poniedziałek, 29 listopada 2021

Rozdział 35.

Kolejny rozdział planowo, a następny mam też gotowy, więc będzie za dwa tygodnie, o ile nie wydarzy się coś niespodziewanego. Tym razem dużo gadania, więc pozwoliłam sobie na coś krótszego, bo to i tak sporo informacji. Potem zaś wracamy do Seireitei i będzie się działo^^

 

Gdy się przebudziła, wiedziała, kto przy niej siedzi. Nie podnosiła się jeszcze, nie otwierała oczu, lecz przytuliła się mocniej do boku ukochanego, chłonąc poczucie bezpieczeństwa, którego tak jej brakowało przez te kilka dni gehenny zapewnionej przez Shizumo. Zdawała sobie sprawę, że czeka ich trudna, bolesna rozmowa o tym wszystkim, co się wydarzyło, jednak jeszcze nie teraz, na razie liczyło się tylko to, że był obok. Cały, zdrowy, bezpieczny.

Kira wiedział, w którym momencie Corrie się obudziła, ale nie poruszył się. Wciąż gładził krzywo obcięte włosy i obejmował ją drugą ręką, upewniając się, że odzyskał utracony skarb. Może dlatego tym razem nie przejmował się niczym i siedział z nią na posłaniu zamiast obok, jakby to zrobił w każdym innym momencie. Potrzebował jednak mieć ją blisko, najbliżej jak się tylko da, mając pewność, że jest po wszystkim.

To było oszustwo, bo wciąż wiele rzeczy stało pod znakiem zapytania. Ato nie wyjawił im niczego, kiedy Corrie straciła przytomność, a Kira nie miał pewności, co do jego zamiarów wobec Shiroyamy. Nie lubił tego mężczyzny. Raz, że był spokrewniony z oprawcą jego ukochanej, dwa, sposób, w jaki z nią rozmawiał, był co najmniej niepokojący. Wciąż na wspomnienie chwili, gdy Ato dotykał policzka Corrie, Kira mimowolnie się jeżył. Może dlatego zareagował szybciej i mimo że był dużo dalej, sam uchronił ukochaną przed upadkiem. I najważniejsze cokolwiek ich łączyło, Ato nie przyszedł jej na ratunek. I tego Kira nie potrafił zrozumieć. Czy naprawdę tak niewiele znaczyła, czy ten mężczyzna był aż takim tchórzem? Jakiej wymówki użyje, Kira nie zamierzał ani zapomnieć, ani wybaczyć. Nie musiał pytać Corrie, zorientował się już, co zaszło. Nikt nie powinien pozwalać na takie traktowanie drugiego człowieka.

Pukanie przerwało im tę chwilę wytchnienia. Kira najchętniej zignorowałby gości, kimkolwiek by nie byli, lecz Corrie uniosła się lekko na rękach, spoglądając najpierw na Izuru, potem na drzwi. Dopiero teraz zadała sobie pytanie, gdzie byli. Z pewnością nie w Dworze Córek, czułaby to. Czyżby Ato złamał tradycję?

Pukanie powtórzyło się, po czym drzwi zostały lekko odsunięte. Kira mimowolnie zesztywniał, Corrie próbowała się podnieść.

– Ato-sama.

– Nie wstawaj – polecił Kazemichi. – Nie sądziłem, że się już obudziłaś, ale powinnaś odpoczywać.

– Co się stało? – zapytała Corrie. – Czy Shizumo naprawdę… – zawahała się.

– Zabiłem go, przejmując władzę nad Dworem Wiatru. Teraz wszystko zależy ode mnie.

Kira poderwał się, chwytając za miecz. Nie zamierzał pozwolić odebrać sobie znowu Corrie. Ato uniósł dłonie w pojednawczym geście.

– Spokojnie. Nie zamierzam w żaden sposób krzywdzić Corrien – powiedział łagodnie. – Choć rozumiem twój niepokój, Izuru Kira.

– O co w tym wszystkim chodzi?

Ato opuścił ręce i spojrzał na Corrie, która nie była pewna, czy powinna powstrzymać Izuru. Sama niewiele z tego rozumiała.

– Myślę, że tę historię powinni usłyszeć również wasi towarzysze. Wszak ryzykowali życiem, by ocalić Corrien.

By nie męczyć Corrie, shinigami zostali wezwani do użyczonej Shiroyamie komnaty. Każdy z nich spojrzał uważnie na przyjaciół, potem na Ato, który może nie zachowywał się wrogo, lecz wciąż nie było pewności, co planował.

Gdy służba wyszła po przyniesieniu herbaty, Ato skłonił lekko głowę.

– Choć wszyscy obecni w tym pokoju znają już moje imię, poczuwam się w obowiązku przedstawić się właściwie. Jestem Ato Kazemichi, dwudziesta piąta głowa rodu Kazemichi oraz od doby siedemnasty przywódca Dworu Wiatru. Mym starszym bratem był Shizumo Kazemichi, którego schedę otrzymałem wobec Prawa nadanego nam przez Króla Dusz, nim doszło do rozłamu. Proszę o wybaczenie, iż tak późno, lecz z radością pragnę powitać was, shinigami, jako swoich gości oraz zapewnić, że nikomu włos z głowy nie spadnie tak długo, jak żadna ze stron nie uniesie miecza, by zabić.

– Znasz powód naszego przybycia – odparł Byakuya. – Stare ceremoniały pamiętane jedynie przez wygnańców nie sprawią, że odpuścimy i odejdziemy bez Corrien.

– Zdaję sobie z tego sprawę, Kuchiki-dono. – Ato pozwolił sobie na lekki uśmiech, gdy spojrzał na nieco zdezorientowane twarze pozostałych shinigamich. – Myślę, że ceremoniałom możemy dać na razie spokój, by wszyscy zrozumieli, w jakiej sytuacji się znajdujemy. Nim jednak przejdę do wyjaśnień, zapytam, ile o Dworze Wiatru powiedziała wam Corrien.

– Wiemy, że Corrie miała być konkubiną władcy, ale nie znamy szczegółów całej tej wątpliwej tradycji – odparł Hisagi. – Nie mówiąc już o powodach Shizumo, któremu co jakiś czas zależało na tym, by Corrie tu wróciła.

Ato pokiwał głową. Szczątkowa wiedza shinigamich wynikała z braku podstaw u samej Shiroyamy, zaś Byakuya w żaden sposób nie komentował tego. Może i lepiej, choć to właśnie Kuchikiego Ato obawiał się w tej chwili najbardziej.

– Ta tradycja sięga początków Dworu Wiatru i gwarantuje wewnętrzny pokój wśród rodów – zaczął. – Shiroyamów i Kazemichich łączy wiele zależności i w ten sposób powstał ten zwyczaj.

– Dość okrutne traktowanie członków własnego dworu – zauważył Yumichika.

– Zapewniam, że przypadek Corrien jest jedynym w naszej historii, a Shizumo posunął się o wiele za daleko przez swoje chore ambicje – odparł Ato. – Poprzednim córkom Shiroyamów nie działa się krzywda.

– Oprócz tego, że były zamknięte pod kluczem – mruknął Renji.

– Wiem, że brzmi to bezdusznie, jednak każda z nich od najmłodszych lat była wychowywana do tej roli. Ważnej roli dla Dworu Wiatru. Niczego im nie brakowało, a Kazemichi traktowali je z szacunkiem należnym wysoko urodzonym. W przypadku Corrien wszystko się pokomplikowało, a za wiele z tego jestem osobiście odpowiedzialny.

– To nieprawda, Ato-sama – odezwała się Corrie. – Nie zrobiłeś niczego złego.

Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością pod pochmurnym spojrzeniem Kiry, który zupełnie nie rozumiał tej potrzeby ukochanej, by usprawiedliwiać tego mężczyznę. Zadał sobie pytanie, co łączyło ich w przeszłości i ile z tego było nadal ważne po latach rozłąki?

– Cieszę się, że tak uważasz, Corrien, lecz moja atencja w przeszłości sprawiła ci wiele kłopotów. Nie powinnaś o tym zapominać – zganił ją łagodnie. – Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, byliśmy jeszcze dziećmi. Corrien mieszkała już w Małym Dworze, który nazywamy też Dworem Córek. Do jego ogrodów wchodzić wolno jedynie samej Shiroyamie, wyznaczonej służbie oraz później, gdy nadejdzie ku temu czas, władcy Dworu Wiatru. Jako młodszy z braci miałem zostać Pierwszym Generałem, bezpośrednim dowódcą armii oraz najbliższym doradcą władcy. Na moje wybryki patrzono przez palce, a wrodzona ciekawość zaprowadziła mnie do miejsca, gdzie nie wolno było mi przebywać. Dzieci nie rozumieją praw ustanowionych przez dorosłych, więc zaglądałem do Corrien tak często, jak tylko pozwalały mi na to obowiązki. Wtedy wydawało mi się właściwym zapewnienie jej towarzystwa, skoro Midori-san zwracała uwagę jedynie na wychowanie Corrien według tradycji. Nie rozumiałem, że życie w nieświadomości będzie dla Corrien mniej krzywdzące niż pokazanie jej tego, czego nigdy nie będzie mieć.

– Shizumo twierdził, że chcesz Corrie dla siebie – zauważył Hisagi.

Coś mu się w tym wszystkim nie kleiło, lecz dopóki nie usłyszeli wszystkiego, nie chciał wydawać osądu. Mimo to już w momencie, gdy spotkali się w ogrodach Shiroyamów i Ato zapewnił go o swojej chęci ocalenia Corrie, brzmiało to podejrzanie.

– Shizumo wciąż wydawało się, że moje zainteresowanie Corrien podyktowane jest zauroczeniem i pożądaniem. Nawet on potrafił docenić urodę Corrien, choć w tamtych czasach podejrzewał mnie o zwykłą, braterską zawiść. On jako starszy otrzymał wszystko w darze, ja urodzony jako młodszy musiałem udowodnić swoją przydatność dla Dworu – wyjaśnił. – Nie będę kłamać, w tamtym czasie Corrien zajmowała wiele moich myśli. Stąd te buńczuczne słowa głupiego dzieciaka. – Spojrzał z czułością na Corrie, która zarumieniła się lekko. W tym momencie Kira przyciągnął ją nieznacznie bliżej do siebie. – Wiedziałem jednak, że nie jestem jej księciem na białym koniu, który ją ocali od klatki tradycji. Corrien od początku miała należeć do Shizumo, więc nawet przy jego łaskawym przyzwoleniu nie było szans, bym mógł ją poślubić. Ten wspólnie spędzony czas po złożeniu przysięgi byłby jedynie iluzją. Żadne z nas nie byłoby szczęśliwe.

– Zawsze mogłeś ją stąd po prostu porwać, skoro ci zależało – zauważył Yumichika.

– To nie byłoby takie proste – odparł Ato. – Shizumo nie pozwoliłby nam odejść.

– Strach silniejszy od czegokolwiek innego – mruknął Kira, spoglądając pochmurnie na Ato. – Czy ktokolwiek na tym Dworze był szczęśliwy?

– To nie tak – odezwała się Corrie. – To poczucie lojalności i obowiązku wobec Dworu Wiatru. Każdy ma tu przypisaną rolę, byśmy mogli żyć w harmonii.

Izuru spojrzał na nią z niedowierzaniem. Chyba po raz pierwszy w życiu miał ochotę na nią wrzasnąć, że gada od rzeczy, ale zaraz dotarło do niego, że nie doszła jeszcze do siebie. Przybycie do tego miejsca musiało przywołać wiele złych wspomnień, tamtą Corrien, której nigdy nie poznał, ukrytą głęboko na dnie duszy ukochanej.

– Nie mam gwarancji, że po porwaniu Corrien zapewniłbym jej bezpieczeństwo i szczęście. – Ato znów skierował uwagę wszystkich na siebie. – Przy tym Shizumo mógłby pociągnąć do odpowiedzialności wiele postronnych osób. Jako Pierwszy Generał doskonale to rozumiałem i musiałem podjąć inne decyzje, które doprowadziły Corrien do ciebie, Izuru Kira. Do jedynej osoby, która naprawdę ją ocaliła.

– Nie rozumiem…

– To ty, Ato-sama, posłałeś mnie do Seireitei – domyśliła się Corrie. – Ale dlaczego? Jak?

– Wykorzystałem okazję, którą całkiem nieświadomie podarował mi Yuto-dono, twój ojciec – odparł.

– Nie rozumiem.

– Yukari był o wiele za młody, by spełnić obowiązek wojskowy, a nie mogliśmy czekać, aż dorośnie. Nie miałaś również starszego rodzeństwa, które moglibyśmy powołać do służby.

– Powiedziano mi, że moi starsi bracia zmarli – zauważyła Corrie.

– To było kłamstwo, by nikt nie zadawał zbędnych pytań – odparł Ato. – Shiroyamowie do pewnego wieku nie wspominają o swoich potomkach, zaś o faktycznym stanie rodu wiedzą jedynie Kazemichi i Tomoe, którzy zajmują się archiwami. Nikt nie miał obiekcji, byś została posłana do jednostki medycznej, by unieść i ten obowiązek. To był dobry moment, gdy pieczęć na twych mocach poluźniła się. Możliwe, że do tej pory tego nie odkryłaś, lecz córki Shiroyamów tuż po narodzinach zostają pozbawione dostępu do swych mocy. To nie jest doskonała pieczęć, z czasem słabnie. Gdy osłabnie wystarczająco, przeprowadza się ceremonię złożenia przysięgi i zakłada się ją na nowo.

– Shizumo to zrobił? Założył ją na nowo? – zapytał Hisagi.

– Nie, był na tyle pewny, że Corrien pozostanie w jego rękach, że się z tym nie spieszył – odparł Ato. – Na duszy Corrien wciąż pozostają resztki pierwszej pieczęci, którą wzmocniłem przed porzuceniem Corrien w Seireitei, a którą sama zaczęła niszczyć, trenując się na shinigami. Shiroyamowie zawsze należeli do najpotężniejszych rodów Soul Society, więc lepiej mieć ich po swojej stronie. – Uśmiechnął się. – Gdy odzyskasz siły, zdejmę resztki pieczęci. Nie będzie cię już ograniczać.

– Czemu właściwie wysłałeś Corrie do Seireitei? – zapytał Renji. – Jesteśmy waszymi wrogami. Chyba że chciałeś, żebyśmy ją zabili?

– Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie. Że Corrien trafi na kogoś, kto nie podniesie ręki na bezbronną dziewczynę, a ona sama podejmie decyzję o pozostaniu w nowym dla niej świecie, skoro na Dworze Wiatru nic jej nie trzymało.

– Nic z tego nie miałeś, że Corrien została częścią Seireitei – zauważył dotąd milczący Byakuya.

– Wystarczyła mi myśl, że jest szczęśliwa. Zresztą historie o Dworze Wiatru były skrzętnie ukrywane przez rody spowinowacone z Kuchikimi, a ty nie zrobiłeś jej krzywdy, Kuchiki-dono. Masz moją wdzięczność. Dzięki temu, że ukrywałeś powiązania Corrien z Dworem Wiatru, mogłem utrzymać Shizumo w niewiedzy co do jej losów.

– A jednak po nią przyszedł – przypomniał Ikkaku.

– Wywiad mojego brata usłyszał o shinigami nazwiskiem Shiroyama. Shizumo wpadł we wściekłość i doszło do tamtej sytuacji. Teraz też udało mu się zadziałać na własną rękę.

– A ty go nie powstrzymałeś – powiedział Kira. – Nie stanąłeś w obronie Corrie i pozwoliłeś mu robić, co chciał. Zareagowałeś, gdy my ją ocaliliśmy.

Nie krył się już z gniewem. Cała ta opowieść sprawiała, że chciał chwycić za miecz i zabić Ato Kazemichiego z powodu łez i cierpienia Corrie. Do tego świadomość, że teraz to Ato może chcieć po nią sięgnąć, doprowadzała go do wściekłości. To wszystko brzmiało jak wymówka wymyślona na poczekaniu.

– Rozumiem ten gniew. Nic mnie nie usprawiedliwia, skoro pozwoliłem skrzywdzić Corrien. Do pewnego stopnia powstrzymywało mnie przed tym zaklęcie więzi. Nie chciałem ryzykować życiem Corrien.

– Co zamierzasz zrobić? – zapytał Hisagi, kładąc dłoń na ramieniu Kiry, by ewentualnie powstrzymać przyjaciela przed atakiem. – Chciałeś ocalić Corrie, zostałeś władcą Dworu Wiatru. Co teraz?

Wszyscy wiedzieli, że od tej odpowiedzi wszystko zależy. Ato zabił Shizumo, ugościł ich, jakby nie byli wrogami. A jednak nie można było zapomnieć, że do tej pory to on dowodził armią, a teraz cały Dwór Wiatru był mu posłuszny.

Ato również miał świadomość, że na tę deklarację shinigami czekają najbardziej. Cała historia o przeszłości nie była aż tak ważna jak tych kilka słów.

– Corrien jest wolna – oznajmił. – Nie będę od niej wymagać czy oczekiwać czegokolwiek. Może bez przeszkód wrócić do Seireitei i żyć dalej swoim życiem. Nic nie jest winna ani mnie, ani Dworowi Wiatru.

– To nie skomplikuje wielu spraw? – zapytała Corrie. – Przecież ta tradycja jest filarem Dworu.

– Uwolniłem cię lata temu, nie mam prawa na nowo odbierać ci tej wolności, Corrien. Masz wokół siebie ludzi, którzy cię kochają, których kochasz. Masz życie, do którego pragniesz wrócić. Nie potrafię inaczej wynagrodzić ci tego, co zrobił Shizumo, lecz niezmiennie pragnę twojego szczęścia. Na razie jednak powinnaś odpocząć. Wciąż jesteś niezdrowo blada.

Corrie chciała coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziała co. Do tego czuła ulgę, olbrzymią ulgę, że to wszystko naprawdę się skończyło i będzie mogła wrócić do domu, do swojego życia, ukochanego i przyjaciół. Do tego wojna, której tak bardzo się bała, nie nadejdzie.

– Dziękuję, Ato-sama. Nie wiesz nawet, jak jestem wdzięczna – wydusiła jedynie.

– Tyle mogę dla ciebie zrobić, Corrien. Pójdę już, z pewnością potrzebujesz czasu z najbliższymi.

Ato ulotnił się z pokoju, nim ktokolwiek cokolwiek powiedział. Corrie przymknęła oczy zmęczona wszystkim, co zostało powiedziane, ale szczęśliwa.

– Powinnaś się wyspać – stwierdził Hisagi. – Nadal wyglądasz fatalnie.

– Miło, że nadal mogę na ciebie liczyć, kapitanie – mruknęła Corrie.

– Kazanie i tak cię nie ominie, ale może poczekać, aż nabierzesz sił i znajdziemy się w Seireitei. Kira, tobie też odpoczynek nie zaszkodzi.

– Zostanę z Corrie – odparł Izuru.

– To nie jest najlepszy pomysł.

– Nie truj, kapitanie – mruknęła sennie już Corrie, układając się wygodniej przy Kirze.

Hisagi chciał oponować dalej, ale powstrzymała go dłoń Yumichiki na ramieniu. Ayasegawa pokręcił głową. Ta dwójka potrzebowała teraz przede wszystkim siebie i powinni im to umożliwić. Zostawili ich więc, by mogli odpocząć, nim wrócą do Seireitei.

2 komentarze:

  1. Dużo gadania, ale też dużo spraw się wyjaśniło, no i proszę, wiadomo kto stoi za całą tą historią. Dzięki Ato, gdyby nie ty, nie byłoby opowieści o Corrie xD
    Ale tak na poważnie. Całe szczęście, że Ato nie okazał się intrygantem, usiłującym utrzymać Corrie na Dworze Wiatru. Corrie i Kira wreszcie będą mogli odetchnąć z ulgą, a może i Hisagi będzie mieć trochę mniej problemów ze swoją podwładną.
    W każdym razie teraz najbardziej ciekawa jestem tej chwili, kiedy Corrie i Izuru będą mogli że sobą wreszcie porozmawiać sam na sam, bo z pewnością jest o czym rozmawiać.
    Super, że rozdział znów pojawił się tak szybko i mam nadzieję, że nic nie stanie Ci na przeszkodzie w dalszym pisaniu, bo czuję, że wciąż wiele ciekawych rzeczy przed nami.
    A ja muszę wreszcie zawitać na wattpada i nadrobić zaległości!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra. Chyba wierzę Ato, mam nadzieję, że to nie jakaś ściema. Corrie jest bezpieczna, choć długo będzie się zbierać po tym, co przeżyła. Czeka ich jeszcze sporo zamieszania w Seireitei, ale dobrze wiedzieć, że Corrie jest bezpieczna.

    OdpowiedzUsuń

Laurie January