Powoli kończy się zapas rozdziałów, a produkcja nowych idzie mniej sprawnie, niż zakładałam. Ale fakt faktem miałam mały problem z jednym wątkiem do rozwiązania, jednak chyba wyjdę z tego obronną ręką. Kto wie, może wyjdzie z tego dodatkowy smaczek w Szurniętej Shurrien, którą planuję później. Zresztą nie tylko ja przez długi czas stałam w miejscu, bo jak widać poniżej w całej sprawie jest jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi.
Wszyscy dowódcy zebrali się w Pierwszym Oddziale bez
większych opóźnień pomimo wczesnej pory. Większość już wiedziała o wydarzeniach
dnia poprzedniego, zresztą nieobecność Corrie i Izuru była dość widoczna.
– A tak dziewucha gdzie? – warknął Kurochi, patrząc gniewnie
na zmęczonego Shuuheia. – Za bardzo jej pobłażasz, Hisagi. Nie dość, że mamy ten
bajzel przez nią, to jeszcze straciłem vice-kapitana. Ile osób ma jeszcze przez
nią zginąć?
Shuuhei z trudem utrzymał spokój. Spał może ze dwie godziny,
a od rana musiał wysłuchiwać tego dupka.
– Kira żyje, więc nie uśmiercaj go z taką łatwością –
wycedził przez zęby. – A moja vice-kapitan odpoczywa według zaleceń medyka.
Nie chciał jej budzić i zabierać tutaj w tak słabej kondycji
psychicznej. Zresztą spodziewał się ataków na Corrie i nie miał pojęcia, jak
Shiroyama się zachowa.
– Zamknąłeś ją chociaż w areszcie?
Shuuhei czuł, jak resztki cierpliwości znikają. Jednak w tym
momencie poczuł ciężar dłoni na ramieniu i spojrzał na Kyoraku.
– Czas się ustawić – oznajmił lekkim tonem Shunsui. –
Chodźmy, zanim Yama-ji się zdenerwuje.
Kurochi zaklął pod nosem i stanął na swoim miejscu. Shuuhei
zaś skinął głową kapitanowi Ósemki, który uśmiechnął się lekko, ale nic już nie
powiedział.
– Kapitan Sui-Feng, kapitanie Kurotsuchi, wiemy już, gdzie
ukrywa się wróg? – zapytał Yamamoto.
– Nie – odparła dowódczyni Dwójki. – Nie pozostawiają po
sobie żadnych śladów. Nawet po wczorajszej walce zniknęli bez śladu.
– Czujniki również ich nie namierzyły – dodał Mayuri. –
Podejrzewam, że ktoś nadal pcha łapy do aparatury rozstawionej w Rukongai.
– To brzmi dość poważnie – odezwał się Ukitake. – Przeciwnik
wciąż jest krok przed nami. Wygląda na to, że Ato Kazemichi doskonale zna nasze
słabości. Zresztą wczorajsze zajście doskonale to potwierdza.
– Właśnie. Czy Corrien nie miała zakazu opuszczania
Seireitei? – zapytał Komamura.
Yamamoto spojrzał uważnie na Hisagiego, który był gotowy
bronić swojej vice-kapitan do samego końca.
– Kapitanie Hisagi, vice-kapitan Shiroyama sprzeciwiła się
twoim rozkazom – odezwał się starzec. – Co ma na swoje usprawiedliwienie?
– Nie rozmawiałem z nią jeszcze – przyznał Shuuhei. –
Wczoraj nie była w zbyt dobrej kondycji. Z tego, co udało nam się ustalić,
informacja o ataku na patrole najpierw dotarła do Corrie. Podobno nie mogli się
z nami skontaktować.
– Podobno? – zakpił Kurochi. – Słaba ta wymówka, Hisagi.
– To akurat może być prawda – odezwał się Kyoraku. –
Niedługo po wyjściu vice-kapitana Kiry i Corrien otrzymałem raport od straży
bram. Według nich oboje vice-kapitanowie byli przekonani, że nie ma kontaktu z
kapitanem Hisagim. Zresztą Kira-kun kazał swoim ludziom skontaktować się z
Hisagim, jak tylko będzie to możliwe. Podejrzewam, że wolał osobiście upilnować
Corrien, skoro nie mógł jej powstrzymać.
– I teraz jesteśmy pozbawieni kolejnych dwóch vice-kapitanów
– prychnął Kurochi. – Same kłopoty z tą dziewuchą.
– Kapitanie Kurotsuchi, były jakieś problemy z komunikacją z
drużynami w Rukongai? – zapytała Kaya.
– Nie, sieć komunikacyjna działa bez zarzutu. Nie mieliśmy
jednak zgłoszenia o tym ataku – odparł Mayuri. – Nie ma o tym raportu.
– Czy tylko mnie wydaje się to dziwne, że jedynie Corrien
otrzymała ten raport?
– Sugerujesz, kapitan Kamikuza, że ktoś z mojego Oddziału
jest zdrajcą? – zapytał ponuro Hisagi.
– Biorę to pod uwagę, jak również, że ktoś przekazał
Dziewiątce fałszywy raport. Rozumiem, że to Corrien była wczoraj jedyną osobą
decyzyjną w Oddziale?
– Tak, nasz Trzeci Oficer również przebywał w Rukongai.
Corrie miała zająć się dokumentacją na miejscu, w Seireitei, pod naszą
nieobecność.
– Najwyraźniej koniecznie chcieli wyciągnąć Corrien poza
Seireitei i wiedzieli o momencie, gdy zostanie sama – kontynuowała rozważania
Kamikuza. – Nie widzę innego powodu, dla którego mieliby składać jej taki raport.
– Pytanie, do czego Ato Kazemichi potrzebuje Corrien –
odezwał się poważnie Ukitake. – Wciąż za mało wiemy o tym człowieku.
– To może być kłamstwo – warknął Kurochi. – Shiroyama mogła
kłamać. Hisagi nawet jej nie przesłuchał po walce.
– Wątpię, aby vice-kapitan Kira na to pozwolił – odparł Kyoraku.
– Zwłaszcza teraz, gdy obserwujemy każdy ruch Corrien. Zależy mu na jej życiu i
nie ryzykowałby, gdyby to było kłamstwo.
– Równie dobrze ten idiota dał się jej oszukać. Kiedy o nią
chodzi, jest ślepy, a ta dziewucha stanowi zagrożenie.
– Niby czemu Corrie miałaby okłamać Kirę i go narażać? –
warknął Hisagi. – Przestań pluć jadem, Kurochi, bo nic nie wiesz o żadnym z
nich.
– Shiroyamowie są fałszywymi lisami – odparł kapitan Trójki.
– Większość tu obecnych tego nie dostrzegła, współczując tej dziewusze, kiedy
jej obecność w Seireitei burzy porządek rzeczy.
– Zamilknij, Kurochi – odezwał się chłodno Byakuya. – Twoja służba
w Jednostkach Terenowych dawno się skończyła, a te frazesy nie mają już mocy
sprawczej.
Stuknięcie laską uciszyło kłótnię. Wszyscy spojrzeli na
Yamamoto, który obserwował ich spod przymkniętych powiek.
– Zachowujecie się niegodnie miana kapitana Gotei – orzekł starzec.
– Kapitanie Hisagi, dowiedz się, od kogo wyszedł raport dla vice-kapitan
Shiroyamy. Masz również dopilnować, aby nie opuściła ponownie Seireitei, dopóki
nie dowiemy się, co wobec niej planuje Ato Kazemichi.
– Może powinniśmy zapytać o niego Corrien? – zasugerował Ukitake.
– Zdaje się, że na ten moment to naszej jedyne źródło wiedzy o tym człowieku.
– To nie jest dobry pomysł – odparł Shuuhei.
– Niby dlaczego? – zapytał Mayuri. – Chronienie jej tyłka to
bardzo kiepski pomysł w tej sytuacji, Hisagi.
– Nie o to chodzi. Corrie wciąż uważa Ato za swojego
sprzymierzeńca i nie przyjmuje do wiadomości, że ten drań ją wykorzystał –
wyjaśnił Hisagi. – Podejrzewam, że stworzył w jej oczach taki obraz siebie, że
w żaden sposób nie dostrzegła zagrożenia.
– No to mamy problem – westchnął Kyoraku.
Chwilę później wszyscy rozeszli się do swoich obowiązków.
Hisagi zamierzał skierować się do Czwartego Oddziału, ale został zaczepiony
przez Ukitake.
– Jak Corrien się w ogóle czuje? – zapytał kapitan
Trzynastki.
– Fatalnie. Obwinia się o wszystko – przyznał szczerze
Shuuhei. – Może dzisiaj będzie w stanie w ogóle rozmawiać, bo wczoraj była
jeszcze w szoku.
– Postaram się ją odwiedzić dzisiaj albo jutro – obiecał Ukitake.
– Może będę w stanie pomóc.
– Kapitanie Ukitake, nadal chcesz ją wypytać o Kazemichiego?
Nie uważam tego za dobry pomysł.
– Do niczego nie będę jej zmuszać, ale mam nadzieję, że sama
mi coś powie. Chcę pomóc, Hisagi-kun.
– Dziękuję i przepraszam.
– W porządku. Wiem, że chcesz ją ochronić. Oboje powinniście
odpocząć.
Shuuhei uśmiechnął się krzywo na myśl o łóżku. Nie pamiętał,
kiedy ostatnio się wyspał, chyba jeszcze przed wyprawą Corrie na Dwór Wiatru.
Ta dziewczyna go wykończy, jeśli nie zabije najpierw siebie.
– Zrobię, co będę w stanie. Przepraszam, muszę iść.
Ukitake obserwował odchodzącego Hisagiego zmartwionym
spojrzeniem. Czekało ich niełatwe zadanie, skoro nawet nie potrafili sobie w
pełni zaufać. A przeciwko wrogom Gotei 13 powinno być zjednoczone.
– Chce ją chronić – odezwał się Kyoraku, przystając obok
przyjaciela. – W tym przypadku przyjacielskie relacje sporo komplikują.
– Obawiam się, że to nie przyjaźń, a stara zdrada zbiera żniwo
– odparł Ukitake. – Hisagi-kun wciąż boi się, że Corrie-chan może okazać się
kimś kompletnie innym.
– Miejmy nadzieję, że nie da się ponieść emocjom,
przyjacielu.
***
Shuuhei złapał kapitan Unohanę tuż przy bramie Czwartego
Oddziału.
– Co z Kirą? – zapytał bez ogródek.
Retsu spojrzała na Hisagiego. Widać było, że martwi się o
przyjaciela, ale też pyta przez wzgląd na Corrie, dla której Izuru był centrum
świata. Hisagi troszczył się o tę dwójkę, choć już sam dowódca Kiry nawet nie
pofatygował się sprawdzić stanu swojego zastępcy.
– Miecz jego przeciwnika posiada osobliwe, krwiożercę reiatsu
– odezwała się, prowadząc go przez korytarze Lecznicy. – Od Ayase wiem, że Corrien
również została raniona tym ostrzem i będzie dochodzić do siebie przed długi
czas. Vice-kapitan Kira otrzymał krytyczne obrażenia. Zrobiłam, co mogłam.
Teraz wszystko zależy od jego siły woli. Pierwsza doba będzie decydująca.
Shuuhei miał nadzieję na nieco lepsze wieści, ale zaraz
zmarszczył brwi, słysząc zamieszanie. Nie musiał się długo domyślać, kto je
wywołał. Zresztą Unohana najwyraźniej prędzej wyczuła, że coś się dzieje w jej
Oddziale i skierowała ich w tę stronę.
Pod drzwiami jednej z sal Corrie szarpała się z Iemurą,
którego podniesiony głos niósł się po korytarzu. Nie było tajemnicą, że ta
dwójka nigdy za sobą szczególnie nie przepadała, zresztą Trzeci Oficer potrafił
zajść za skórę obecnej vice-kapitan Dziewiątki, lecz nigdy nie w obecności
dowódczyni. Gdy tylko dostrzegł kapitan Unohanę, odsunął się do Shiroyamy,
poprawił przekrzywione szarpaniną okulary i wyprostował się.
– Witajcie z powrotem, kapitan Unohana, vice-kapitan
Kotetsu. Dzień dobry, kapitanie Hisagi.
Corrie obejrzała się przez ramię zaskoczona zmianą w
zachowaniu nielubianego Oficera. Nadal była ubrana w brudne, poszarpane szaty,
włosy miała zmierzwione od snu, więc nie trudno było się domyśleć, że przyszła
tu, gdy tylko się obudziła.
– Corrien, vice-kapitan Kira potrzebuje odpoczynku –
oznajmiła spokojnie Unohana. – Sądzę, że rozumiesz, jak ważne jest to w
leczeniu ran.
Corrie zacisnęła pięści w bezradności. Spojrzała w podłogę
przed sobą.
– Chciałam go tylko zobaczyć – powiedziała cicho. – Upewnić się…
Pani kapitan, Izuru przeżyje? – Spojrzała na Retsu błagalnie, z desperacką
nadzieją.
Unohana podeszła bliżej, odwzajemniając spojrzenie. Tym razem
Shiroyama nie uciekła wzrokiem, choć najwyraźniej miała na to chęć. Zdawało
się, że ta informacja stanowiła jej być albo nie być. Retsu nie miała serca
niszczyć tej odrobiny nadziei, a w nadchodzących działaniach potrzebowali
wszystkich oficerów w jak najlepszej formie.
– Z pewnością nie podda się bez walki – powiedziała. – Ty również,
Corrien, musisz odzyskać siły. Nie wiemy, co planuje przeciwnik ani kiedy
uderzy. Dziewiąty Oddział potrzebuje swojej vice-kapitan.
Corrie pokiwała powoli głową. Shuuhei był pod wrażeniem, jak
posłuszna stała się jego zastępczyni w tej jednej chwili, choć nie powinno go
to dziwić. Kapitan Unohana budziła respekt w największych zakapiorach z
Jedenastki, a co dopiero w zwykłych shinigamich, bardziej obawiano się jedynie
rozgniewać Kapitana-Dowódcę.
– Kapitanie Hisagi, ufam, że odpowiednio zaopiekujesz się
Corrien – powiedziała do niego Retsu. – Chyba, że wolisz, by została w
Lecznicy.
– Zajmę się nią, pani kapitan – odparł poważnie. – Nie pozwolę,
żeby się przemęczała.
– Dobrze, potem przyślę Ayase do Dziewiątego Oddziału, aby obejrzała
jeszcze raz ranę.
– Dziękuję.
– Pani kapitan, czy mogłabym…? – zaczęła niepewnie Corrie.
– Nie wolno nikomu wchodzić – zagrzmiał Iemura,
przypominając im o swojej obecności. – Ile razy mam ci powtarzać, Shiroyama?
Uciszył się pod spojrzeniem swojej dowódczyni, która zaraz
uśmiechnęła się lekko do Corrie.
– Ayase będzie przekazywać ci informacje o stanie zdrowia
vice-kapitana Kiry. Powie ci też, kiedy odwiedziny będą możliwe. W tej chwili
nie mogę cię tam wpuścić, Corrien.
– Chodź, uparciuchu – odezwał się Shuuhei, kładąc dłoń na
zdrowym ramieniu przyjaciółki. – W tym stanie lepiej, żebyś nie pokazywała się
Kirze.
Corrie skurczyła się w sobie i ruszyła posłusznie za
Hisagim, ignorując współczujące spojrzenie milczącej Isane.
Nie rozmawiali całą drogę do mieszkania Shuuheia, który odpuścił
sobie już łajanie jej za tę akcję. Pewnie gdyby był na jej miejscu, zachowywałby
się równie nierozsądnie.
– Musisz coś zjeść i się wykąpać – oznajmił, gdy weszli do środka.
– A potem musimy porozmawiać.
– Mam kłopoty? – zapytała.
– Mam nadzieję, że nie, chociaż pozostali kapitanowie mają
spore wątpliwości, co do twojej eskapady – przyznał.
– Nie było z tobą kontaktu, a oni potrzebowali pomocy –
odparła z lekką pretensją. – Miałam siedzieć i nic nie robić?
– Kto ci powiedział, że nie ma ze mną kontaktu? – zapytał.
– Shohei przyszedł z raportem.
– Prawdopodobnie ten raport nie był prawdziwy – powiedział.
Nie sądził, by mówienie jej o tym było w tej sytuacji mądre,
ale nie chciał jej też oszukiwać. Jeśli miał liczyć na szczerość przyjaciółki,
sam musiał się nią też wykazać. Poza tym i tak trudno było utrzymać to nadwątlone
ostatnimi czasy zaufanie pomiędzy nimi.
– Shohei nas zdradził? – zapytała niepewnie.
– Nie wiem. Nie chcę wyciągać wniosków, nim nie ustalimy
szczegółów – odparł. – Wiem, że za nim nie przepadasz, ale zostaw w spokoju tę
sprawę. Skup się na odzyskaniu sił. I nie próbuj znowu iść do Rukongai –
przykazał.
Pokiwała głową, choć podejrzewała, że teraz Hisagi jej nie
uwierzy. Może gdyby sama spróbowała się z nim wczoraj skontaktować, zamiast
przeć do akcji… Ale gonił ich czas. Nie chciała ryzykować żyć podwładnych
bardziej, niż było konieczne.
Shuuhei miał swoje podejrzenia, ale nie zdradzał się z nimi.
Najchętniej zadałby wszystkiemu kłam, nie chcąc znowu czuć tego gorzkiego
posmaku zdrady. Zbyt dobrze pamiętał te dni po zdradzie kapitana Tousena, kiedy
bezsilnie pytał „dlaczego? Co takiego przegapił?”. Wiele dni uczył się, że nie
było w tym jego winy, że dowódca go oszukał, wykorzystał i zostawił w imię
własnych idei, których Shuuhei wciąż nie rozumiał.
Teraz wracał do niego ten schemat. Chciał ufać swoim
podwładnym. Wiedział, że wielu z nich nie popiera jego decyzji o mianowaniu
Corrie vice-kapitanem, ale to jeszcze nie był powód, by sprzymierzyć się z
wrogiem, który zamierzał zniszczyć Seireitei. Przy tym narażanie swoich kolegów
z Oddziału było paskudnym czynem, na który nie było usprawiedliwienia.
Nie mógł też przestać myśleć o roli Shoheia w tym wszystkim.
Znał tego chłopaka od lat, pracował w Dziewiątce, nim Corrie w ogóle znalazła
się w Seireitei. Zawsze był po jego stronie, wzbudzał sympatię i lubił
współpracę z innymi. Jednak nie wyróżniał się niczym szczególnym pośród
shinigamich.
Corrie za nim nie przepadała, odkąd została vice-kapitanem
Dziewiątki. Fakt, Shohei był ciekawski i często znajdował się w pobliżu
Shiroyamy, ale Shuuhei podejrzewał bardziej fascynację chłopaka nową przełożoną.
Corrie już tak miała, że przyciągała spojrzenia. Zresztą nigdy nie wspomniała,
czemu nie darzy Shoheia zbytnią sympatią. Shuuhei nie mógł tego wyrzucić z
głowy od sugestii Kamikuzy, że za całą akcją stał ktoś z Dziewiątki.
– Wzywał mnie pan, kapitanie.
Hisagi przyjrzał się Shoheiowi uważniej, ale wciąż nie
potrafił do końca podejrzewać chłopaka o konszachty z wrogiem.
– Potrzebuję twojego raportu – oznajmił spokojnie. –
Próbujemy ustalić, jak to się stało, że informacja o ataku na patrole dotarła
najpierw do was zamiast do nas w pierwszej kolejności.
– Vice-kapitan ma kłopoty? – zapytał Kimura.
– Skąd ten raport? – Rozmyślnie zignorował pytanie oficera, uważnie
przyglądając się jego reakcjom.
– Dwunasty Oddział mnie o tym poinformował – odparł Shohei. –
Corrie-san akurat wyszła na obiad z vice-kapitanem Kirą.
– Kto go przyniósł? Przedstawił się?
– Tak, to był… – Shohei zastanawiał się przez chwilę. –
Riichiro Hoshimura. Co się dzieje, kapitanie? Mamy kłopoty?
– Nie, Shohei. Wróć do swoich obowiązków.
Kimura chciał protestować, ale wejście Trzeciego Oficera go
uciszyło. Ukłonił się obu przełożonym i wyszedł z biura.
Kyoya rozejrzał się nieco sennym spojrzeniem. On też
niewiele spał ostatnimi dniami.
– Gdzie Corrie-san? – zapytał.
– Śpi u mnie w mieszkaniu. Powinienem jej pilnować, ale
Oddział musi funkcjonować – westchnął Shuuhei. – Wciąż też nie wiemy, kto stoi
za wczorajszą akcją.
– Podejrzewasz Kimurę?
Kyoya położył teczkę z dokumentami dotyczącymi młodego
oficera przed Shuuheiem.
– Nie wiem. Od początku interesował się Corrie, a ona mu nie
ufała. Kilka razy widziałem, jak się o coś sprzeczali, ale przyłapani nie
chcieli powiedzieć, o co chodzi. Wciąż mam nadzieję, że po prostu się w niej
podkochuje, ale pewności nie mam. Wycofaj go na razie z akcji terenowych i daj
coś do roboty na terenie baraków. I skontaktuj się z Dwunastym Oddziałem. Niech
Nemu albo Akon wypytają o zajście Riichiro Hoshimurę. Shohei twierdził, że to
on poinformował ich o wszystkim.
– Tak jest. Zajmę się tym jak najszybciej. Wystawić
Corrien-san ochronę?
– Nie trzeba. Zostanę z nią w Seireitei i osobiście będę jej
pilnować. Może dzięki temu unikniemy kłopotów.
Ja mam serio głęboką prośbę wagi śmiertelnej - dosłownie - weź mi obiecaj, że Kurochi ciul nie dożyje końca tej historii, bo niedługo będę Ci pisała kolejnego szota o bardzo bolesnej śmierci. Ja generalnie chylę czoła, że potrafiłaś stworzyć takiego gada, że tak mnie wnerwia za każdym razem. Chyba nawet autor Bleacha nie umiał stworzyć postaci, która działałaby mi na nerwy aż tak.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż Hisagi już nie wątpi w Corrie i ją broni. I nawet Byakuś się wciął w to. Kamizuka zaś pewnie dobrze kombinuje.
Hm. Ciekawe. Bardzo ciekawe, kto tam narozrabiał. Dwunastka nic niby nie wiedziała, więc to mógł być ten Hoshimura, a może Shohei kłamie. A może obaj w tym siedzą. Bardzo ciekawee.
Wielka szkoda, że Kyoraku powstrzymał Shuuheia, bo Kurochiemu już od dawna się należy porządny cios w gębę. W ogóle Shuuheia raczej trudno wyprowadzić z równowagi, ale żeby wkurzyć Byakuyę to już nie jest się zwyczajnym dzbanem, to po prostu ma się jakieś supermoce z tym związane.
OdpowiedzUsuńCorrie jest naprawdę w fatalnej formie, tak źle z nią chyba jeszcze nie było i naprawdę trudno się to czyta. Lepiej, żeby Kira z tego wyszedł!
Mamy już jakiś trop w sprawie zdrajcy. Shohei wydaje się dość podejrzany, ale mamy też tego gościa z dwunastki, co w sumie by wyjaśniało kto sabotował odczyty, hmm... faktycznie mamy więcej pytań niż odpowiedzi, ale to tylko wzmaga ciekawość, więc życzę mnóstwa czasu weny na nadrobienie zapasu rozdziałów.
Buziaki!