prawda. Seireitei zawsze porzucało tych, którzy stawali się problemami dla białego miasta. Brakło wam pewnie odwagi, by zabić niczego nieświadomą dziewczynę – zakpiła, po czym spojrzała na Kirę. – Podejrzewam, że Corrien-hime miała cię za lepszego człowieka, gdy sprzeciwiła się księciu z twojego powodu, shinigami. Ty jednak nie raczysz nawet próbować jej ocalić, choć wiesz, że czeka ją los okrutniejszy od śmierci.

– Corrien sama zdecydowała o pójściu na Dwór Wiatru – odezwał się Byakuya. – Nawet gdybyśmy ją powstrzymali, wojna z Dworem Wiatru wybuchnie w najbliższym czasie. Jednostki Terenowe już was nie utrzymują w ryzach.

– Czyżby dwór Kuchiki wreszcie uświadomił sobie, że stracił swoich szpiegów na Dworze Wiatru? – zasugerowała Shila.

Byakuya tego nie skomentował, zmrużył jedynie gniewnie oczy. To nie był czas ani miejsce na takie dyskusje.

– Dlaczego Shizumo tak bardzo zależy na Corrie? – zapytał Izuru, spoglądając to na Shilę, to na Kuchikiego. – Według tego, co nam powiedziała, była jedną z wielu przyszłych konkubin władcy, a jednak przyszedł po nią osobiście, skoro jego ludzie nie potrafili jej przyprowadzić. I te odstępy czasu pomiędzy wydarzeniami. To nie ma najmniejszego sensu.

– To Shiroyama – odparł Byakuya, jakby to wyjaśniało wszystkie wątpliwości. – Sądziłem, że Corrien jest mądrzejsza, zwłaszcza po tamtej walce z Kazemichim, w której nic nie mogła zrobić, ale najwyraźniej nadal wydaje jej się, że cokolwiek w tej sprawie zależy od niej. Powinna siedzieć w Seireitei. Jednak jeśli wpadnie w łapy Kazemichich, zyskają bezwzględne posłuszeństwo pozostałych rodów Dworu Wiatru, a to sprawi, że ich wojsko będzie bardziej zjednoczone.

– To nadal niewiele wyjaśnia, Kuchiki – zauważył ponuro Toshiro.

– Polityka Wielkich Rodów, Hitsugaya – prychnął Zaraki. – Pytanie, dlaczego Kuchiki nie utrzymał dziewczyny na smyczy, skoro była taka ważna. Wszyscy tutaj wiedzą, że Shiroyama to wolny wiatr.

– Równie dobrze Kazemichi może ją zabić dla przykładu – zauważył poważnie Kyoraku. – On też jest świadomy natury Corrie-chan.

– Powinniśmy za nią pójść – powiedział poważnie Kira.

– Ty bądź cicho – warknął na niego Kurochi. – Shiroyama to kłębowisko problemów, których powinniśmy się dawno pozbyć. Zginie na własne życzenie, głupia dziewucha.

– Gdybyś mógł, sam byś ją zabił – stwierdził gniewnie Shuuhei. – Od początku obnosiłeś się z niechęcią do Corrie. Też uważam, że powinniśmy tę kretynkę z tego wyciągnąć, zanim stanie jej się krzywda. Kapitanie Kuchiki, wciąż mam wiele pytań o całą sprawę, ale mogą poczekać, aż Corrie wróci do Seireitei.

– Chcesz narażać się dla tej głupiej dziewuchy? Na mózg ci padło, Hisagi – warknął Kurochi.

– Wygląda na to, że Corrie ma znaczenie dla losów nadchodzącej wojny. Chyba lepiej mieć ją po swojej stronie. Kapitanie-Dowódco, proszę o pozwolenie na misję ratunkową.

– W obecnej sytuacji to głupota – warczał nadal Kurochi.

– Corrien nawet nie wie, jakie to ma znaczenie – odezwał się Ukitake. – Jest ofiarą tego konfliktu, zupełnie nieświadomą. Nie możemy jej obarczać odpowiedzialnością za błędy przodków.

– Kapitanie, znasz Corrie, nie zrobiłaby nic przeciwko nam – rzucił Renji, próbując wpłynąć na swojego dowódcę.

Od rana starał się rozgryźć powód paskudnego nastroju Byakuyi i teraz już wiedział, że Corrie miała z tym wiele wspólnego. Nie mógł jednak uwierzyć, że Kuchiki porzuciłby swoją dawną podkomendną, nie po tym wszystkim, co dla niej zrobił.

– Im dłużej rozmawiamy, tym bliżej Dworu Wiatru jest Corrien – odezwał się w końcu Kuchiki. – Obejmę dowództwo nad wyprawą. Kazemichi nie powinien dostać Corrien w swoje ręce. Jeśli trzeba będzie, sam pozbawię ją życia. – Spojrzał na Shilę. – Zaprowadzisz nas tam najkrótszą możliwą drogą.

– Niech tak będzie – zgodził się Yamamoto. – Kapitanie Kuchiki, odnajdziesz vice-kapitan Shiroyamę i nie dopuścisz, by Dwór Wiatry zyskał przewagę w nadchodzącej wojnie.

3 komentarze:

  1. Czyli, że jeszcze kolejne 30 rozdziałów przed nami? Podoba mi się to. Jak dla mnie mogłoby być tych rozdziałów jeszcze 60 i więcej, bo mi zawsze będzie mało xD
    Gotei 13 jak zawsze ma czas na pogaduchy. Choćby się waliło i paliło, oni zawsze muszą się zebrać i gadać. Tym razem wynikło z tego chociaż tyle dobrego, że ktoś wreszcie ruszy na poszukiwanie Corrie. Oby tylko zdążyli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obiecuję, że dokładnie 30, ale fabularnie jesteśmy w połowie, a potem jest dość gęsto z akcją, więc kto wie. Ale przegadane rozdziały też będą - jeden taki właśnie skończyłam - więc jest w sumie na co czekać. A potem plan zakłada niejaką Shurrien, więc tego^^

      Usuń
  2. Hm. Hm. Hm. Kuchiki napawa mnie nadzieją dla Gotei 13. W końcu powoli się wszystko rozjaśmnia.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January