Oprócz tego rozdziału, pozostały nam już tylko trzy, czyli główna bitwa z Dworem Wiatru, po której tylko jedna ze stron wyjdzie zwycięsko. Wszyscy podjęli już swoje decyzje, zajęli miejsca, z których wyruszą do walki. Nie było łatwo napisać te ostatnie rozdziały, ale jestem z nich naprawdę zadowolona.
Shuuhei wiedział, że coś jest nie tak, gdy w południe
następnego dnia Corrie nadal nie pojawiła się w biurze. Nawet jeśli nie chciała
pracować z nim w jednym pomieszczeniu, zwykle przychodziła po dokumenty, a nie
wyglądało na to, by jakiekolwiek papiery z biurka vice-kapitana ubyły. Może był
przewrażliwiony, ale obawiał się, że coś mogło się wydarzyć.
Shoheia znalazł pod mieszkaniem Corrie. Kimura miał jej towarzyszyć
przez cały czas, jednak Shiroyama nie wpuszczała go do mieszkania. Mimo niechęci
ani razu nie zrobiła mu problemów i nie znikała innym wyjściem, choć Shuuhei
zdawał sobie sprawę, że była do tego zdolna. A jednak dotąd tego nie zrobiła. Niechętnie
dostosowała się do rozkazów swojego dowódcy, który ograniczył jej wiele z
dotychczasowej swobody.
– Corrie się nie pokazała? – zapytał, mając nikłe nadzieje,
że dowie się czegoś użytecznego.
– Nie, kapitanie. Pukałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi.
Stało się coś złego?
– Skąd ta myśl?
– Corrie-san już wczoraj wydawała się jakaś dziwnie cicha.
Odkąd tylko wróciliście z zebrania – wyjaśnił. – Przez resztę dnia siedziała na
skraju pola treningowego z Yukikaze na kolanach.
Shuuhei zmarszczył brwi. Wiedział, że odkąd przydzielił do
niej Shoheia, trenowała w Wewnętrznym Świecie. Teraz przyłapał się na myśli, że
może popełnił błąd. Nie wiedział, na ile Corrie wróciła do formy ani jak
potężna mogła się stać. Nie potrafił przewidzieć kolejnych kroków swojej
vice-kapitan, bo sam się od niej odsunął.
– Znajdź Kyoyę. Niech czeka na mnie w biurze – polecił.
– Tak jest, kapitanie.
Gdy tylko został sam, wyciągnął zapasowe klucze i wszedł do
mieszkania Corrie. Tak jak się spodziewał, nie zastał nikogo. Shiroyama
zniknęła. Nie zostawiła po sobie żadnej wskazówki, dokąd się udała.
– Co ty znowu odstawiasz, idiotko? – mruknął do siebie.
***
Shohei przez chwilę obserwował z ukrycia Hisagiego, gdy ten
wchodził do mieszkania Corrie. Wiedział, co to wszystko oznacza i że jego rola
nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Uśmiechnął się gorzko pod nosem.
Kyoyę znalazł w biurze. Dostrzegł, że Trzeci Oficer coś
kładzie na biurku kapitana, ale nie zdążył się przyjrzeć.
– Miałeś pilnować Corrie-san – odezwał się Kyoya.
– Nie ma jej – odparł poważnie Kimura. – Jest tak, jak
przewidziałeś. Skąd wiedziałeś?
– To bez znaczenia, Shohei. Teraz już i tak nic z tym nie
zrobimy. Twoja rola w tym wszystkim się skończyła. Gdy ta wojna się skończy,
nie będzie już Kazemichich, którym twoja rodzina przysięgała lojalność.
Będziesz wolny.
– Ale ty mi tego nie zapomnisz, Kyoya-san – zauważył Shohei.
– Zawsze będę na twojej smyczy.
Trzeci Oficer zaśmiał się niewesoło.
– Tylko jeśli znów spróbujesz nas zdradzić, Shohei. Jeśli
znów wykroczysz przeciwko Prawu, nie okażę ci litości.
– Tak jak mojemu ojcu? – zapytał Kimura.
– Ostrzegałem Yaku, nie posłuchał. Tylko tak jestem temu
winien. Wróć do swojej grupy. Obawiam się, że nie mamy już wiele czasu do
głównej bitwy.
– Tak jest, Kyoya-san.
Trzeci Oficer wyciągnął dłoń do Piekielnego Motyla i
wysłuchał rozkazów. W drzwiach budynku administracyjnego spotkał Hisagiego.
– Przyszło wezwanie na pilne zebranie dowódców w Pierwszym
Oddziale – poinformował kapitana.
Shuuhei skrzywił się wymownie. Nie był to pierwszy raz,
kiedy wiele spraw wymagało uwagi natychmiast. Wciąż nie wiedział, co zrobić z
nieobecnością Corrie. Jak długo uda się to przed wszystkimi ukryć i czy powinien.
– Weź kilku zaufanych ludzi i rozejrzyjcie się za Corrie –
polecił. – Idiotka gdzieś się zawieruszyła.
– Uciekła? – zapytał Kyoya.
– Nie wiem. Równie dobrze mogła zostać uprowadzona. Zrób, co
możesz, Kyoya.
– Oczywiście, kapitanie. Rozglądnę się za vice-kapitan i
sprowadzę ją do biura, jeśli dopisze mi szczęście.
– Dziękuję, Kyoya.
Trzeci Oficer czuł tylko niewielkie wyrzuty sumienia wobec
przełożonego, ale nie zamierzał zdradzać nikomu więcej swojej roli w tym
wszystkim. Wiedział, że już nic nie może dla Corrie zrobić, więc postanowił
chociaż nie przeszkadzać w jej planach.
***
Na zebraniu brakowało Kamikuzy, która zajmowała się
utrzymywaniem porządku w Rukongai, oraz Kenpachiego, który wyruszył już wczoraj
odszukać wrogie wojska wraz ze swoim Oddziałem. Kyoraku nie zamierzał na nich
czekać, choć gdy tylko dostrzegł, że Hisagi przyszedł sam, wiedział, że do puli
doszedł jeszcze jeden zaogniony problem. Cóż, mógł się tego spodziewać.
– Tym razem mamy dobre wieści – powiedział, gdy dowódcy
stanęli na swoich miejscach.
O brakach na razie nikt nie chciał myśleć, a możliwe, że
będzie ich jeszcze więcej.
– Dwunasty Oddział ustalił pozycje armii Dworu Wiatru –
oznajmił Kyoraku. – Najwyraźniej przestali się kryć.
– Czyli wiedzą już o śmierci poprzedniego Kapitana-Dowódcy –
stwierdził ponuro Toshiro. – Będziemy na nich czekać?
– Nie, wydamy im bitwę w Rukongai, w ich własnym obozie –
odparł Kyoraku. – Nie możemy pozwolić im zniszczyć Seireitei, a w pierwszych
okręgach Rukongai mamy zbyt wiele niewinnych dusz, które musielibyśmy chronić.
Oddziały Dziesiąty i Trzynasty pozostaną w mieście na wypadek, gdyby siły
Kazemichiego jakoś tu dotarły. Oddziałowi Piątemu przekażcie, by nadal nadzorowali
pobliskie okręgi Rukongai. Reszta rusza do walki. Przygotujcie Oddziały – polecił.
Dowódcy zaczęli się rozchodzić. Kira zbliżył się do ponurego
Hisagiego z dość oczywistym pytaniem.
– Co z Corrie?
Shuuhei spojrzał podejrzliwie na pozostałych, ale wyglądało
na to, że nikt nie zwrócił na nich uwagi.
– Kretynka gdzieś zniknęła – odparł szczerze. – Mam nadzieję,
że jest gdzieś w Seireitei, ale nie mogę wykluczyć najgorszego. Spróbuję ją
znaleźć.
– Nie, kapitanie Hisagi. Jesteś potrzebny w Rukongai.
Nawet nie zauważyli, kiedy przystanął przy nich Kyoraku w
towarzystwie Byakuyi.
– Mam ją tak zostawić? – oburzył się Shuuhei. – Równie dobrze
Kazemichi mógł mieć z tym coś wspólnego. Chciał ją zabić.
– I z pewnością nadal tego chce – odparł Shunsui. – Jednak w
tej chwili priorytetem jest wygranie wojny. Dziewiąty Oddział musi stanąć do
bitwy w jak najlepszej formie.
– Corrie jest moją vice-kapitan. Nie zostawię jej na pastwę
losu.
– Kapitanie Kuchiki, wybierz kilku ludzi, którzy zajmą się
szukaniem Corrie-chan – polecił Kyoraku.
– Mój Trzeci Oficer się tym zajmie – odparł Byakuya.
– Doskonale. Ruki-kun ma smykałkę do takich rzeczy. Jeśli
ktoś ma ustalić, gdzie podziała się nasza zguba, to właśnie on.
Byakuya wyszedł, nim Kyoraku skończył to zdanie. W ten
sposób żaden z mężczyzn nie zauważył jego wściekłości na wieść, że znów jest
problem z Corrie. Czy ta dziewczyna nie potrafi usiedzieć na miejscu choćby
przez chwilę?
Zaraz po powrocie wezwał do siebie Yoshidę, Renjiemu zaś
nakazał przygotowanie Szóstki do wymarszu.
– Wzywał mnie pan, kapitanie.
– Corrien znowu się gdzieś zapodziała – oznajmił Byakuya. –
Kapitan-Dowódca polecił, aby Szósty Oddział zajął się poszukiwaniami. Nie wiemy
bowiem, czy gdzieś się ukryła, czy została porwana przez wroga.
– Coś pan podejrzewa, kapitanie? – zapytał poważnie Ruki.
– Nic pewnego. Porozmawiaj, póki nie wyruszyli, z Dziewiątym
Oddziałem. Hisagi powie ci więcej, o ile coś zauważył.
– Dobrze. Skonsultuję się też z Dwunastym. Może uda się ją namierzyć.
– Śledztwo pozostawiam w twoich rękach, Trzeci Oficerze.
– Może pan na mnie liczyć.
Zaraz też zabrał się do pracy, wiedząc, jak niewiele czasu
na działanie dostał. Odrzucił myśl o posłańcu do Dwunastki. Wolał śledztwo
prowadzić samodzielnie, a podejrzewał, że Dziewiąty Oddział nie ruszy tak szybko,
jak tego chciał Kapitan-Dowódca.
W Dwunastce wszyscy byli postawieni w stan gotowości,
panował rozgardiasz, ale szczęśliwie Rukiemu udało się nie natknąć na kapitana
Kurotsuchiego, który z pewnością by go przegonił, a nawet zagroził
przerobieniem na obiekt eksperymentalny.
Akona znalazł tam, gdzie się spodziewał – w centrum
dowodzenia.
– Akon-san, mam prośbę.
– Teraz? Jesteśmy zajęci – prychnął Trzeci Oficer Dwunastki.
– To zajmie tylko chwilę – obiecał Ruki. – A to oficjalna
prośba od Szóstego Oddziału. Chcę, żebyś namierzył aktualną pozycję
vice-kapitan Shiroyamy.
Akon zmarszczył brwi i odpalił papierosa. Postanowił jednak
nie pytać o szczegóły. Im mniej wiedział na temat całej sprawy, tym lepiej. I
tak miał mnóstwo roboty.
– Rin, sprawdź, gdzie jest teraz vice-kapitan Shiroyama –
polecił.
Chłopak zaraz się za to zabrał, stukając zawzięcie w
klawiaturę. Nie minęły dwie minuty, gdy się odezwał:
– Nie możemy jej namierzyć.
– Jest za daleko? – zapytał Ruki.
– Prawdopodobnie ukrywa swoją obecność – odparł Akon. –
Zawsze była w tym dobra.
– Dziękuję za pomoc.
Dwunastka nie mogła nic mu więcej dać, więc Yoshida ruszył
do Dziewiątego Oddziału. Gdy tylko minął bramę, zobaczył szykujących się do
wymarszu shinigamich pod wodzą Czwartego Oficera.
– Gdzie znajdę kapitana Hisagiego? – zapytał.
– Jest w biurze z Kyoyą-sanem.
– Dziękuję.
Ruki zastał ich w ponurych nastrojach. Wiedział, że sytuacja
robi się napięta.
– Przyszedłem z polecenia kapitana Kuchikiego – odezwał się.
– Wiecie już coś? – zapytał Shuuhei, podnosząc spojrzenie z blatu
biurka.
Ruki podszedł bliżej nieco zaciekawiony.
– Na razie udało się ustalić, że Corrie-san ukrywa swoje
reiatsu. Być może nieświadomie, choć nie mogę tego zagwarantować. Kapitanie
Hisagi, Trzeci Oficerze Shiroki, macie jakieś pomysły, dlaczego Corrie-san
zniknęła?
– Czy to cokolwiek ci powie? – zapytał gniewnie Hisagi,
wskazując na biurko.
Na blacie leżała opaska vice-kapitana Dziewiątego Oddziału i
kawałek kartki. Liścik, jak się domyślił Ruki. Nie znalazł na nim wiele słów. „Przepraszam.
Dzięki za wszystko.”
– Obawiam się w takim razie, że Corrie-san wybrała trzecią opcję.
Prawdopodobnie osobiście ruszyła rozprawić się z wrogiem, choć to nadal moje
przypuszczenia.
– Co ta kretynka sobie wyobraża? – warknął Hisagi. – Czy ona
naprawdę nie myśli?
– Obawiam się, że jest wręcz przeciwnie – odparł Ruki. – Gdy
widziałem ją ostatnim razem, wyglądała na dość przybitą sytuacją. Wiele osób
obwinia ją o wojnę, a teraz po śmierci Kapitana-Dowódcy Yamamoto musiała pęknąć.
Szukanie jej w tej chwili nie ma sensu. Z pewnością jest już w Rukongai, więc
spotkamy się na polu bitwy.
Hisagi westchnął ciężko. To było najgorsze rozwiązanie, a w
ferworze walki nie był w stanie jej odnaleźć. Nic już nie mógł z tym zrobić,
wszystkie błędy w tej sytuacji zemściły się okrutnie.
– Co robimy, kapitanie? – zapytał Kyoya.
– Idziemy do Rukongai. Bitwa czeka.
***
Ato czekał na swoich generałów z czarką sake. W pobliżu
kręcił się niezawodny Kazui, pilnując, by nikt postronny nie przeszkadzał dowódcy.
To miała być ostateczna bitwa, po której nic już nie będzie takie samo. Jednak
jeszcze przez chwilę Ato mógł delektować się ciszą i spokojem, które tak bardzo
cenił.
Pierwsi przybyli Ryuusui Ishimoto i Toyo Tomoe, którzy
wrócili właśnie z rekonesansu z płonącego Rukongai. Wciąż podtrzymywali ogień,
by ograniczyć shinigamim możliwości, choć mieli raporty, że ktoś się jednak
przedarł. Ato nie był zdziwiony, gdy usłyszał o tym po raz pierwszy.
Hiro Masato, wuj ze strony matki Corrien, również nie kazał
na siebie długo czekać. Jedynie Naoya Watarachi się spóźniał, co drażniło pozostałych
generałów. Robił to często, czasem z premedytacją, testując cierpliwość władcy.
Shizumo wpadał wtedy w furię, Ato jednak wydawał się niewzruszony postawą
Naoyi.
– Jestem, książę. Mam wieści – oznajmił Watarachi, gdy w
końcu raczył się zjawić.
– Słuchamy więc, Naoya.
– Nowym dowódcą Gotei 13 został Shunsui Kyoraku. Chce nam
wydać bitwę już dzisiaj.
– Nic, czego byśmy nie wiedzieli – sarknął Hiro. – Znamy ich
plany.
– Druga wieść dotyczy księżniczki Shiroyamy – kontynuował niezrażony
Naoya. – Zniknęła. Shinigami jej szukają.
– Genryuusai już jej nie chroni – odezwał się poważnie Ryuusui.
– Równie dobrze któraś z rodzin shinigamich mogła ją porwać.
Ato zaśmiał się krótko.
– Nie, Corrien zerwała się im ze smyczy. Będzie chciała mnie
dopaść – stwierdził.
– Ta dziewucha nie ma szans – warknął Hiro. – Nie zmieni
losów tej wojny.
– Nie znasz swojej siostrzenicy tak dobrze jak ja, Hiro.
Poprzednio, gdy Shizumo stanowił zagrożenie, poszła się z nim zmierzyć, choć w
jej genach wyryty był strach przed nim, więc musiała ulec. Mnie się nie obawia –
wyjaśnił Ato. – Złamałem ją, ale nie zastraszyłem, więc będzie chciała się ze
mną zmierzyć, by zakończyć wojnę. Corrien myśli prostymi priorytetami.
– Powinniśmy ją powstrzymać? – zapytał Toyo.
– Nie, Corrien zostawmy w spokoju. Mam dla was inne zadanie.
Potrzebuję, żebyście wyeliminowali kapitanów Gotei. To teraz nasz priorytet.
Toyo, twoim celem będzie kapitan Czwartego Oddziału, Retsu Unohana. Pozbędziemy
się ich głównego medyka. Równie ważne jest zabicie Kenpachiego z Jedenastki.
Hiro, to robota dla ciebie. – Obaj zgodnie kiwnęli głowami. – Naoya, tobie
powierzam kapitana Dwunastego Oddziału, Mayuriego Kurotsuchiego. Ryuusui, zajmiesz
się Sajinem Komamurą z Siódmego Oddziału. Kazui, zgodnie z obietnicą,
pozostawiam ci dowódcę Corrien, Shuuheia Hisagiego.
– Nie lepiej, żeby któryś z nas zajął się Kuchikim? –
zapytał Ryuusui.
– Nim zajmę się osobiście. Potem przyjdzie czas na nowego
Kapitana-Dowódcę i ich złamanych vice-kapitanów. Nie zawiedźcie mnie, moi generałowie.
– Zgodnie z życzeniem, nasz książę – odparli wspólnie, po
czym rozeszli się wydać rozkazy.
Czuć w tym rozdziale, że wszytsko zmierza do końca. Napięcie jest tak gęste, że można je ciąć nożem.
OdpowiedzUsuńAto ma bardzo ambitne plany, mam ogromną nadzieję, że kapitanowie mu je konkretnie pokrzyżują. Niemokojące jest, że przejrzał Corrie i zdaje się znać niemalże każdy jej krok. Serio mam nadzieję, że drań ostro się zdziwi, bo zasłużył sobie, żeby mu Corrie spuściła solidny łomot.
Zastanawiam się czego można się spodziewać po ostatecznej bitwie, mam też sporo obaw co do tego jak potoczą się losy pewnych postaci. Wiadomo za którą stronę trzymam kciuki, ale po tobie można się spodziewać wszystkiego, więc się zastanawiam czy będę mogła spać spokojnie i odetchnę z ulgą jak to wszystko się skończy.
Tak. Corrie zaczyna w pełni pokazywać, dlaczego Yukikaze jest jej zampakuto. Rozdział wciągający, choć nie zaskakujący, po tym, co już mi powiedziałaś wcześniej. Muszę jednak przyznać, że Ato to przerażający przeciwnik. Ma dobry plan i egzekwuje go krok po kroku.
OdpowiedzUsuń